Anna Rumińska: Lokalność po dolnośląsku
Lokalny jest rolnik, produkt, pejzaż, wzór, strój, program, czas, fundusz lub… krajobraz. Lokalna jest żywność, tradycja, architektura, pogoda oraz… wspólnota lub społeczność. Lokalność to wyraz, który robi obecnie oszałamiającą karierę. Wszystko, co lokalne, jest w cenie, ba! Lokalne może być droższe. Czy powinno? Nie tutaj czas na oceny. Ważne, że „lokalny” to na Dolnym Śląsku znaczy obecnie „lepszy”. Jednak nie zawsze.
Recepcja określenia „lokalny” różnicuje się środowiskowo. Niektórzy sądzą, że jego pozytywna waloryzacja jest często odwrotnie proporcjonalna do zamożności i wprost proporcjonalna do gęstości zatrudnienia. Inaczej mówiąc: im ludność uboższa (czyli mniej podróżująca) oraz im bardziej rozproszona zabudowa (czyli bardziej wiejska i mniej miejska), tym mniej ceni to, co lokalne, swoje, a tym bardziej zachwyca się tym, co obce, nieznane, odległe, zagraniczne. Wbrew takim opiniom wiemy wszyscy, że nie jest to do końca prawda. Można spotkać niezamożne i mieszkające na wsi, a jednak miłujące swoje sąsiedztwo, otoczenie, zasoby swej wsi, tradycje, historię i tak dalej. Wszelkie uogólnienia są tutaj nie na miejscu – łatwo można kogoś zeźlić lub urazić. Tylko jakościowe badania terenowe mogłyby dać na to jakieś rzetelniejsze światło. Ankiety ilościowe nic tu nie pomogą, zbyt mocno są obarczone błędem generalizacji.
Na przykładzie lokalnej architektury miast i wsi Dolnego Śląska można jednak zauważyć, że preferencje stylistyczne często lokują się jednak bliżej wzorców nielokalnych. „Lokalny” oznacza tu zlokalizowany na Dolnym Śląsku. Nie oznacza jednak genetyki lokalności, czyli spójności z lokalnymi wzorcami, zwyczajami, tradycją. I znów – nie jest to uogólnienie dotyczące populacji lub przestrzeni całego regionu. To spostrzeżenie dotyczące jedynie niektórych miejscowości. Badania terenowe – to coś, co rozwiewa wątpliwości. Na Dolnym Śląsku mamy dwadzieścia sześć pięknych powiatów[1], więc realizacja badań terenowych zajęłaby trochę czasu, ale dostarczyłaby cennych informacji.
Zamożność wpływa więc w pewnym stopniu na percepcję tego, co lokalne, a przede wszystkim na zrozumienie i kultywowanie dolnośląskich wzorców architektonicznych np. w architekturze mieszkalnej. Wzorce te różnicują się terytorialnie. Obszary górskie to budynki np. przysłupowe lub tyrolskie z ostrym spadzistym dachem (nachylenie 40–45 st.), a na nizinach królują proste, nieotynkowane „stodoły” z cegły z łagodniejszymi dachami (nachylenie 30–40 st.). Te pierwsze są pielęgnowane i otaczane ochroną konserwatorską, traktowane są jako zabytki, czyli świadczą o tożsamości architektonicznej danego obszaru. Te drugie skazane są na wymarcie, a konkretnie: otynkowanie, ponieważ rzadko mają status zabytku – są wciąż liczne w krajobrazie regionu, ale powoli i po cichu zanikają. Wielka szkoda.
W tym właśnie miejscu ma znaczenie zamożność właścicieli architektury mieszkalnej. Ceglana ściana nieotynkowana z zewnątrz to ryzyko zawilgocenia, chłodu i mrozu. Ocieplenie nakładane na nią jak kożuch podwyższa standard bytowania i całkowicie zmienia wizerunek tej architektury,a tym samym otoczenia – wizerunek wsi. W tym kontekście działania modernizacyjne, jakie mieszkańcy podejmują względem swych prywatnych domostw, nie są do końca prywatnymi, mają bowiem ścisły związek z pejzażem miejscowości. Jeśli sołtys, burmistrz, rada sołecka lub miejska rozumieją ten fakt i potrafią przekonać mieszkańców do jednolitości architektonicznej, wówczas osiągają sukces w postaci ujednoliconego wizualnie krajobrazu wsi lub miasteczka. Przekłada się to bezpośrednio na trzy aspekty równie ważne dla życia mieszkańców i ich osobistego samopoczucia: na jej 1) atrakcyjność turystyczną, 2) wzrost tożsamości lokalnej, 3) poczucie bezpieczeństwa. Nie tylko mieszkańcy, ale i turyści lepiej czują się w przestrzeni jednolitej stylistycznie i wolnej od nadmiaru bodźców przestrzennych, przede wszystkim reklam i zróżnicowania materiałowo-kolorystycznego fasad.
