Pamiętny dzień

wróć


 

Wacław Grabkowski: Pamiętny dzień

 

31 sierpnia 1982 roku we Wrocławiu doszło do największych w stanie wojennym manifestacji i zamieszek w Polsce. Dwa lata wcześniej w Sali BHP Stoczni Gdańskiej podpisano porozumienia między komisją rządową a komitetem strajkowym, które pozwoliły na powstanie niezależnej organizacji – NSZZ „Solidarność”. Porozumienia Sierpniowe były początkiem przemian ustrojowych w Polsce.

Nie brałem udziału w manifestacji i w walkach na ulicach Wrocławia, ale do dzisiaj czuję gaz łzawiący użyty w wielkiej skali przeciwko manifestantom. W kolejną rocznicę Sierpnia 82 dołączam swoją skromną relację z wydarzeń, których byłem świadkiem.

30 sierpnia w mieście zaroiło się od wojska i oddziałów ZOMO, władze już wiedziały, że nazajutrz ludzie znowu wyjdą na ulice.

31 sierpnia w godzinach popołudniowych gaz łzawiący dotarł do ulicy Krakowskiej, gdzie mieszkałem. Podobno walki toczyły się już od kilku godzin. Około godziny 19:00 wraz z moją dziewczyną ruszyłem w miasto małym fiatem, aby odwieźć siostrzenicę na ulicę Tęczową. Pomknęliśmy brukowaną Krakowską i wpadliśmy w Kościuszki. Ulicą Pułaskiego w stronę placu Grunwaldzkiego sunęły czarne milicyjne budy. Na Świerczewskiego (obecnie Piłsudskiego) było spokojnie, ale już na placu PKWN (obecnie plac Legionów) minęliśmy duże grupy ludzi. Na jezdni leżały spiętrzone ławki, tworzące barykadę. Wjechaliśmy w Grabiszyńską i kawałek dalej skręciliśmy w spokojną ulicę Prostą. Zatrzymałem się przy Tęczowej i odprowadziłem siostrzenicę pod drzwi. Padła w ramiona zatroskanej matki.

Na Tęczowej, przy dworcu Świebodzkim, młodzi chłopcy zgromadzili w jednym miejscu kubły na śmieci – zaporę dla ZOMO-wców. Pośrodku niej rozdziawiał blaszaną paszczę kontener, okopcony dymem z petard. Przy placu Kirowa (obecnie plac Orląt Lwowskich) minęliśmy duże zbiorowisko ­­– około trzystu – młodych ludzi uzbrojonych w kamienie i butelki z benzyną. Na ich czele stał szesnastolatek z założonymi na piersiach rękami, z butelką z niebieskawym płynem przy nodze. Wyraźnie chciał, aby go dostrzeżono, aby zrozumiano, że jest także uzbrojony i gotowy do walki. Pozdrowiliśmy ich znakiem „V”.

 

Rys. 1. Roland Grabkowski.

 

Postanowiliśmy zobaczyć, co się dzieje w innych rejonach miasta, więc pojechaliśmy w stronę placu 1 Maja (obecnie plac Jana Pawła II). Niestety milicja nas zawróciła, więc ruszyliśmy w Podwale, minęliśmy skrzyżowanie spowite w mgliste opary gazu, gdzie przed godziną miało miejsce większe starcie z ZOMO. Dojechaliśmy do Sądowej. Na schodach domu zwanego potocznie ,,blokiem” siedziała kobieta z obandażowaną, skrytą w ramionach głową. Gaz wyciskał z jej oczu łzy, które dosłownie lały się na jej stopy. Pomyślałem sobie wtedy: „Tak gazem po oczach… Tak się nie godzi, mało im naszych łez?”. Byłem zdecydowany tę kobietę zabrać, lecz ubiegł mnie mężczyzna, który podszedł do niej i przez chwilę z nią rozmawiał. Ów mężczyzna odszedł. To mnie uspokoiło.

 

Rys. 2. Roland Grabkowski.

