Brzeg Dolny

wróć


 

Matka Rokita

 

“Pamiętam pierwszy widok po potężnym wybuchu cysterny w zakładzie. Nasz blok osiedlowy wyglądał jak szachownica – okno bez szyb, okno całe i tak na zmianę”. Jest 23 grudnia 1976 r. Na przemysłowej bocznicy zakładów chemicznych Rokita, nieopodal magazynu surowców właśnie doszło do eksplozji o sile zbliżonej do detonacji 70 ton trotylu. Wybuch słyszano w oddalonym o 30 kilometrów Wrocławiu. To właśnie wspomina cytowany Jerzy Głąb. Trudno dziś wyjaśnić, jakim szczęściem nikt podczas tej katastrofy nie zginął. 

 

Anorgana

 

Cofnijmy się o prawie czterdzieści lat. Plany wybudowania w ówczesnym Dyhrenfuhrcie fabryki chemicznej sięgają 1939 r., ale dopiero w kolejnym roku koncern IG Farbenindustrie wprowadza go w życie. Rusza budowa zakładu Anorgana, która była elementem całej sieci podobnych inwestycji podczas wojny na terenie Generalnego Gubernatorstwa czy III Rzeszy. (Jednym z najbardziej znanych fabryk-obozów pracy należących do IG Farben był np. zakład Auschwitz III-Monowitz, wytwarzający m.in. kauczuk). W Arbeistlager Dyhrenfurth I produkowano od lata 1943 r. m.in. gaz bojowy tabun (być może inne; można znaleźć źródła, które utrzymują, że na terenie fabryki znaleziono puszki ze środkiem cykon). Pracujący tam więźniowie napełniali tą substancją bomby, sprawdzając ich szczelność i utrzymując w czystości podziemne zbiorniki z C5H11N2O2P. 

W obozie pracowało ok. 450 więźniów, większości Polaków, ale również Czechów, Rosjan, Niemców i Romów. Większość z nich miała w aktach adnotację “R.U” (rückkehr unerwünscht, powrót niepożądany). Drugi Arbeistslager znajdował się w lasku sosnowym znajdującym się ok. 1 km od Anorgany. Liczył ok. 3000 więźniów, którzy zatrudniani byli przy rozbudowie fabryki (prace ziemne, budowlane, transport etc.).

Wśród więźniów AL Dyhernfurth II był Kazimierz Hałgas, wcześniej więzień Auschwitz i Gross Rosen, gdzie pełnił funkcję lekarza obozowego, autor bardzo interesujących wspomnień obozowych. “Był to już w założeniu obóz ciężki; obóz zamknięty, bez możliwości powrotu, obóz ciężkiej pracy dla przemysłu wojennego III Rzeszy, stąd silnie strzeżony, mały, okradany, głodny”, pisze. W dodatku obóz był położony na obcym terenie, zamieszkanym wyłącznie przez Niemców. Nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu ze światem było niezwykle utrudnione i tylko jednostkom się to udało, bo obóz był pilnie strzeżony; a dotyczyło to nie tylko obozu, ale i pracowników cywilnych, pracujących tam w licznych drobnych firmach”. 

Ewakuacja więźniów obozu odbyła się 24.01.1945 r. Chorych wypędzono dzień później, rozstrzeliwując w okolicach mostu kolejowego tych, którzy nie mogli sprawnie się przemieszczać. Ich ciała wrzucano do rzeki. Resztę prowadzono w konwoju przez Środę Śląską do Gross-Rosen, uśmiercając po drodze osłabionych.

Dzień później miasto zajął 27 Korpus 13 Armii Czerwonej. Na terenie zakładu pozostawiono tylko garnizon wartowniczy, wysyłając żołnierzy do Trzebnicy. Nie zorientowano się w specyfice zdobytej fabryki. Wykorzystali to żołnierze niemieccy pod dowództwem gen. Maxa Sachsenheimera. W ciagu godziny odbito ponownie Anorganę, niszcząc dokumentację techniczną i wysadzając w powietrze instalacje. Po kilkunastu godzinach było po wszystkim.


