Legnica

wróć


 

Miasto klawiatur

 

Większość pionierów, oszołomiona i oślepiona nieograniczonymi możliwościami, nie potrafiła sobie znaleźć zamieszkania. Nawet ja, choć z doktorskiej rodziny, traciłem chwilami zdrowy rozsądek na widok tych nagromadzonych przez wieki dóbr, a co dopiero ci biedacy z suteren i lepianek, którzy w życiu niewiele więcej zaznali poza ciężką pracą i marnym zarobkiem. Ci “bezdomni” sypiali obok stołówki, a dniem chodzili, zwykle po kilku, od willi do willi, nie mogąc podjąć decyzji. Temu nie odpowiadało, że weranda wychodziła na północ, fortepian był w nieodpowiednim kolorze; okna to za duże, to za małe; żyrandol nie przypadł do gustu; nie takie meble.

Jan Kurdwanowski, “Odzyskiwanie miasta. Wysiedlanie Niemców” [w:] “Teatr miasta. Miasto teatru”, oprac. Robert Urbański, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Legnica-Wrocław 2003].


 

Nie dowiemy się nigdy, z jakiej legnickiej fabryki mógł pochodzić ten fortepian “w nieodpowiednim kolorze” z tużpowojennych czasów Legnicy. Źródeł jego pochodzenia mogło być co najmniej kilkanaście. Oprócz najważniejszego zakładu E. Seilera, w przedwojennej Liegnitz produkcją fortepianów zajmowały się również na skalę przemysłową warsztaty m.in. E. Sponnagela, F. Liehra, G. Trübischa czy A. Schneidera. Gdybyśmy mówili o pianinach, liczbę legnickich producentów musielibyśmy powielić. Nie wspominając lokalnych o producentach mechanizmów i klawiszy. Łącznie daje to sumę ponad dwudziestu wytwórców związanych ściśle z pianinami czy fortepianami. Można znaleźć spisy przejmowanych w 1945 r. legnickich zakładów przemysłowych, z których wynika, że - poza dawnymi Seilerowskimi obiektami zlokalizowanymi przy ul. Senatorskiej - fabryki zajmujące się produkcją pianin czy fortepianów, bądź podzespołów do nich znajdowały się również przy ul. Sądowej, Piastowskiej czy Franciszkańskiej.

Myślę o tym wszystkim, wspominając totalnie rozstrojone, i niedające się do końca nastroić pianino Sponnagela w domu rodzinnym mojej żony. A tło historyczne Legnickiej Fabryki Pianin i Fortepianów? Urodzony w podlubińskich Rynarcicach Eduard Selier nie był jedynym znanym przemysłowcem w swojej rodzinie: jego brat Adolph we Wrocławiu prowadził znakomitą pracownię, a właściwie instytut witrażowy, natomiast August w Zgorzelcu założył ceniony zakład szklarski, zajmując się m.in. produkcją kościelnych żyrandoli. Eduard zanim został legnickim potentatem, zajmował się od 1835 naprawą i strojeniem fortepianów, ale w 1849 r. przy ul. Wrocławskiej otworzył własny warsztat, który następnie wędrował od obecnych ulic Złotoryjskiej po Ojców Zbigniewa i Michała, aby w końcu w 1874 roku znaleźć się przy ul. Senatorskiej w budowanym dwa lata obiekcie, w którym pracowało ponad 100 osób. Produkty sygnowane nazwiskiem Seilera był w owym czasie synonimem renomy i solidności. Sam założyciel zmarł rok później, ale jego spadkobiercy doprowadzili firmę do rozkwitu, unowocześniając konstrukcję produkowanych pianin i fortepianów. Powstały filie we Wrocławiu i Berlinie, Hamburgu i Dreźnie. Przed pierwszą wojną liczba pracowników wzrosła do 350. Powstawały więc dodatkowe budynki fabryczne. W jednym z nich urządzono w 1923 roku salę koncertową. Pięć kat później padł rekord: wyprodukowano 2675 instrumentów.

Powstanie w 1947 r. Zjednoczonych Zakładów Przemysłu Muzycznego przekreśliło historię fabryk funkcjonujących w Gdańsku, Rawiczu, Kłodzku i Brzegu. Zakłady te skomasowano, park maszynowy, którego nie wywieźli żołnierze radzieccy, najprawdopodobniej przewieziono do Legnicy przy ul. Senatorskiej. Odtąd rynek produkcji rodzimych fortepianów i pianin podzielił się na Legnicę i kaliską Calisię, których produkcja przez ponad 50 lat sięgnęła odpowiednio 130 i 120 tysięcy wyprodukowanych instrumentów. Obie te fabryki korzystały z mechanizmów produkowanych przez Dolnośląską Fabrykę Instrumentów Lutniczych w Lubinie.

 

Legnica 2020? Fabrykę zlikwidowano w 1998 r. Obiekty po dawnej Seilerowskiej fabryki fortepianów stoją puste. Gdzieniegdzie można znaleźć jakieś zakurzone klawiatury, jak cmentarne kwiaty. Mówi się o projektach deweloperskich, być może nawet na miarę tych w Kalisza, gdzie budynek po fabryce Arnolda Fibigera zrewitalizowano dzięki wartej dziesiątki milionów złotych inwestycji. Póki w Legnicy co to melodia przyszłości. Ostatnio przypomniano sobie o kulturotwórczej roli tego miejsca po śmierci Lecha Raczaka, który w 2009 r. na terenie Legnickiej Fabryki Pianin i Fortepianów zrealizował “Sonatę legnicką”. Podwójna szkoda: że o legnickich “fortepianach” przypomniano sobie w tak ponurym kontekście, i że tylko na chwilę.


 

 

Źródła: 

Marcin Makuch, "Sekrety Legnicy", Łódź 2015;

 

http://arspolonica.ocross.net/

 

 


 

Oprac. Grzegorz Czekański

Zrealizowano w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.