 

Przetoczyliśmy się na dwójce przez pl.acPKWN i skręciliśmy w Kościuszki. Zwolniłem przy Łąkowej, zerknąłem w lewo – komisariat był otoczony szczelnie przez oddziały ZOMO-wców. Na placu Kościuszki skręciliśmy w lewo w stronę trasy W-Z. Przy domu towarowym PDT zatrzymała nas przerażona kobieta, która chciała zabrać się na ulicę Wieczorka. Powiedziała, że przesunęli godzinę milicyjną o dwie godziny i teraz obowiązuje od 20:00 do 5:00 rano. Ludzie zatem bali się aresztowań, gdyż do 20:00 zostało zaledwie piętnaście minut. Uświadomiliśmy sobie, że komunikacja tramwajowa i autobusowa jest we Wrocławiu sparaliżowana i dlatego tak wielu nie może dotrzeć do domów. Odmówiłem tej kobiecie, bo taksówkarz stojący obok krzyknął, że nie dostaniemy się do tamtej części miasta z powodu zablokowania przez milicję ulic prowadzących do katedry św. Jana, gdzie odbywał się solidarnościowy wiec. Fala ludzi wypłynęła przez bramę domu handlowego. Oblepili przystanek tramwajowy. Sterczeli zalęknieni, objęci cieniem wielkiego budynku. Spytałem ludzi stojących na przystanku, czy ktoś chce jechać na Księże Małe, nie było jednak odzewu. Byli przerażeni. Stali na tym przystanku spłakani od gazu łzawiącego i gapili się bezmyślnie na jezdnię. Było widać na ich skupionych twarzach, że słuchają każdego niezwykłego dla miasta dźwięku: wystrzału, wycia fabrycznych syren czy też łomotu krążącego nad głowami milicyjnego śmigłowca. Spytałem ponownie, czy ktoś chce jechać na wschód. Nikt się nie odezwał. Oni czekali na tramwaje, które nie przyjadą. Miasto zasnute mgłą, tętniące wybuchami przerażało ich. Dodatkowo rozgrzane powietrze niosło ten dokuczliwy gaz, wyciskający niechciane łzy.

 

Rys. 3. Roland Grabkowski.

 

Dalej pomknęliśmy ulicą Teatralną. Przy Zakładach Kąpielowych wjechaliśmy powoli w tłum, składający się z około stu młodych kobiet i mężczyzn, ciągnący w patriotycznej procesji na zachód. Trzydziestolatek z obfitym zarostem na twarzy, spokojnym ruchem prawicy skierował nas w ulicę Wierzbową.

 

Rys. 4. Roland Grabkowski.

 

Tamtędy do trasy W-Z nie mogliśmy się dostać, więc zawróciliśmy i ulicą Piotra Skargi dojechaliśmy do placu Dzierżyńskiego (obecnie plac Dominikański). Tam poczuliśmy bardzo ostrą woń gazu łzawiącego, pewnie niedawno rozrzuconego lub wystrzelonego z tub przez milicjantów. Na jezdni leżały wypalone, tekturowe odwłoki petard, niektóre jeszcze dymiły.  Zamknęliśmy okna. Dwóch kilkunastoletnich chłopców z butelkami napełnionymi benzyną i wetkniętymi weń papierowymi lontami przebiegło przed nami jezdnię, jeden chwycił dymiącą jeszcze tekturową petardę. Czuć było, że przed chwilą doszło tutaj do większego starcia. Pojechaliśmy dalej. Gdy staliśmy na czerwonym świetle przy ulicy Krasińskiego (przy Poczcie Głównej), usłyszeliśmy odgłosy wystrzałów dochodzące z prawej strony. Zerknąłem w Krasińskiego ­– z głębi ulicy wataha ZOMO ruszyła na manifestujących, strzelając petardami. Pulsując reflektorami, w kłębach gryzącego, białego dymu, sunęły na ludzi czarne samochody. – Ge-sta-po! Ge-sta-po! – skandował tłum. Młodzież rozbiegła się po bramach, wpełzła na dachy. Posypały się na głowy funkcjonariuszy w mundurach cegły, butelki i co kto miał pod ręką. Zapaliło się zielone światło i przede mną nagle wyrosła kolumna samochodów, które mnie wyprzedziły. Pchały się ku wąskiej gardzieli skrzyżowania, aby później ,,dać gazu” w szeroką ulicę Traugutta. Roztrąbiły się klaksony, rozległy się stuki zderzających się i ocierających się o siebie aut. Jeden z kierowców nie wytrzymał nerwowo, wyrwał się z korka, wjechał na chodnik, skosił kilka słupków i rozorał grząski trawnik. Widok spanikowanego wozu dodał grozy temu wydarzeniu. Przeczekałem zamieszanie, (kątem oka widząc zbliżającą się watahę ZOMO) i po kilkunastu sekundach miałem przed sobą pustą Traugutta. Jak ptak uwolniony z klatki poszybowałem ku Krakowskiej.