 

Suszone jarzyny i śnieg w chłodnicy

 

“Proszę sobie wyobrazić opustoszałe miasteczko, zniszczony zakład, a w nim kilku koczowników, całkowicie oderwanych od świata, zdanych tylko i wyłącznie na swą przedsiębiorczość i pomysły. Nie było to łatwe życie. Przez długi czas, zanim nie nawiązaliśmy kontaktów ze ‘światem’”,

pisał lata później na łamach “Głosu Rokity” mgr Zygmunt Zdrojewski, który od października 1945 r. kierował ekipą zabezpieczającą mienie zakładu. “Żywiliśmy się suszonymi jarzynami, umiejętności kulinarnych żaden z nas nie posiadał”. Jerzy Rogala, autor pracy historycznej o dolnobrzeskiej fabryce: “Zespół chronił zakład przed ludźmi, jak i ludzi przed toksycznymi substancjami”. Ludziom Zdrojewskiego udało się uruchomić kocioł ze złomowanej lokomotywy, agregat dieslowski. Pojawiła się elektryczność. W grudniu zwerbowano pierwszych pracowników, których umieszczano na osiedlu Fabrycznym. Tylko jak uruchomić pozbawiony dokumentacji technicznej zakład, zniszczony wpierw przez wycofujących się niemieckich, a następnie zrabowany przez radzieckich żołnierzy?

Decyzja o utrzymaniu po wojnie dawnego zakładu jako fabryki chemicznej należącej do Zjednoczenia Przemysłu Organicznego i Farmaceutycznego  zapadła w kwietniu 1946 r. Miesiąc później w Brzegu Dolnym pojawia się inż. Roman Tworos, pracownik Zakładów Przemysłu Barwników “Boruta” w Zgierzu. Zostaje mianowany kierownikiem Zakładów Chemicznych Anorgana w Odbudowie. Trwają dalsze prace inwentaryzacyjne i porządkowe. We wrześniu ustalony zostaje profil produkcyjny: fabryka ma wytwarzać półprodukty dla przemysłu barwników i farmaceutyków, ale w rzeczywistości na produkcję wpływają bardziej aktualne potrzeby i zasoby surowcowe i sprzętowe. 

Pod koniec roku udaje się uruchomić historyczną, produkcję w zakładzie. Obecne na terenie zakładu zapasy chloru wykorzystano do produkcji podchlorynu sodu, a instalację prowizorycznie zmontowano z pozostałości znalezionych na terenie fabryki. “W budynku nieogrzewanym i nieoszklonym, o oknach zakrytych jedynie deskami od wiatru i śniegu. Wodę do rozcieńczania wodorotlenku sodowego woził beczkowóz z sąsiedniej wsi, zaś do chłodnic rzucano śnieg zbierany z ulic fabrycznych”  – wspominał prof. Antoni Zieliński, pracujący jako pierwszy doświadczony w przemyśle inżynier chemik na terenie zakładu. 

Inżynier Tworos wpada na pomysł: po zgierskiej “Borucie” czas na dolnobrzeską “Rokitę”.


 

Zmiany, zmiany

 

Dalej? Telegraficznie. Październik 1946: załoga liczyła 270 pracowników (w tym 30 umysłowych). Rok później było ich już 900. Inwestycji wymagało zaplecze mieszkaniowe i socjalne. Zapada decyzja o przebudowie obiektów byłego obozu pracy AL Dyhrenfurth II z myślą o powstaniu Osiedla Leśnego, jednak m.in. ze względu na uciążliwości zapachowe znajduje się ono zbyt blisko fabryki coraz bardziej wpływającej na jakość życia i zdrowie mieszkańców. 1951: startuje budowa oddalonego o ok. 2. km od zakładu Osiedla Warzyńskiego oraz Technikum Chemicznego. Kilka lat później ruszą prace budowlane związane z rozbudową osiedla Fabrycznego. Z fabryki w Welden sprowadzono aparaturę do produkcji formaliny i inne potrzebne urządzenia. Rozpoczyna się m.in. produkcja fenolu, a także betanaftolu, którą lata później odwiedził znany opozycjonista: “Najgorzej było na najwyższej kondygnacji, gdzie smołowanie łopatami, ludzie pracujący jak zjawy. Kiedy wychodziliśmy, prof. Modzelewski, który był z nami mówi: siedziałem w więzieniu, pracowałem w spółdzielni chemicznej, ale to, co tu zobaczyłem, to jest przedsionek piekła”, wspominano podczas spotkania z seniorami w Brzegu Dolnym. 1955-56: dynamiczny rozwój zakładu, który do produkcji wykorzystuje już wszystkie poniemieckie obiekty z okresu Anorgany. W tym czasie działa już Dział Badawczy. Rokita zatrudnia już ponad 2000 osób. 1957: zostaje uruchomiona wytwórnia chloru, ługu sodowego i wodoru. 1963: oddano do użytku robotniczy hotel Piast. 1968: powstaje Centralna Oczyszczalnia Ścieków; rok później: nowoczesna, zaopatrywająca również potrzeby miasta elektrownia. 1975: rusza produkcja polieterów. 23.12.1976: na przemysłowej bocznicy zakładowej, nieopodal magazynu surowców dochodzi do eksplozji.


