Pafawag Miastu
...to hasło podkreślające oddanie, a także siłę klasy robotniczej. Dotyczyło Państwowej Fabryki Wagonów we Wrocławiu, jednego z wielu wiodących zakładów dla powojennego polskiego przemysłu. Związanego z nowoczesnością, elektryfikacją, transportem i wygodą. Fabryki, która – choć zrujnowana w czasie II wojny światowej – miała stać się w niedalekiej przyszłości chlubą powojennej Polski.
Państwowa Fabryka Wagonów we Wrocławiu została przekazana Polakom 17 lipca 1945 roku. W 80% zniszczona, mając na uwadze urządzenia techniczne, w 30 %, jeśli idzie o zabudowania. Z – dosłownie – kilkunastoma pionierami. Bez podstawowego zaplecza socjalno-bytowego, ale z nadzieją na lepsze jutro dla napływającej na Ziemie Zachodnie ludności. Odradzające się z gruzów miasto w mieście. Z patronującym od samego początku sloganem widocznym na zachowanych z 1945 roku zdjęciach: „Wrocław był, jest i będzie polskim na zawsze”.
Liczebność załogi Pafawagu stale się powiększała. Już z końcem roku 1947 liczyła niespełna 5 000 pracowników. Od otwarcia zakładu, w ciągu dwóch lat kadra się podwoiła. Z ponad 2000 urosła do ok. 4 700 osób. Składała się z ludności lokalnej – z Wrocławia i okolic, czyli także ze Lwowa, Stanisławowa, Wielkopolski, czy Warszawy. Kultury się wymieszały. Zakład zapewniał niemal wszystko – od mieszkań, poprzez wypoczynek, edukację i kulturę, po opiekę zdrowia. Był swoistym miastem w mieście. W każdym aspekcie sterowanym przez władzę.
Fabrykę od pierwszych chwil odwiedzali najznamienitsi goście. Począwszy od Władysława Gomułki w dniu uroczystego otwarcia fabryki (26.01.1946), poprzez Pietro Nenniego (09.1947) – jednego z liderów włoskiego socjalizmu; pisarza Ilję Erenburga (10.1947); Maurice’a Thoreza (11.1947) – francuskiego polityka komunistycznego; kończąc na Józefie Cyrankiewiczu (01.1948) czy Władysławie Broniewskim (03.1948). Wszyscy ci notable odwiedzili zakład w przeciągu trzech pierwszych lat jego funkcjonowania – do końca 1948 r.
KULTURA FIZYCZNA
Pierwsze zalążki struktury organizacyjno-społecznej powstały w Pafawagu jesienią 1945 r., już w trzy miesiące po oficjalnym przekazaniu zakładu w polskie ręce. A mowa tutaj o początkach formowania się Robotniczego Klubu Sportowego (RKS) „Pafawag”, który powstał w odpowiedzi na zaangażowanie i inicjatywę dwóch pracowników odlewni – Stanisława Dudy i Tomasza Straucholda. Wydawać by się mogło, że klub powstał zgodnie z socjalistyczną ideą tworzenia robotniczych zrzeszeń sportowych, jednak, co istotne, ten pafawagowski okazał się jedną z największych tego typu formacji sportowych w Polsce. „Wagoniarze” liczyli się na arenie wrocławskiego sportu. Istotna była sekcja piłki nożnej, która powstała już w lutym 1946 roku. Z czasem pojawiły się nowe. Do tych najbardziej znaczących należałoby zaliczyć sekcję pływania – najsilniejszą na Dolnym Śląsku i czołową w Polsce; sekcje: zapasów, bokserską, lekkoatletyczną, kolarską, czy pierwszą we Wrocławiu powstałą w 1976 r. sekcję piłki nożnej kobiet. W pierwszych, pionierskich latach RKS „Pafawag” był potęgą.