Wracając więc do zamożności: jeśli właściciela stać na docieplenie ceglanego domu, to najpewniej to zrobi. Paradoksalnie – na szczęście niektórych na to nie stać, więc nadal możemy cieszyć oczy i foldery reklamowe pejzażami wiosek z ceglanymi domami, stodołami, oborami… Ich mieszkańcy mają zgoła odmienne zdanie na ten stan. Na szczęście co raz więcej inwestorów pozostawia ceglane ściany bez ocieplenia, ale są to wciąż sporadyczne przypadki, więc trudno mówić o trendzie. Działania urzędów gminnych, powiatowych i marszałkowskiego winny podejmować takie właśnie debaty i przekonywać mieszkańców co do wartości dawnych wzorców architektonicznych – w interesie wszystkich „lokalsów”. Nie wolno jednak robić tego bez podejmowania tematu dofinansowania docieplenia w inny sposób niż tylko kontynuacja choroby zwanej pastelozą, czyli oklejenie go styropianem i potraktowanie farbą w kolorze wybranego kwiatka.
Warto więc zgłębić stan zamożności mieszkańców regionu. Nie tyle daje to pogląd o kondycji architektury, ale wyobrażenie o szansach dialogu o kontynuacji tradycyjnych wzorców architektonicznych. Zamożność daje pogląd na temat koncentracji uwagi mieszkańców na tematach przyziemnych i abstrakcyjnych, a do takich należy problem spójności architektonicznej pejzażu architektonicznego – ruralistycznego (wsi) lub urbanistycznego (miast).
Współczesne analizy zamożności Dolnego Śląska przynoszą wnioski, że nagły wzrost rozwoju regionu nastąpił w 2004 roku, dzięki czemu Dolny Śląsk zbliżył się do regionu drezdeńskiego, porównawczo zestawianego w „Analizie SWOT Dolnego Śląska”, a w którym to regionie stwierdzono wyższy poziom zamożności mieszkańców niż po stronie czeskiej. Regionem drezdeńskim badacze nazywają funkcjonalną (nie administracyjną) grupę kilku powiatów stanowiącą jedną z trzech części kraju Saksonia. Jest to o tyle ważne, że kraj ten ma z Dolnym Śląskiem od dawna ścisłe związki. Warto przytoczyć choćby dwa aspekty. Pierwszy to osadnictwo niemieckie między innymi z Saksonii, które zasiliło Dolny Śląsk w XIII wieku i rozwinęło masowe lokacje miast na prawie magdeburskim. Kolonizacja niemiecka przybrała wówczas olbrzymie rozmiary. Jan Harasimowicz pisze, że około 1300 roku na Śląsku było już około stu trzydziestu miast. Drugi aspekt to wizerunek Dolnego Śląska, a szczególnie Karkonoszy w sztuce między innymi saksońskich artystów, np. Ericha Fuchsa urodzonego w Magdeburgu, który mieszkając na ziemi dolnośląskiej, rozsławił ją w swych akwafortach opisanych przez Arkadiusza Dobrzynieckiego. Autor stwierdza, że Erich Fuchs był jednym z najpopularniejszych i najdojrzalszych artystycznie grafików tworzących weduty styczne wizerunki śląskich gór. Jest to niejako niemiecka klamra wpływów, jakie Saksonia, a szczególnie Magdeburg, wywarła na region Dolnego Śląska.
W 2004 roku Dolny Śląsk jest jednym z regionów o najszybszym tempie rozwoju na obszarze Unii Europejskiej. Mimo to, oraz mimo wyżej wymienionych wpływów saksońskich, region nadal odbiega od pogranicza czeskiego i niemieckiego, a poziom PKB jest ogólnie niższy w Polsce i Republice Czeskiej niż w Unii Europejskiej, co stwierdza Mirosława Klamut z zespołem. Według autorów „Analizy” Dolny Śląsk pod względem PKB plasował się powyżej średniej (109 PKB per capita), lecz zwykle daleko za regionem mazowieckim (160,1 PKB per capita). Dolny Śląsk był według „Analizy” w czwórce województw, które przekraczają średnią krajową, odnotowano też tutaj najszybszy postęp, dzięki czemu zajmuje drugie miejsce w kraju i wykazuje tendencję wzrostową. Takie są dane ogólne w skali województwa. Lokalne są mniej optymistyczne, bo Wrocław, stolica regionu, zajmuje pierwsze miejsce w Polsce pod względem stosunku długu do przychodu.