 

Rys. 5. Roland Grabkowski.

 

Spłakani od gazu dojechaliśmy do domu grubo po dwudziestej, wtoczyłem auto do cichego garażu i zgasiłem motor. Dziewczynę ściskało w żołądku. Widzieliśmy na własne oczy, jak odważni są wrocławianie i jak zdeterminowani są ludzie systemu, którzy nie chcą oddać władzy. W tym cichym garażu wszystko nabrało wyrazistości. Dźwięczało w uszach jedno pytanie: oni się tam biją, a my? Mieliśmy wyznaczoną datę ślubu na wrzesień. Zakładaliśmy rodzinę w kraju o wątpliwej przyszłości.

 

Rys. 6. Wacław Grabkowski.

 

 


31 sierpnia 1982 roku w manifestacji wzięło udział około 50 tysięcy ludzi.

Niektóre fakty z tego dnia:

– Do tłumienia demonstracji we Wrocławiu wystawiono 4313 funkcjonariuszy ZOMO i innych jednostek milicji, 1200 żołnierzy WOP i 800 żołnierzy WSW oraz Wojska Polskiego.

– Do pierwszych walk ulicznych doszło już o 14:14 na placu Czerwonym. Demonstrantom udało się trafić butelką z benzyną w transporter opancerzony, który się zapalił.

– Na placu Czerwonym, został postrzelony Kazimierz Michalczyk 27-letni tokarz z ELWRO. Zmarł 2 września tego samego roku.

– Na placu Kirowa (obecnym placu Orląt Lwowskich) milicjanci użyli ostrej amunicji ­­– zostali ostrzelani demonstranci.

– Na Mazowieckiej zgromadziło się kilka tysięcy młodych ludzi. Tu także doszło do długotrwałych walk.

– W czasie starć na Moście Grunwaldzkim demonstranci trafili butelką z benzyną w milicyjny gazik, który zapalił się i wybuchł.

–Na placu 1 Maja (obecnym placu Jana Pawła II) Jarosław Hyk został przejechany przez milicyjną ciężarówkę. Przeżył.

– Największe barykady znajdowały się na ulicy Świerczewskiego, przy skrzyżowaniu ulicy Świdnickiej i trasy W-Z. Walki toczono w rejonie ulicy Grabiszyńskiej, Popowic, przy PaFaWaGu, Dolmelu, na Pereca, Legnickiej, Braniborskiej, Mazowieckiej, na placu Dzierżyńskiego i placu Grunwaldzkim.

– Ostatnia barykada została zdobyta przez milicję nad ranem.

 

 

 

Wacław Grabkowski

 

 


Informacje zaczerpnięte ze stron internetowych www.31sierpnia1982.pl/wroclaw oraz

www.nowahistoria.interia.pl/prl/news-manifestacja-we-wroclawiu-31-sierpnia-1982-roku-kiedy-zomo-u,nId,1067057.