 

Wybuch

 

W wigilię Wigilii w promieniu kilku kilometrów szyby wyfruwały z okien w okamgnieniu. Zmobilizowano przedsiębiorstwa z różnych stron Polski, aby w Brzegu Dolnym szklić mieszkania i obiekty przemysłowe. Ale i tak szklono je miesiąc. W oddalonej od kilka kilometrów wsi Radecz podmuch zmiótł witraże w kościele. Te wstawione później nie zawierały już podobizn świętych. Tymczasem 24 grudnia produkcja w Rokicie znów rusza. Zniszczeniu uległy magazyny surowców i budynek odczynników, natomiast obiekty produkcyjne ocalały bez większych strat. 

Jak do tego doszło? Wcześniej w wyniku serii nieporozumień do wypełnionej tlenkiem etylenu cysterny wprowadzono pomyłkowo ciekły amoniak. Po odesłaniu zanieczyszczonej cysterny do Brzegu Dolnego, gdy odstawiono ją na boczny tor, temperatura wynosiła ok. -10 stopni. W dniu eksplozji słupek podskoczył do +8. To uruchomiło reakcję. Jerzy Rogala: “Cysterna na skutek wzrostu ciśnienia o godz. 5.30 nad ranem została rozerwana i wydzielone pary tlenku etylenu wtórnie eksplodowały w powietrzu, powodując olbrzymi wybuch i podmuch powietrza”. A gdyby ta uruchomiła się wcześniej, np. na zamieszkanym terenie?

To oczywiście nie pierwsze groźne zdarzenie na terenie Rokity. Cztery lata wcześniej eksplodował reaktor w wytwórni środków niejonowych; dwie osoby poniosły śmierć. W 1959 roku doszło do zatrucia spirytusem metylowym: zginęło 9 osób. W 1958 wybuchł kocioł destylacyjny, niszcząc jeden z budynków; na szczęście bez ofiar. 

 

Obecnie

 

Rokopole (potrzebne do wytwarzania pianek elastycznych poliole) i dwa kompleksy: chloru i chemii fosforu. To uproszczony podział współczesnych zakładów PCC Rokita przynoszących ponad miliard przychodu. Podczas spotkania z mieszkańcami Brzegu Dolnego w siedzibie Polskiego Związku Emerytów i Rencistów mapujemy pamięć o przemysłowej historii miasta, próbując znaleźć zakłady inne niż Rokita. Cegielnia na Kręsku, kaflarnia, młyny, GOM… Oś narracji jest jednak w tym mieście ustalona. P. Halina Żak ze Stowarzyszenia Pierwszych  Osadników Ziemi Dolnobrzeskiej ujmuje to tak: “Pamiętam, kiedy robiliśmy konkurs o Rokicie, nie było rodziny, gdzie ktoś by tam nie pracował. Mówiło się: Matka Rokita”.

 

 

Źródła:

Jerzy Rogala, "Historia Zakładów Chemicznych "Rokita", Brzeg Dolny 1996;

"Brzeg Dolny, T. 1, 2", Brzeg Dolny 2017.

 

 


 

Oprac. Grzegorz Czekański

Zrealizowano w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.