W powojennym Wrocławiu było kilka miejsc, gdzie rozgrywano pojedynki i mecze. Każdy klub miał swój. Podobnie było z jego barwami, a także znakiem, który pełnił rolę wyróżnienia, ale też podkreślał spójność i braterstwo zawodników danej drużyny. W 1946 r. rozpisano konkurs na znak graficzny klubu. W finale żadna z nadesłanych propozycji nie do końca się sprawdziła. Zaś zarząd swoją decyzję poparł w następujący sposób: żaden z projektów nadesłanych nie odpowiada formie odznaki klubowej, która musi łączyć w sobie zarazem formę znaczka do klapy w marynarce oraz spełniać rolę godła klubu, którym ten mógłby się pieczętować. W tej sytuacji podjęto decyzję o dostosowaniu najlepszych propozycji Juliana Ochmanna z Rw4 oraz Henryka Urbańkowskiego z Tp, co ostatecznie zaowocowało prostym znakiem zbudowanym z pięciu pionowych pasów zwieńczonych skrzydłami Hermesa, patrona podróżnych i dróg. Znak był łatwy w implementacji i prosty w odczytaniu, od razu kojarzył się z Pafawagiem.
Rozgrywki sportowe Pafawagu w latach 40. XX wieku poza Halą Stulecia toczyły się głównie na Stadionie Pafawag przy ul. Benedykta Pollaka 82. Prowadził tam tramwaj numer 14. Afisze zapraszały. Jednak nie tylko po to, by zapewnić rozrywkę pracownikom, ale również dla upowszechnienia kultury sportu masowego.
GAZETA ZAKŁADOWA „PAFAWAG”
„Pafawag” ma stać się pismem naszym, w całym tego słowa znaczeniu; ma więc być on: przyjacielem, spowiednikiem, doradcą, pośrednikiem wymiany myślowej oraz rozrywką w wolnych chwilach – czytamy w kwietniowym numerze z 1946 roku, wydanym w kilka miesięcy po tym, jak oficjalnie uruchomiono działalność klubu sportowego. Gazeta była centrum informacji o zakładowym życiu, stojąc na pograniczu czasopiśmiennictwa gospodarczego i prasy zakładowej. W momencie ukazania się pierwszego numeru stanowiła pierwszy tego typu periodyk w Polsce. Jednym z jej pomysłodawców był Julian Cierpisz, pionier Pafawagu, specjalista ds. gospodarki materiałowej, który przybył do Wrocławia od warszawskiego przemysłowca Lilpopa. Pierwszy numer gazety ujrzał światło dzienne 10 kwietnia 1946 r. Publicystyczno-informacyjny charakter gazety „Pafawag”, a także jej krytyczne zacięcie dostrzegały inne redakcje. Pisano o nim jako o jednym z najlepszych i najbardziej krytycznych pism fabrycznych w kraju. Felietony Juliana Cierpisza, a potem Zbigniewa Wojciechowskiego „Nowinki Panny Zuzi” odbijały się wśród odbiorców szerokim echem.
Od 1964 roku fabrykę reprezentuje nowy znak graficzny. Teraz to już nie zamknięte w okrąg czy zębatkę litery PFW zdobią gazetę. Idzie nowe. Choć trzeba dodać, że projekt nowego znaku Tadeusza Ciałowicza został w gazecie dosyć szybko zmodyfikowany. Jeszcze bardziej uproszczony, z nowym literniczym krojem. Jego autor – nieznany, choć wskazówki kierują w stronę pracującego niegdyś w fabryce Jerzego Rosołowicza. Artysty, który w 1953 r. odbył w Pafawagu praktykę przeddyplomową, a później do 1962 roku był dekoratorem oraz instruktorem dziecięcych i młodzieżowych zespołów plastycznych w przyzakładowym Domu Kultury.