Jako czynniki hamujące wykorzystanie potencjałów regionu badacze wymieniają odpływ młodych specjalistów oraz wciąż słabe warunki bytowe i warunki pracy mieszkańców, zarówno na terenach miejskich, jak i wiejskich. Stwierdza się też wiele obszarów wymagających rekonstrukcji strukturalnej, słabą mobilność wewnątrzregionalną, słabą motywację powrotową emigrantów, stosunkowo słabe związki emocjonalne z regionem wymagające wzmacniania, wysoką stopę bezrobocia, bardzo słaby poziom identyfikacji mieszkańców z miejscem zamieszkania, a tym samym narastający proces depopulacji, a w nim ucieczka kapitału ludzkiego. Raport Grzegorza Węcławowicza z zespołem dowodzi postępującego spadku przyrostu naturalnego oraz wysokiego wskaźnika urbanizacji regionu (71%). Spadek naturalny jest dodatni na obszarach wiejskich, co w kontekście niskiej identyfikacji terytorialnej stawia tereny wiejskie na pozycji wiodącej pod względem potencjału rozwojowego województwa.
Od czasów średniowiecza notować można stały wzrost zamożności dolnośląskiego mieszczaństwa i szlachty, która przybyła tu w większości z ziem niemieckich. Zdarzały się też przypadki przejścia w ubóstwo lub niewolę w wyniku przestępstw lub zadłużenia, o czym pisze Marek Cetwiński. Wyjątkiem pod względem proweniencji byli na przykład przybysze z Walonii, którzy zasilili populację między innymi obszarów górskich. Powstawało tam w XIII wieku wiele wiosek górniczych, również w drugiej fali osadnictwa, to jest w połowie XVI wieku. Na terenach nizinnych zbudowano wiele nowych miast, których w połowie XIV wieku było na Dolnym Śląsku dziewięćdziesiąt. Między nimi lokowały się liczne wsie. Poziom życia był w nich zupełnie inny niż w miastach. Źródła dowodzą, że rycerstwo i szlachta bogaciło się i ubożało, wzrastała też zamożność wielu chłopów, którzy nadając część swej ziemi w lenno uboższym chłopom lub zatrudniając ich w swych majątkach i obciążając poddaństwem, dowodzili swej zamożności. Nie tylko rycerze pełnili funkcje sołtysów zasadzonych, także chłopi, więc była to okazja do wzbogacenia. Popularne było zbiegostwo chłopów do miast, bo „powietrze miejskie czyniło wolnym”, wielu mieszkańców wsi miało zatem okazję wzbogacenia się w mieście, a przypadki takie opisuje Marek Cetwiński, choćby w opisie. Trudno skrótowo oszacować poziom zamożności dawnej ludności, ponieważ źródła nie podają stosownych danych, szczególnie w odniesieniu do plebsu i biedoty chłopskiej, trudno zatem wnioskować o zmianach w ujęciu synchronicznym. W XII wieku poziom urbanizacji wynosił 30%, w XVIII 27%, więc wynika z tego, że przez wiele lat utrzymywało się nasycenie miast ludnością. Oznacza to, że w pewnym momencie wzrost zamożności mieszczan stanął w miejscu i trwał niezmiennie do XVIII wieku. W tym czasie na obszarach wiejskich postępowało dalsze osadnictwo, rozdrobnienie gruntów, uwarstwienie chłopów i pogłębienie pańszczyzny, a los biedoty pogarszał się. Ewidentnie wioski dolnośląskie ubożały, a uzależnienie chłopów rosło, podczas gdy rosły wpływy i uposażenia możnych i bogatych kmieci. Dlatego opis średniowiecznych i nowożytnych dziejów Dolnego Śląska wzmocniony tłem współczesnym pozwala więc stwierdzić bardzo ogólnie, że ludność niższych stanów sukcesywnie ubożała, a wyższych wzbogacała się. Pośrodku pozostają przypadki wyraźnej zmiany majątku i statusu społecznego. Istnieje wiele wsi i miast dawniej prosperujących, a obecnie nieistniejących i wciągniętych administracyjnie przez silniejsze miejscowości. Są też w regionie miejscowości, które całkowicie podupadły i zniknęły nie tylko z map, ale także z pejzażu, jak na przykład Miedzianka opisana przez Filipa Springera. Miasteczko odnotowano już w średniowieczu, prężnie rozwijało się aż do XIX wieku. W Prusach było ponoć najmniejszym miastem. Był tu browar, dwa szynki i czterech fryzjerów, a na gości czekało dwadzieścia siedem miejsc noclegowych. Zostało to całkowicie zaprzepaszczone wyzyskiem miasta w latach 1945–1954. Dalsze lata dopełniły upadku, w 1972 roku wysiedlono ostatnich przetrwałych tam mieszkańców. Ten okres zaledwie dwudziestu siedmiu lat jest mikroskopijny w kontekście kilkusetletniej wcześniejszej historii tej miejscowości.
