Dariusz Olejniczak: Wałbrzych i inni. Oddalenie. Suplement

wróć


 

Dariusz Olejniczak: Wałbrzych i inni

 

Oddalenie

Powracam do mojego miasta niezbyt często, raz do roku, raz na dwa lata. Znam tu każdy kamień, każdą ulicę, każdy dom. Ale nie jestem już cząstką tej historii. Te miejsca, ci ludzie, żyją już własnym życiem. Powoli oddalam się, zapominam.

Ulica Fredry zmieniła się. Trudno znaleźć miejsce do parkowania, choć kiedyś było go pod dostatkiem. Dzieciaki nie grają w gumę na środku jezdni, nie przesiadują na parkanach wieczorami. Tylko bruk na jezdni jest ten sam od lat. Kocie łby przetrwały niemal sto lat i pewnie wytrzymają drugie tyle.

Ci, którzy, jak ja, opuścili Wałbrzych, uciekali z kamiennej pustyni pogrążającej się w ruinie, tonącej w beznadziei. Poszarzałe mury budynków, rany popękanego tynku, blizny asfaltowych łat na ulicach, kikuty drzew, brud, koniec legendy leśnego miasta, miasta wśród wzgórz, miasta Barbórki. Biedaszyby, dzielnice biedoty, koniec świata. Prawie każdy chciał uciec, wyjechać. Nie każdy miał dokąd. Wyjeżdżając zostawiałem za sobą swoje wczoraj w drodze do nieznanego jutra bez żalu. Wiedziałem, że wszędzie jest lepiej niż tutaj.

Wielu z tych, którzy zostali, ma za złe losowi, że przyszło im żyć w takim miejscu. Nienawidzą swojego miasta, bo mogą tu tylko być – trwać. Nie zawsze mogą mieć. Tak było dziesięć lat temu, tak jest i dziś. Ci, którzy zostali, mówią, że nic się nie zmienia, albo, że jest coraz gorzej. Dawni mieszkańcy, szczęśliwcy, którzy wyjechali, kiedy wracają do tego miasta na chwilę, albo na kilka dni, dumnie obnoszą się ze swoim fartem – „Patrzcie! Mnie się udało! Wyjechałem i wiedzie mi się lepiej.”

Nie wiem, jak tam jest naprawdę, jak tam się żyje. Myślę, że rzeczywiście bardzo kiepsko. Choć są i tacy, którym się powiodło. Czasem mam ochotę samemu się przekonać, spróbować. Najpewniej jednak nigdy tego nie zrobię.

 

Suplement

W 2013 roku, robiąc kwerendę w zasobach gdańskiego IPN, natknąłem się na taki zapis:

Sygnatura:  IPN Wr 025/123

WUSW Wałbrzych 11429/1987

Sprawa Operacyjnego Rozpracowania „MASA”

Materiały dotyczące ustalenia składu i charakteru działalności nieformalnej grupy młodzieżowej o nazwie Młodzieżowa Artystyczna Scena Autentyzmu

Akta sprawy WUSWWydz. III WUSW W-ch

 

Kwerenda dotyczyła środowiska punkrockowego w Polsce, a przy okazji postanowiłem sprawdzić, jakie ciekawe materiały ma Instytut w swoich zasobach na temat Wałbrzycha z tamtych lat. No i skoro szukałem, to i znalazłem. Nieprzypadkowo, ale i nie bez zdziwienia. A nawet zdziwiłem się bardzo. Nigdy dotąd nie myślałem o swoim środowisku „w ten sposób”. A niby dlaczego miałoby się ono wyróżniać czymkolwiek w rzeczywistości PRL?

Spisałem sobie numery i zacząłem kombinować. Skoro bezpieka prowadziła SOR, to musiała mieć wśród nas swoje uszy. Kogo? Przekładałem różne sytuacje na odpowiedni kontekst, coś tam zaczęło mi pasować, co innego nie pasowało nijak. Pewni ludzie, pewne rozmowy, pewne zdarzenia. Ale nic pewnego. Bo i za rękę nikogo nie złapałem. Byłem – byliśmy beznadziejnie mało czujni w tych sprawach. Wyłączyliśmy się z systemu na tyle mocno, by zapomnieć, że system o nas nie zapomniał. Doskonale wiedzieliśmy, z którego okna, której kamienicy na Placu Grunwaldzkim oni obserwują nas, spędzających godziny przed Empikiem, ale olewaliśmy to demonstracyjnie. Oni nas nie olewali.

Początkowo chciałem zrobić z tych sygnatur użytek, wystąpić do IPN z wnioskiem o dostęp do właściwej teczki. Jako poszkodowany, jako autor, jako dziennikarz. Miałem szerokie pole manewru. Chciałem wiedzieć. Zrezygnowałem.

Dlaczego? Bo pamiętam tamten czas i tamtych ludzi. Nie chcę niczego i nikogo wymazywać z pamięci. 

 

 

Dariusz Olejniczak