Projekt Ciałowicza oparto na bardzo prostych skojarzeniach graficznych. Koło wagonu to transport i ruch, przemieszczanie się; narysowana droga to podróż, prędkość i pęd. Połączenie ich wzmaga jasność przekazu. Natomiast projekt Rosołowicza (?) go modyfikuje. Rozłącza te dwa elementy. Winieta gazety to koło i ciągnąca się przez projekt droga, zaś zastosowany krój – Helvetica, to kolejny zwrot w stronę prostoty i jeszcze dalej posuniętego minimalizmu. Choć z czasem, tracąc na swej kompozycji, w 1976 roku została zastąpiona dominującą nad całością, cieniowaną bezszeryfową antykwą.
Ostatni numer gazety ukazał się w marcu 1990 r. W sumie od 10 kwietnia 1946 r wydano 863 numery. Jego cena to 100 zł. W środku artykuły dotyczące pytań o przyszłość fabryki. O plan Leszka Balcerowicza i „Solidarność”. W jednym z ostatnich numerów czytamy: No i ostatnia sprawa na dziś. Chciałam już o tym z Wami mówić, kochani, ale redaktorka tego nie puszczała. Mówiła, że cenzura i tak odrzuci. Ale spróbuję jeszcze raz, bo już ją chyba likwidują na szczęście. Nie redaktorkę, ale cenzurę oczywiście. Napisałam już nawet w minionym okresie zgrabną fraszkę na ten temat, cytuję: Plajtują na drodze reform różne gazety, splajtował i nasz Pafawag – niestety. I widniejący dalej, zapisany wersalikami podpis: WASZA ZUZIA.
ŻŁOBKI I PRZEDSZKOLA
15 grudnia 1949 r. w Pafawagu nastąpiło uroczyste otwarcie odlewni. W kolejnym roku rozpoczęto produkcję krytych wagonów towarowych. Pomiędzy tymi datami, w grudniu 1949 r., ukończono budowę żłobka przyzakładowego, kolejnego ogniwa pomocnego przy organizacji życia załogi Pafawagu. Obiekt wybudowany dla osesków, których matki pracują w fabryce posiadał dwie kondygnacje i piwnicę, w której mieściła się część gospodarcza żłobka. Kryty był podwójnie dachówką. Podłogi wykonano z klepki dębowej. Do wnętrza prowadziły trzy wejścia. Jego budowa była podyktowana ogromnym zapotrzebowaniem na coraz większą ilość rąk do pracy – w tym kobiet, które mogły rozwiązać narastające trudności kadrowe, częstokroć wynikające z uruchamiania produkcji w pobliskich zakładach przemysłowych.
Przedszkole przy ul. Narcyzowej 6 powstało w 1950 r. Jego bryła z zewnątrz, jak i czas powstania obu obiektów sugerują, iż można doszukiwać się tu autorstwa jednego architekta. Jednak co istotne, do wnętrza przedszkola w 1955 roku została zaprojektowana polichromia projektu Wacława Szpakowskiego – jednego z architektów odbudowujących powojenny Pafawag. A zarazem przyjaciela Aleksandra Szafkowskiego, kierownika Wydziału Budowlanego Pafawagu. Szafkowski poznał Wrocław jeszcze sprzed Festung Breslau, natomiast Szpakowski przyjechał do niego w maju 1945 roku. Od razu otrzymał pracę w Pafawagu. A tym, co zobaczył, podzielił się na łamach jednej z gazet: Fabryka przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy (...) Budynki produkcyjne, dzięki wzmocnionej konstrukcji – z racji zainstalowanych w nich ciężkich dźwigów – względnie dobrze oparły się działaniom wojennym (...) Wraz z kolegą Szafkowskim rozpoczęliśmy organizowanie systematycznej odbudowy (...) Praca była ciężka i decyzje trudne.
