Robert Skrzypczyński: Miasto-ogród a Oborniki Śląskie
Spacerowanie po Obornikach Śląskich, niewielkim mieście położonym ok. 25 km na północny-zachód od centrum Wrocławia, przywodzi na myśl przechadzkę po dużym ogrodzie. Przyczyniają się do tego chociażby obfitość zieleni w formie parków, szpalerów drzew czy prywatnych ogródków, otoczenie zalesionymi wzgórzami czy historyczna zabudowa willowa obecna w znacznej części miasta. Określenie „miasto-ogród” nasuwa się samo, dobrze oddając charakter Obornik.
Zieleń w Obornikach (fot.1 – Iga Solecka, fot. 2, 3 – Robert Skrzypczyński)
Warto jednak pamiętać, co „miasto-ogród” oznacza we współczesnej ubranistyce. A oznacza coś więcej – wizjonerską (trzeba powiedzieć: utopijną) koncepcję urbanistyczną z przełomu XIX i XX w., w której zieleń była faktycznie istotnym, ale bynajmniej nie jedynym aspektem poprawy warunków życiowych mieszkańców dużych miast.
Termin ten użyty został po raz pierwszy w wydanej w 1898 r. książce To-morrow: A Peaceful Path to Real Reform autorstwa Ebenezera Howarda (lepiej znana pod tytułem drugiego wydania z 1902 r. – Garden Cities of To-morrow). Howard opisuje w niej opracowany przez siebie model miasta satelickiego będącego odpowiedzią na bolączki XIX-wiecznych miast industrialnych. Sam będąc mieszkańcem Londynu, miał dobre rozeznanie w jego problemach, takich jak przeludnienie, niski standard mieszkań robotniczych, brak kontaktu z naturą, zanieczyszczenie, czy też niekontrolowany rozrost powierzchni miasta i spekulacja jego gruntami.
Slums XIX-wiecznego Londynu
(źródło: http://affordablehousinginstitute.org/blogs/us/wp-content/uploads/imageslondon-slum-56-small.jpg)
Howard w swojej wizji odniósł się do wszystkich tych problemów. Jako ich rozwiązanie zaproponował właśnie miasto-ogród, które „łączyłoby w sobie zalety miasta i wsi, nie posiadając jednak wad żadnego z nich”. Miałoby to być miasto o docelowej liczbie mieszkańców wynoszącej 32 tys. osób, otoczone pasem pól uprawnych i położone kilkadziesiąt kilometrów od miasta centralnego, z którym miałoby dogodne połączenie kolejowe. Dzięki powyższym warunkom uniknięto by przeludnienia i nadmiernego rozrostu miasta-ogrodu, ale też zapewniono by kontakt z dużym ośrodkiem miejskim i korzyści z tego płynące – dostęp do kultury, wyspecjalizowanych usług czy szersze możliwości zatrudnienia. Należy jednak pamiętać, że miasto-ogród byłoby m i a s t e m, jednostką do pewnego stopnia niezależną i samodzielną, z własnym przemysłem, usługami i ofertą kulturalną, a zatem wymienione korzyści byłyby w rozsądnym zakresie dostępne również na miejscu.
Miasto-ogród wraz z przyległymi terenami rolniczymi [1]
Bardzo ważnym aspektem zarządzania miastem-ogrodem jest wspomniane wyżej ograniczenie jego rozrostu. Żeby ukrócić proceder spekulacji gruntami, które wskutek powstania miasta zyskałyby znacznie na wartości, cały teren miasta-ogrodu wraz z przyległym pasem terenów rolniczych należałby do spółdzielni zrzeszającej wszystkich mieszkańców. Dzięki temu mogliby oni kontrolować rozrost miasta – zarówno jego powierzchni (w koncepcji Howarda wynoszącej 400 ha, czyli 4 km2), jak i populacji. W przypadku osiągnięcia poziomu 32 tys. mieszkańców powstawałyby kolejne miasta-ogrody, również skomunikowane z miastem centralnym oraz z pozostałymi miastami-ogrodami wokół niego.
Układ miast-ogrodów wokół miasta centralnego [1]
Wygląd samego miasta pokazany jest na schemacie poniżej, przedstawiającym jego fragment. Od razu rzuca się w oczy geometryczność formy, charakterystyczna dla wielu utopijnych wizji miast. Jednakże Howard rozumiał potrzebę dopasowania miasta do terenu, na którym jest budowane, więc swoje rysunki opatrywał komentarzem podkreślającym, że są to tylko schematy, a w każdym przygotowywanym projekcie należy uwzględnić warunki otoczenia.
Fragment schematu miasta-ogrodu [1]
Schematyczny plan miasta-ogrodu bazuje na układzie promienisto-koncentrycznym; jego główne elementy to sześć bulwarów wychodzących promieniście ze środka układu oraz 5 koncentrycznych alei okrążających centrum miasta. Całe koło ma średnicę ok. 2,3 km. W jego centrum znajduje się ogród o średnicy ok. 150 m, wokół którego skupione są budynki użyteczności publicznej (muzeum, biblioteka, szpital, ratusz, teatr oraz sala koncertowa). Centrum otoczone jest parkiem, za którym znajdują się przeszklone arkady – Cristal Palace – pełniące funkcje centrum handlowego oraz ogrodu zimowego. Kolejne pierścienie miasta to zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna przemieszana z ogrodami oraz leżący na obrzeżach miasta pas działalności produkcyjnej – fabryki, magazyny, zakłady przemysłowe, targowiska itd. zwrócone na zewnątrz, w kierunku biegnących wokół miasta torów kolejowych, co ułatwia transport towarów.
