Piotr Czerkawski: Kraina strachu i naiwności
Dolnośląskie filmy Wojciecha Marczewskiego
Wojciech Marczewski należy do największych osobowości polskiego kina. Ostatnimi czasy wykonuje głównie pracę pedagogiczną w Szkole Wajdy, a wcześniej zasłynął na tym polu jako wychowawca twórców duńskiej Dogmy 95[1]. Choć sam rzadko staje za kamerą, premiery jego kolejnych filmów urastają do rangi międzynarodowych wydarzeń. Warto pamiętać, że wśród nich znajdują się także tytuły silnie związane z Dolnym Śląskiem.
Początkowo nic nie wskazywało na to, że Marczewski będzie miał cokolwiek wspólnego z Wrocławiem i okolicami. Przyszły twórca Zmór urodził się w Łodzi, w rodzinie inteligenckiej, ale zamieszkującej mało prestiżową dzielnicę Chojny. Zaskakująco wcześnie, bo od razu po ukończeniu liceum, dostał się na studia do słynnej „Filmówki”. Pomimo że na pewien czas zarzucił je na rzecz filozofii i historii, ostatecznie powrócił na uczelnię i podążył ścieżką artysty. Właśnie w murach szkoły stworzył swe pierwsze filmy krótkometrażowe.
Ambitne początki
Właściwy debiut Marczewskiego – stanowiące adaptację skandalizującej niegdyś powieści Emila Zegadłowicza – Zmory powstały już we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Decyzja, by realizować ten projekt akurat w stolicy Dolnego Śląska, może wydawać się przypadkowa. Akcja filmu, zgodnie z ideą literackiego pierwowzoru, toczy się na początku XX wieku na ziemiach zaboru austriackiego. Z Wrocławiem związany był za to odtwórca głównej roli Mikołaja Srebrnego – Tomasz Hudziec[2]. Trzynastoletni chłopak najpierw pokonał na castingu 500 kontrkandydatów, a potem spodobał się Marczewskiemu na tyle, że został przez niego zaangażowany także do Dreszczy. Debiut reżysera okazał się sporym sukcesem i na wiele lat zdefiniował jego styl oraz określił spektrum zainteresowań. Od czasu Zmór w niemal każdym filmie twórca Weisera opowiada o konfrontacji z demonami dojrzewania oraz jednostkach uwikłanych w historię i próbujących przeciwstawić się opresyjnej zbiorowości.
Zachęcony dobrym przyjęciem debiutu reżyser nie kazał długo czekać na swoje kolejne projekty. Po przerwie na realizację telewizyjnego Klucznika powrócił do tematu dorastania w nakręconych w 1981 roku Dreszczach. Ze względu na liczne fabularne podobieństwa, film ten często uznaje się za dojrzalszą i doskonalszą artystycznie wariację na temat Zmór. Z całą pewnością Dreszcze są też dziełem bardziej osobistym. Choć reżyser podkreślał, że nie zależało mu na realizacji filmu autobiograficznego, przyznawał jednocześnie, że wiele elementów fabuły zainspirowały wydarzenia z jego własnego życia.
Tak jak Tomek Żukowski z Dreszczy, Marczewski był w dzieciństwie świadkiem pobicia ojca przez agentów Urzędu Bezpieczeństwa. Mężczyzna ściągnął na siebie i rodzinę gniew władzy, gdyż w czasie wojny znajdował się w szeregach Armii Krajowej. Aby panująca w domu atmosfera strachu nie odbiła się na małym Wojtku, Marczewscy zdecydowali się w końcu odesłać go do wujostwa. Traf chciał, że krewni mieszkali akurat w dolnośląskich Kowarach, gdzie przyszły filmowiec spędził dwa lata swojego życia. Później w jednym z wywiadów przejmująco opowiadał o tym okresie: „Koło domu, w którym mieszkaliśmy, przechodziła linia kolejowa i jak ojciec przyjeżdżał z Łodzi, to tam wysiadał. Bawiliśmy się na torach, to było takie oczekiwanie – że on tędy przyjedzie. Wydawało mi się, że jak bym ruszył tymi torami, doszedłbym do ojca. Stąd tory w każdym moim filmie”.