DOM KULTURY PAFAWAG
Niespełna trzy lata po budowie żłobka nastąpiło uroczyste otwarcie Zakładowego Domu Kultury Pafawag. Był 21 maja 1953 r. Moment długo wyczekiwany. Zwłaszcza że powstanie tego obiektu nie odbyłoby się bez zaparcia i dążenia do celu garstki kobiet – inicjatorek powojennego życia kulturalnego na Nowym Dworze. Podobnie jak w przedszkolu, i tu Szpakowski zaprojektował element dekoracyjny. Jednak tym razem była to nie polichromia, a plafon, będący jednym z niewielu jego przykładów sztuki użytkowej. Warto dodać, że w owym czasie w Pafawagu pracował również wspomniany wcześniej, wrocławski artysta Jerzy Rosołowicz.
Plafon, jak podaje literatura przedmiotu, został zapamiętany jako coś niezwykłego. Nie powstałby bez zaangażowania dwóch malarzy, którzy kopiując przygotowane kalki, oddali projekt. Precyzyjny, matematycznie obliczony, był zbudowany z meandrów tworzących jego kompozycję. Odnosił się do klasycznego ładu i porządku, gdzie podejmowanym przez Szpakowskiego zagadnieniem – znów – był rytm.
Dom Kultury z początkiem lat 60. przeszedł kapitalny remont. Rozwijał się. Zrzeszał aktorów, gościł spektakle teatralne m. in. Powszechnego Teatru Dramatycznego. Organizowano w nim odczyty, wystawy i spotkania pracowników. W swej idei wspierał zespoły taneczne i wokalne – Tanwro, Bezimienni, Gemini, czy Partenon. W jego wnętrzu była kawiarnia, biblioteka i sala kinowa. A przygotowany spektakl „Igraszki z diabłem” wystawiany były na całym Dolnym Śląsku ponad 60 razy. Powstał z potrzeby chwili. Trzeba pamiętać, że są to lata 50. Potem, z biegiem czasu, z coraz powszechniejszym dostępem do telewizji i radioodbiorników, domy kultury nie były tak tłumnie odwiedzane. Podobnie na Nowym Dworze. Były lepsze i gorsze momenty; działania mniej lub bardziej angażujące lokalną społeczność. Niektóre w tradycyjny sposób podejmowały propagowanie kultury: działała biblioteka, kino, czy Klub Filatelistów. Organizowano dla kobiet różne kursy.
Po wojnie, razem z Witoldem Romerem, przyjechała do Wrocławia Bożena Michalik. Fotografka, ale też działaczka i edukatorka, która współpracę z Pafawagiem rozpoczęła w 1958 roku. Był wrzesień, Bożena Michalik prezentowała swe prace w zakładowym domu kultury. Duże zainteresowanie doprowadziło do tego, że powstał w Pafawagu Klub Miłośników Fotografii. W przyzakładowym Domu Kultury zatrudnił ją kierownik, Leszek Czarny. Rok w rok przyjmowała kursantów, którzy składali się w ok. 90% z robotników. Władysław Mandyk, Oleksy, Edward Dubicki – to tylko niektórzy z „zapaleńców”, jak pisała Bożena Michalik, dzięki którym powstał Klub.
GALERIA I MUZEUM ZAKŁADOWE
Żaden czyn społeczny w zakładzie nie cieszył się tak ogromnym zaangażowaniem, jak budowa muzeum – to jedno ze zdań podsumowujących znaleziony w prywatnym mieszkaniu dwunastostronicowy tekst zapisany na maszynie, który jest jednym z niewielu dokumentów opisujących ideę powstania pafawagowskiego muzeum zakładowego.
