Inne

wróć


 

Dawid A. Bargenda 

Pamiętam wyjazd z Ostrzeszowa z darami dla mieszkańców Prochowic. Do Wrocławia nie można już było wjechać od Psiego Pola, były objazdy. Pamiętam ciągnący się wzdłuż trasy smród i zalane pola.

 

 

Anna Sejdak

Pamiętam, że jako siedmiolatka spędzałam wakacje nad morzem. Budowałam wtedy wały przeciwpowodziowe z piasku, które natychmiast były zmywane przez morze. 

 

 

Wspomnienia anonimowe

Z przerażeniem oglądałem kadry powodzi w Kłodzku. Pamiętam, że w tym czasie moje dziecko przebywało na wakacjach na wsi u dziadków w Roztokach Bystrzyckich, nieopodal Międzylesia. Zero kontaktu, telefony nie działały. Dzięki policji z Bystrzycy Kłodzkiej dowiedziałem się, że wieś została zalana. Totalne przerażenie.

 

W tym roku przyszła na świat moja starsza siostra. Z opowieści Mamy pamiętam, że był to dla mojej rodziny trudny okres. Droga do pracy była utrudniona. Jednak wspólnymi siłami dziadkowie, rodzice oraz reszta rodziny dali radę.

 

Woziłem piach swoim prywatnym samochodem. Zniszczyłem dwa koła w mojej ciężarówce. Po powodzi miasto obiecało, że zwróci straty. No i było jak zwykle, czyli nic.

 

Mimo że w lipcu 1997 roku miałem niecałe cztery lata, a w moim mieście nie było powodzi, dość dobrze pamiętam tamten okres. Najbardziej w pamięć zapadła mi piosenka „Moja i twoja nadzieja”, która była swoistym hymnem ludzi walczących z powodzią, jak i wspierających ich w całej Polsce.

 

Pamiętam, jak z troską mówiliśmy o bliskich z rodziny, którzy mieszkali na terenie bezpośrednio zagrożonym zalaniem. I ogrom informacji w telewizji emitowany przez całe dnie.

 

Pamiętam, jak woda wdarła się do mojego domu rodzinnego. Ewakuowano nas amfibią.

 

Pamiętam to uczucie, gdy zbliżała się do nas fala powodziowa. Miałam już termin porodu i bardzo bałam się, że w związku z nieprzejezdnymi ulicami nie zdążę na czas dojechać do szpitala. Albo że będę musiała rodzić w domu.

 

Pamiętam poranny komunikat w radiu, że nie pracują urzędy znajdujące się na rynku. Później miałam okazję pierwszy raz wziąć do ręki telefon komórkowy trzymany w sejfie przez prezesa. Normalne telefony długo jeszcze nie działały.

 

Podczas powodzi miałam 13 lat, a mój brat jakieś 10. Rodzice zabrali nas do dziadków do Leśnej, chociaż naszemu osiedlu zalanie nie zagrażało. Z Leśnej pamiętam Kwisę, wezbraną i brązową, i wiadomości w telewizji. Po powrocie do miasta, kiedy opadła woda, na murach można było zobaczyć, dokąd sięgała.

Nie jestem z Dolnego Śląska, chociaż z niego pochodzę. Powódź dla mnie to zalanie domu moich teściów prawie po dach. Utrata dorobku życia spowodowała przedwczesną śmierć teścia i szybki rozwój – w wyniku stresu – depresji oraz choroby Alzheimera u teściowej. Dała też coś dobrego. „Dzięki” tej chorobie mamy – i wszystkich związanych z tym przeżyć –założyłam Fundację Kto To – Zrozumieć Alzheimera. Teraz pomagamy opiekunom i chorym.