Nogi

wróć


 

*

 

Mój przyjaciel masażysta powiedział, że mam całe pospinane nogi.

„To ma związek z bezpieczeństwem, ze stabilizacją. Powinnaś o tym pomyśleć. To ważne mieć świadomość swoich korzeni. Czy w ogóle zwracasz na nie uwagę?”

 

**

 

Od kilku lat Rudy ma nową pasję. Jeździ na różne wydarzenia retro – wycieczki starymi pociągami, biegi narciarskie, wyścigi rowerowe. Osprzęt wyszukuje na targach staroci i za każdym razem szykuje sobie przebranie. Melonik, frak i białe rękawiczki. Albo zapuszcza brodę i nakłada kaszkiet – zależnie od pory roku i czasów, w które się przenoszą.

Zimą miał wziąć udział w zjeździe narciarskim w Szklarskiej Porębie. W ramach przygotowań poszedł na górkę za domem w Bielawie. Stare, drewniane zjazdówki przypiął do butów i odepchnął się kijkami. Na dół dojechał ze złamaną nogą.

Lekarze zdążyli zapakować ją w gips jeszcze przed zjazdem. Wsiadł do auta i przyjechał do Szklarskiej mimo wszystko. Wyprawy w przeszłość to w końcu teraz jego główne zajęcie.

 

***

 

W czerwcu po dziewięciu latach tułaczki wróciłam do rodzinnego domu w Szklarskiej Porębie. Przy rozpakowywaniu auta moja mama potknęła się o dziurę w asfalcie i złamała kostkę w prawym śródstopiu. Ma sześćdziesiąt lat i nigdy wcześniej niczego nie złamała. Chirurg był akurat na wakacjach, więc woziłam ją po lekarzach, zanim znowu musiałam wyjechać. Do gabinetu w Cieplicach Śląskich-Zdroju mamę wywołała pielęgniarka.

– Pani Ela? Naprawdę?
– Tak, to ja. Widzi pani, co sobie zrobiłam.
– Ja panią pamiętam. Jestem Emilia, córka Alicji. Pracowałyście razem w poznańskiej[1].

Emilia ostatni raz widziała moją mamę w 1986 roku. Miała wtedy dziesięć lat. Jej mama, Alicja, była magazynierem – moja laborantką i majstrem. Trzydzieści lat temu przeprowadziła się z Cieplic do Szklarskiej Poręby i od tej pory nigdy nie spotkała Alicji.

Jak tylko opuchlizna zeszła z nogi i założyli jej gips, mama znowu zaczęła jeździć autem. Wymieniałyśmy opony na letnie, a ona nie wysiadała z samochodu, bo w tym samym warsztacie stała też policja, i bała się, że wlepią jej mandat.

 

****

 

Dzień przed odwiedzinami w Kowarach telefon do Andrzeja.

Ucieszył się. Mówił, że mnóstwo ludzi z poznańskiej spotyka na giełdzie w Cieplicach albo w Castoramie. Niedawno z drabiny spadł, dobrze, że okna nie wybił. Ma tak spuchniętą nogę, szynę mu założyli i teraz nie wie co.

„Postawiłem drabinę, sam ją sobie zanitowałem, wyobrażasz sobie, wchodzę na nią i myślę »Kurwa, gdzie te nity są?«. Ledwo to pomyślałem, i jeb! Widziałaś kogoś, kto sobie nituje drabinę? Całe szczęście, że odsunąłem ją tak z dwa metry od okna, bo jeszcze bym się pociął”.

 

 

 

Karolina Błażejczak

 


[1] Poznańskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych – zakład pracy, w którym pracowali wszyscy bohaterowie reportażu.