Podobnie jak dom kultury, żłobek, czy klub sportowy, miejsce to powstało z potrzeby chwili. Z poszukiwań styku pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, bo kiedy w 1977 roku je otwierano, Państwowa Fabryka Wagonów istniała już ponad 30 lat. W gazecie zakładowej pisano: unikalne zdjęcia, dokumenty, sylwetki zasłużonych ludzi, pierwsze legitymacje pracownicze (wśród nich legitymacja Tadeusza Mikołaja, literata wrocławskiego, cenionego współpracownika naszej redakcji, pioniera „Pafawagu”). W muzeum ustawiono również precyzyjne modele najnowszych wyrobów fabryki elektrowozów i wagonów. Trzeba to wszystko zobaczyć na własne oczy. Zwłaszcza że było to pierwsze muzeum zakładowe na Dolnym Śląsku. Miejsce przyjmowania gości i delegatów. Mówiące o historii zakładu z różnych stron – rozwoju technologii, produkcji, zaplecza socjalno-bytowego, czy opowieści o istotnych sylwetkach tworzących fabrykę. Na marginesie warto dodać, że galerie zakładowe, czy przyzakładowe muzea funkcjonowały we Wrocławiu również m.in. w Elwro czy Hutmenie.
Zakład stał się mecenatem sztuki. Jednym z pierwszych we Wrocławiu, z jeszcze większymi aspiracjami. Z myślą o stworzeniu pracowni rzeźbiarskiej, gdzie pracownicy mogliby realizować artystyczne pomysły. Jak sądzono, korzyści byłyby obopólne: dla pracowników i artystów. Z Pafawagiem współpracowało m.in. wrocławskie Biuro Wystaw Artystycznych, co z kolei było pokłosiem wypracowanego modelu przez Centralne Biuro Wystaw Artystycznych w Warszawie. Organizowano wystawy, odczyty i spotkania w szkołach i zakładach pracy.
PAFAWAG MIASTU
Co roku 22 lipca, w święto Odrodzenia Polski, na placu Wolności stała muzyczna scena. Nieopodal, w obecnym parku Mikołaja Kopernika, rozgrywały się dedykowane dzieciom gry i zabawy. Na Dworzec Główny wjeżdżał wagon wypełniony kwiatami. Organizowano turnieje wędkarskie, spotkania, festyny, zawody sportowe i uroczyste zwiedzanie zakładu. Wszystko pod nazwą „Pafawag-Miastu”.
Lata 70. to m.in. angaż w porządkowanie osiedla Popowice i pomoc przy budowie ulicy Nowopopowickiej. Budowa Pomnika Żołnierza Polskiego na Oporowie, na co przeznaczono w pafawagowskiej odlewni 600 godzin, czy budowa drugiego toru tramwajowego do Leśnicy, a także oddanie nowych, niebieskich tramwajów dla miasta Wrocław. Nie ma we Wrocławiu drugiego przedsiębiorstwa, które dla swojego miasta zrobiłoby tak wiele – czytamy w publikacji wydanej z okazji 40-lecia istnienia zakładu. Kilka słów dalej mowa jest o tym, że Wrocław kojarzono Pafawagiem, a Pafawag z Wrocławiem. To, co zakład wykonał dla miasta, przez szereg lat było pamiętane. Zaś impreza okolicznościowa pod nazwą „Pafawag Miastu” była tylko jednym z komponentów tego, co pracownicy Pafawagu wykonali na rzecz Wrocławia. Bogato dekorowana, wesoła i ludyczna. Z pokazem zakładowych kół tanecznych i wokalnych. Była prezentacją zakładu, ale też elementem zacieśnienia więzi z pozostałymi mieszkańcami Wrocławia i wypracowywanej humanizacji pracy.