Pamiętajmy, że to tylko koncepcja. Nawet dwa pierwsze miasta-ogrody, Letchworth i Welwyn, zbudowane pod auspicjami organizacji Garden Cities and Town Planning Association, wyglądem znacznie różnią się od schematu koncepcyjnego.
Jak to się ma do Obornik? Oborniki Śląskie zawdzięczają swój wygląd i charakter przede wszystkim funkcji uzdrowiskowej, jaką zaczęły pełnić w XIX w. W 1835 r. Karol Wolfgang von Schaubert rozpoczął budowę uzdrowiska, w którym leczyli się pacjenci z dolegliwościami krążenia oraz dróg oddechowych. Do dalszego rozwoju uzdrowiska przyczyniły się, poza korzystnymi cechami mikroklimatu i ujęciami wody źródlanej, epidemie cholery w niedalekim Wrocławiu oraz otwarcie połączenia kolejowego do Wrocławia w 1856 r. Dość powiedzieć, że między 1845 a 1939 rokiem liczba ludności w Obornikach wzrosła z 580 do 4383 mieszkańców.
Wymienione czynniki – przede wszystkim położenie i funkcja uzdrowiskowa – sprawiły, że
w dzisiejszych Obornikach można odnaleźć kilka podobieństw do modelowego miasta-ogrodu. Jest to z pewnością do jakiegoś stopnia miejsce, które „łączy zalety wsi i miasta, nie posiadając wad żadnego z nich”. Jako pierwsza zaleta przychodzi na myśl wspomniana już obfitość zieleni. Dobre połączenie z miastem centralnym (tu: Wrocławiem) także było istotnym czynnikiem w koncepcji Howarda. Elementy takie jak zjawisko przeprowadzania się z miasta centralnego (Wrocławia) do miasta-ogrodu (Obornik) oraz obecność przemysłu, usług, oświaty i placówek kultury warunkujących częściową samodzielność miasta i spajające jego społeczność również są obecne i w Obornikach, i w modelu Ebenezera Howarda.
Różnic jest jednak tyle, co podobieństw. Miasto nie powstało od zera na niezabudowanym terenie. Mimo że powierzchnia obszaru zabudowanego w Obornikach jest w przybliżeniu równa tej z koncepcji Howarda (4 km2), to populacja miasta wynosi ponad trzykrotnie mniej niż docelowa liczba ludności w mieście-ogrodzie. Miasto centralne jest znacznie większe niż to z koncepcji Howarda. Nie ma w Obornikach spółdzielni wszystkich mieszkańców zarządzającej terenem miasta, mogącej dzięki temu kontrolować jego rozrost i spekulację gruntami (ale przyznajmy, że w realizacjach miast-ogrodów ten postulat okazał się niemożliwy do zrealizowania zgodnie z zamysłem Howarda).
Mimo że Oborniki nie są miastem-ogrodem, to dotarły do momentami podobnej do niego formy inną drogą, zaczynając od przyjęcia roli miejscowości uzdrowiskowej. Tym bardziej nie powinno dziwić potoczne używanie nazwy miasto-ogród podczas opisywania Obornik. Pamiętajmy jednak, że w sensie akademickim termin ten oznacza konkretną wizję miasta opisaną na przełomie XIX i XX wieku przez Ebenezera Howarda.
Nezależnie od kwestii językowych z pewnością warto zastanowić się nad procesami zachodzącymi w Obornikach i przyszłością tego miasta w kontekście koncepcji miasta-ogrodu. Trzeba tu zaznaczyć, że jednym z poważniejszych zagrożeń dla każdego miasta satelickiego, w tym i modelowego miasta-ogrodu, jest niebezpieczeństwo przekształcenia się w „sypialnię” większego ośrodka leżącego w pobliżu – o tym więcej w kolejnych artykułach. Tymczasem rozważania zacząć można od refleksji nad definicją miasta-ogrodu z 1919 roku, określoną przez Garden Cities and Town Planning Association, organizację założoną przez samego Howarda. Miasto-ogród jest według niej:
miastem zaprojektowanym z myślą o zdrowych warunkach mieszkaniowych
i prowadzeniu działalności przemysłowej; o rozmiarach nie większych niż te, które czynią możliwym życie społeczne we wszystkich jego przejawach, otoczone wiejską strefą otwartej przestrzeni; o gruntach w całości będących własnością publiczną lub oddanych w pieczę miejscowej społeczności [1].
Czy to w takim mieście chcielibyśmy żyć? I czy takie miasto może w ogóle istnieć?
Robert Skrzypczyński
Bibliografia:
[1] Ebenezer Howard, Miasta ogrody przyszłości, w: Adam Czyżewski, Trzewia Lewiatana. Miasta ogrody i narodziny przedmieścia kulturalnego, Państwowe Wydawnictwo Etnograficzne, Warszawa 2009