Specyfika struktury zamożności współczesnego Dolnego Śląska to według badaczy postępujące zróżnicowanie majątkowe mające swoją genezę z fatalnym zarządzaniu zasobami ludzkimi w przeszłości. Irena Kostrowicka zwraca uwagę na dualizm agrarny, który spowodował różnice w rozwoju rolnictwa w Europie wschodniej i zachodniej. Różnice przybierają jednak nie tylko skalę kontynentalną, ale przede wszystkim wewnątrzregionalną. Ściśle z tym związane jest rozwój przedsiębiorczości mieszkańców, który w regionie oceniany jest przez analityków na wciąż zbyt słaby. W dawnych wiekach przedsiębiorczość mieszkańców przybierała formułę rzemieślniczą i handlową w miastach, a handlową i rolnicza we wsiach. Domeną rozwijających się szybko miast było też rzemiosło rozmaitego typu. Jan Lubieniecki pisze, że w Kamiennej Górze w połowie XIV wieku działały cztery cechy rzemieślnicze: krawców, piekarzy, rzeźników i szewców. Najważniejszą pod względem ekonomicznym grupę trwałych mieszczan, to jest rzemieślników, wojny osłabiały w znaczący sposób. Natomiast w Lubinie, w którym jeszcze w 1629 roku kwitło sukiennictwo reprezentowane przez czterystu majstrów, liczba ich zmalała do dwustu dwudziestu siedmiu w 1629 roku. Dalsza historia miasta dowodzi ciągłej jego zdolności do rewitalizacji społecznej. Wprawdzie liczba majstrów-sukienników wciąż drastycznie malała (dziewięćdziesiąt osób w 1762 roku), ale odrodziła się w zaledwie trzydzieści lat. W 1799 roku zliczono już stu trzydziestu siedmiu majstrów. Na tym tle imponująco prezentuje się historia wsi Kadłub Wolny na Opolszczyźnie, o którym piszą Dominika Kossok i Martin Wacławczyk. Od XVI wieku, gdy kilku tutejszych kmieci wykupiło majątek miejscowego rycerza stolnika, postępuje wzrost zamożności mieszkańców wsi, jak oceniają autorzy, przede wszystkim dzięki spółdzielczej własności (która jest historycznym ewenementem w skali Europy trwającym ponad czterysta lat), sile społeczności lokalnej we wsi, umiejętnościom obronienia własnych praw majątkowych, a także zasobom leśnym, na których wzbogacili się ich przodkowie.
Anna Rumińska
Bibliografia:
- M. Cetwiński, „Rycerstwo śląskie do końca XIII w.”, Wrocław 1980.
- A. Dobrzyniecki, „Z Saksonii na Śląsk. Wczesne prace Ericha Fuchsa”, Jelenia Góra 2014, s. 77–102.
- J. Harasimowicz, „Dolny Śląsk”, Wrocław 2007.
- M. Klamut, E. Pancer-Cybulska, E. Szostak, „Analiza SWOT dla Dolnego Śląska”, [w:] Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego [online], dostęp: 15.10.2014], dostępny w Internecie na stronie: http://www.umwd.dolnyslask.pl/fileadmin/user_upload/Rozwoj_regionalny/SRWD/poprawionySWOTwtorek1.pdf.
- D. Kossok, M. Wacławczyk, „Wspólnota lasów drobnowłościańskich wsi Kadłub Wolny. Konkurs: Moja Wieś Moje Miejsce”, [w:] Kraina Dinozaurów [online], [dostęp: 15.10.2016], dostępny w Internecie na stronie: http://www.krainadinozaurow.pl/app-content/data/strony/konkurs/opowiadanie_lub_legenda/Kadlub-Wolny-Historia-wsi.pdf.
- J. Lubieniecki, „Kamienna Góra ma 750 lat”, [w:] „Dolny Śląsk”, nr 7/99.
- I. Kostrowicka, „Historia gospodarcza Polski XIX-XX wieku”, Warszawa 1978.
- F. Springer, „Miedzianka. Historia znikania”, Wołowiec 2011.
- G. Węcławowicz, M. Łotocka, A. Baucz, „Rozwój miast w Polsce. Raport wprowadzający Ministerstwa Rozwoju Regionalnego”, Warszawa 2010.
[1] Lista powiatów: http://bip.umwd.dolnyslask.pl/dokument,iddok,1351,idmp,25,r,o.