TURYSTYKA
O kolektywizacji mówiono także w turystyce. I tu ważnym prymatem była zbiorowa organizacja wypoczynku, a zwłaszcza jej dostępność wśród powojennego społeczeństwa robotniczego. Co niedzielę z Pafawagu odjeżdżały wycieczkowe autokary, które dumnie oznaczone logo zakładu prowadziły do Radkowa, Sułowa, czy w wakacyjnym sezonie do Krynicy Morskiej i Świnoujścia. Pafawag swój pierwszy ośrodek miał już w 1946 roku. Był to dom wczasowy „Wang” i „Lot” w Bierutowicach. Przy czym, jak podaje literatura, pierwsi pracownicy Pafawagu niechętnie tam zaglądali. Było to dla nich nowością, do której dopiero musiano się przekonać. Jak podają dane w 1952 roku na wypoczynek z kilkutysięcznej załogi Pafawagu wyjechało 100 osób, w 1954 było ich już 285. Marzenia jednak sięgały dalej. Zakładano, że w 1955 roku na wypoczynek do ośrodka wczasowego przyjedzie 530 pracowników. Z przekazów wynika także, że najchętniej odwiedzany na przestrzeni lat był ośrodek w Sułowie. W sumie jest tam 105 domków, gdzie mogło przebywać jednocześnie 420 osób. To co tam zostało po dawnej fabryce Pafawag, to metaloplastyka z logo zakładu, czy świetlica z makietą wagonu 132 A pamiętająca świetność fabryki. Obecnie mimo prywatyzacji nadal częściowo przynależy do Stowarzyszenia Byłych Pracowników Pafawag.
Pafawag posiadał swój Oddział Zakładowy PTTK „Pafawag". Za jego pomocą organizowano rajdy, zloty, wycieczki po Polsce czy krajów zaprzyjaźnionych - do Rumunii, Węgier, Czechosłowacji, Rosji, czy NRD. Jednak, co istotne, towarzyszyły temu skrzętnie prowadzone kroniki. To z nich dowiadujemy się o odbytych wycieczkach i prowadzonej kulturze turystyczno-wypoczynkowej. Natomiast z punktu oprawy plastycznej są one również przykładem amatorskiego zastosowania dekoracji dziejopisów z zakresu turystyki. PTTK zrzeszało miłośników turystyki pieszej, kolarskiej, czy kajakowej. Była to największa społeczna organizacja turystyczna, z czego jak podają dane z 1964 roku, aż 126 tyś. członków pochodziło z kół zakładowych.
Tworzono kroniki. W nich zazwyczaj znajdowały się pieczątki, pocztówki ze zwiedzonych miejsc, ale też opisy ważnych krajoznawczych wydarzeń, jak np. zloty metalowców, międzyzakładowe wycieczki integrujące pracowników, czy kolejne działania mające na celu rozbudowę ośrodków wypoczynkowych. Dla kulturoznawcy, antropologa, czy historyka sztuki są to ciekawe przykłady amatorskiej kultury wizualnej tamtych lat; jeszcze nie do końca zbadanej w obszarze turystyki, a z pewnością wartej uwagi w gronie specjalistów. Te pafawagowskie kroniki zazwyczaj tworzył Henryk Jankowski – wieloletni pracownik i członek rady zakładowej. Część z nich jest anonimowa; wielce prawdopodobne, że kronikarzy było wielu. Natomiast istotny jest fakt, że można spojrzeć na nie z dwóch perspektyw: jako faktograficzne zapisy lub przykłady ówczesnej kultury wizualnej: amatorskiej i zapomnianej, a z pewnością wartej przypomnienia.
Państwowa Fabryka Wagonów Pafawag to doskonały przykład idei humanizacji pracy. Jeden z wielu, bo tego typu działania były obecne w każdym zakładzie przemysłowym. Był to pierwszy zakład przemysłowy uruchomiony w powojennym Wrocławiu, dlatego też miał ogromny wpływ na miasto i jego rozwój. Plasował się też od samego początku na styku produkcji przemysłowej z budowaną po 1945 r. kulturą wizualną, teatralną, czy muzyczną; nie zapomnijmy jednak, że ciągle kreowaną przez władzę.
Do Pafawagu przyjeżdżały do pracy rzesze ludzi, a co za tym idzie zatrudnieni byli tutaj jedni z pierwszych plastyków dbających o oprawę wizualną zakładu. Częstokroć propagandową, wpisującą się w ideę socjalizmu. Tak samo jak propagowana w okresie PRL-u idea humanizacji pracy.
Iwona Kałuża