Oś fabuły Dreszczy stanowi pobyt Tomka na obozie harcerskim stanowiącym w praktyce przestrzeń bezpardonowej indoktrynacji. Wydarzenia te również znalazły swoje odbicie w biografii samego Marczewskiego, zaproszonego na wyjazd dzięki dobrym wynikom w nauce. Prawdziwy obóz zorganizowano w Pałacu Schaffgotschów w Cieplicach, stanowiących dziś część Jeleniej Góry. Aby jak najbardziej zbliżyć się w Dreszczach do klimatu zapamiętanego w dzieciństwie, reżyser ponownie zjawił się na Dolnym Śląsku i nawiązał współpracę z Wrocławską Wytwórnią Filmów Fabularnych[3]. Akcja Dreszczy umieszczona została w Pałacu Magnisów w Bożkowie koło Nowej Rudy[4]. Wzniesiony w szesnastym wieku budynek, dziś popadający w ruinę, w czasach realizacji Dreszczy miał jeszcze w sobie część majestatycznego uroku.
Piękno pałacu kontrastowało z ohydą manipulacyjnych praktyk, jakim poddawali podopiecznych komunistyczni ideologowie, na czele z atrakcyjną druhną (w tej roli żona twórcy – Teresa Marczewska). Reżyserowi udało się pokazać skuteczność ich strategii opierającej się na budowaniu fałszywego poczucia wspólnoty i czyniącej z Tomka konformistę doskonałego, który odsuwa się od nieprawomyślnego ojca. Siła Dreszczy polegała na tym, że idealnie trafiły w swój czas – polska premiera filmu odbyła się w przeddzień stanu wojennego. Dzieło Marczewskiego spodobało się także za granicą. Srebrny Niedźwiedź przyznany Dreszczom na festiwalu w Berlinie do dziś stanowi największe osiągnięcie w karierze reżysera.
W poszukiwaniu tajemnicy
Po tych triumfach polski twórca długo nie wracał za kamerę. Dopiero w 1990 roku zrealizował, znowu entuzjastycznie przyjętą, Ucieczkę z kina Wolność. W na wskroś łódzkim filmie trudno było znaleźć jakąkolwiek przestrzeń dla Dolnego Śląska. Reżyser ponownie pojawił się w regionie przy okazji ostatniego – jak dotychczas – filmu w swym dorobku – Weisera. Umieszczenie jego akcji akurat w tych rejonach Polski mogło wydawać się decyzją kontrowersyjną. Chodzi w końcu o adaptację bestsellerowej powieści Weiser Dawidek Pawła Huellego, której pełna magii i mistycyzmu atmosfera wydawała się nierozerwalnie związana z Pomorzem. Tak znacząca zmiana nie była jednak niczym nowym w twórczej praktyce Marczewskiego, słynącego z bardzo swobodnego podejścia do adaptowanej literatury.
Przyczyny przeniesienia akcji Weisera na Dolny Śląsk były w dużej mierze pragmatyczne. Reżyser przyznawał, że Gdańsk i okolice bardzo zmieniły się od lat sześćdziesiątych i niemożnością byłoby znalezienie tam miejsc wiarygodnie oddających klimat retrospektywnej części opowieści. Pomysł, by nakręcić Weisera na Dolnym Śląsku, zaakceptował zresztą sam Huelle, zwracający uwagę na podobieństwa charakteryzujące ten region i Pomorze[5]. Decyzja Marczewskiego miała także motywacje bardziej symboliczne. W wielu wywiadach twórca Dreszczy powtarzał zdanie, że w dzieciństwie to właśnie na Dolnym Śląsku spotkał „swojego Weisera”.
