Matematyka

wróć


 

*

 

Bardzo chciała pracować na drogach. Mówię jej: daj spokój, zimno w dupę, nie ma nawet miejsca, żeby się załatwić. Ale się uparła. Robiliśmy drogę do Zgorzelca od ronda w Jeleniej Górze. W końcu dyrektor powiedział: „Panie Andrzeju, niech pan ją weźmie na przeszkolenie”. Pomyślałem, dobra, ja ją tutaj zniechęcę, gdzie się będzie kobieta pałętała wśród tych chamów i złodziei.

Była zima. Każdego, kto przychodził w pierwszy dzień, sprawdzałem na niwelacji. Niwelacja to mierzenie wysokości. Dostajesz przekrój podłużny, jak przebiega trasa, masz podane rzędne i idziesz z niwelatorem wszystko zmierzyć. Każdy na tym wpadał. Po jakimś czasie przysyłali mi kierowników budów, żebym ich uczył niwelacji, bo gamonie nie umieli.

Przyszła, wzięła niwelator, dostała starego Frania do pomocy i poszła. Miała zniwelować odcinek na około cztery kilometry. Wróciła fioletowa po dwóch albo trzech godzinach. Trochę odtajała i zabrała się do liczenia. Trzy kilometry to bardzo dużo pomiarów. W niwelacji robi się rachunek zamknięty – wychodzi się z punktu, do którego się wraca, dlatego na końcu obliczeń wynik musi wynosić zero. Pytam:

– Ile ci się nie zgadza?
– Piętnaście metrów.
– Wypierdalaj. Bierz sprzęt i idź zmierzyć jeszcze raz.

Naprawdę tak powiedziałem. Wróciła za kilka godzin i okazało się, że nadal się nie zgadza. Sprawdziłem obliczenia i mnie też wyszło piętnaście metrów różnicy. Miałem takiego kumpla Rysia, który pracował w geodezji i jeździliśmy razem autobusem do domu. Mówię do niego:

– Rysiu, co jest, cholera jasna, na tym odcinku nie zgadza się niwelacja o piętnaście metrów!
– A w jakim systemie masz podane repery?
– Jak to w jakim systemie? – W użytku jest kilka siatek geodezyjnych. Projektant mógł wziąć jako punkt odniesienia Genewę albo Berlin. Różnica między tymi siatkami wynosi około piętnastu metrów.

Okazało się, że gość, który przygotował projekt, nie zastanawiał się i przepisał z mapy punkty wysokościowe z dwóch różnych siatek. Dobrze zrobiła niwelację, to projekt był źle sporządzony.

 

 

**

 

Drugą podstawową rzeczą jest tyczenie łuków. Daję jej teodolit[1] i mówię:

– Masz tutaj projekt łuku, zrób pomiar kątów, żeby wytyczyć go w terenie.

Mierzy, przychodzi do mnie i mówi:

– Wiesz co, nie zgadza się kąt, który jest w projekcie.
– Jesteś pewna?
– Tak.

 

No to ja wracam do firmy, biorę telefon i dzwonię do projektanta.

– Proszę pana, co pan tu namieszał, nie zgadza się kąt łuku. Z mapy pan to wziąłeś czy co?

 

Facet w Krakowie mieszka i mówi, że w takim razie on jutro przyjedzie. Następnego dnia rano Ela schodzi z piętra w hotelu robotniczym i wsiada do auta.

– Słuchaj, przyjedzie projektant od tego łuku.
– Jak to?
– Mówiłaś, że się nie zgadza, no to zaraz do niego zadzwoniłem.
– Ale sprawdziłeś to?
– Nie, a po co miałem sprawdzać, skoro tak powiedziałaś.

 

Patrzę, przyjechał taki mały ten projektant. Ustawiłem teodolit pod swój wzrost i patrzę.

– No wie pan, przecież to jest krzywe jak nie wiem – a facet taki niski, że nie sięga do okularu, żeby samemu zobaczyć
– Nie no, ja panu wierzę, trzeba to przerysować.
– Ma pan tutaj tabele, możemy z tego skorzystać.

No i gość narysował znowu i podpisał. A Ela potem mówi:– Ty wariacie, co ty robisz, trzeba było chociaż zerknąć, zanim zadzwoniłeś!

Odpowiedziałem:

– Słuchaj, musisz być odpowiedzialna za to, co robisz.

 

***

 

 

Do Poznańskiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych Ela trafiła przez koleżankę z technikum drogowego, która po ślubie wyjechała do Stargardu Szczecińskiego i zwolniła etat. Ela miała dwadzieścia dwa lata. Mieszkała wtedy w Gliwicach i studiowała budownictwo na Politechnice Śląskiej. Profesor od matematyki pomylił rubryki w studenckim dzienniku i wpisywał wszystkie oceny o wiersz niżej. Błażejczak była pierwsza na liście i pod koniec roku nie miała żadnych ocen.

Prymusi niesłusznie dostali mierne, a średni uczniowie same piątki. Ale nie było z kim dyskutować. Profesor, z pochodzenia Niemiec, wykorzystał program ponownego łączenia rodzin i wyjechał na zawsze za zachodnią granicę. Większość jej grupy miała powtarzać drugi rok. Ela zamiast przymusowej dziekanki wybrała pracę w Cieplicach. Spakowała się z ciasnej stancji na znienawidzonym Śląsku i wyjechała szukać szczęścia na Dolnym Śląsku.

 

****

 

Mieli koło trzydziestki, kiedy próbowali dostać się na studia na Politechnice Wrocławskiej. Andrzej pomagał jej przed egzaminem i tłumaczył trudniejsze zadania z fizyki. Razem weszli na salę, ale nagle poczuł, że ma pustkę w głowie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył. Ze stresu zostawił białą kartkę i wyszedł. Ela rozwiązała wszystkie zadania i znowu miała studiować na budownictwo. Wtedy Andrzej powiedział: „Dobra, skoro dostałaś się na studia, to ty zajmujesz się liczeniem, a ja biznesem.”

 

 

*****

 

Skończyła studia bez prawa używania tytułu. Jedną z dwóch prac końcowych był projekt mostu we Wrocławiu. Katedra mostów była najbardziej napuszonym instytutem budownictwa. Umawiała się z prowadzącym przedmiot, dzwoniąc z Nadleśnictwa w Szklarskiej Porębie. Raz przyjechała na konsultacje piętnaście minut przed czasem. Wyprosił ją. Dwie minuty przed umówionym spotkaniem nauczyciel wyszedł z sali, zamknął drzwi i nie wrócił. Przed następnymi konsultacjami grzecznie czekała pod drzwiami. Znowu wyszedł, przemaszerował jej pod nosem i zniknął. Więcej nie przyjechała. Na zawsze spaliła most prowadzący do magisterki.

 

 

 

Karolina Błażejczak

 


[1] Teodolit i niwelator to instrumenty geodezyjne stosowane podczas budowy dróg. Teodolit służy do mierzenia kątów, niwelator do mierzenia wysokości.