Celowo enigmatyczne wyjaśnienia reżysera doskonale pasują do klimatu historii opowiadającej o zetknięciu z tajemnicą. Tytułowy Weiser to żydowski chłopiec, który przekonuje, że dysponuje nadprzyrodzonymi mocami, a pewnego letniego dnia po prostu znika bez śladu. Po latach jego zagadkę próbuje rozwikłać dawny kolega szkolny – Paweł Heller. Choć mężczyzna nieustannie kursuje pomiędzy Wrocławiem, a rodzinnym miasteczkiem i wypytuje o Weisera znajomych z dzieciństwa, żaden z nich nie jest zainteresowany historią z zamierzchłej przeszłości. Heller jako jedyny wydaje się odczuwać głód metafizyki i rozumieć, że właśnie w dzieciństwie kryje się klucz do zrozumienia naszych późniejszych wyborów. Podobny pogląd wydaje się bardzo bliski Marczewskiemu, który w jednym z wywiadów zdefiniował artystyczne credo następująco: „Kiedyś przyjaźniłem się ze Stanisławem Dygatem i usłyszałem od niego, że jak człowiek zaczyna dojrzewać, a potem więcej, niż dojrzewać, najważniejsze jest, żeby pozostał naiwnym, potrafił się zachwycić i oburzyć, krzyknąć »Nie, kurwa, tak nie będzie!«”.
Piotr Czerkawski
O autorze: krytyk filmowy, dziennikarz publikujący w wielu czasopismach i portalach internetowych. Współgospodarz ostatniego sezonu „Weekendowy Magazyn Filmowy” w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF- u bloga „Cinema Enchante”. Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie: „Trochę popieprzony, ale w sumie w porządku".
[1] Najsłynniejszym podopiecznym Marczewskiego z czasów pracy w kopenhaskiej Szkole Filmowej jest bez wątpienia Thomas Vinterberg. Duński reżyser wypowiada się o dawnym profesorze z uznaniem, a nawet złożył mu hołd w filmie Wszystko dla miłości z 2003 roku, w którym obdarzył bohatera granego przez Joaquina Phoenixa nazwiskiem Marczewski.
[2] Jako aktor dziecięcy Hudziec zagrał jeszcze między innymi w Zygfrydzie Andrzeja Domalika. Karierę przerwał w wieku 26 lat po występie w Nad rzeką, której nie ma Andrzeja Barańskiego i – realizowanym we Wrocławiu – francusko-brytyjskim filmie telewizyjnym Kobieta na wojnie.
[3] Jednym z asystentów Marczewskiego przy Dreszczach był związany z Wrocławiem Wiesław Saniewski, który w 1981 ukończył zdjęcia do swego debiutanckiego filmu telewizyjnego – Wolnystrzelec.
[4] W 2005 roku zrealizowano tam również – prezentujący znacznie niższą wartość artystyczną – horror Legenda w reżyserii Mariusza Pujszy.
[5] Na to samo zwróciła ostatnio uwagę pochodząca z Gdańska pisarka Magdalena Parys, która część akcji swojej głośnej powieści Magik osadziła we Wrocławiu. W wywiadzie dla miesięcznika „Odra” pisarka tłumaczyła swoje motywacje następująco: „Gdy tworzyłam postać Bosch, chciałam, żeby miała skomplikowaną tożsamość etniczną i tęskniła za Polską. Nie mogłam jednak związać jej losów z Gdańskiem, bo wtedy wszyscy doszukiwaliby się w tym geście autobiografizmu, a ja musiałabym tłumaczyć, że zupełnie nie tędy droga (...) Wrocław i Gdańsk przez długi czas doświadczały wpływu kultury niemieckiej, a po wojnie zupełnie zmieniły profil swoich mieszkańców. Nie lubię pisać o czymś, czego nie znam, więc musiałam zaprzyjaźnić się z Wrocławiem, kilkadziesiąt razy przejść się Rynkiem i pobliskimi uliczkami, ale końcu poczułam, że to miasto też jest mi w instynktowny sposób bliskie”.