Patriotyzm regionalny 2.0

wróć


 

Małgorzata Pawlak: Patriotyzm regionalny 2.0

 

Mieszkam na Dolnym Śląsku. Zdarzyło mi się pomieszkiwać na Mazowszu i na Pomorzu, ale zawsze wracam na Dolny Śląsk. Moje miasto otoczone górami jest moim domem, a region – moją Ojczyzną. Poprawnie politycznie mówi się: „moją małą Ojczyzną”. Dla mnie rozmiar nie ma znaczenia. Wyprawa do Warszawy jest bardziej egzotyczna, niż do Pragi, czeskie Karkonosze i niemiecka Saksonia mniej obce niż Podlasie. Po prostu rzut beretem.

Czy jestem patriotką? Tak, jestem. Kocham niebezpieczne meandry polskiego języka, znam dramatyczną historię Polski, uwielbiam polskie kino, literaturę, rozumiem tęsknotę Chopina i czuję dumę, gdy Polacy wygrywają mistrzostwa. Staram się kupować polskie marki i szanuję symbole narodowe.

Ale historia mojej ziemi nie jest wycinkiem historii Polski. Jest historią Śląska przechodzącego z rąk do rąk: polskich, czeskich, niemieckich. Wielcy bohaterowie nie zmieniają się - to wciąż ci sami: Kościuszko, Emilia Plater, Pilecki. Już jednak lokalne sławy często związane są z historią innych krajów, głównie Niemiec: Hauptmann, Schaffgotschowie, Hohenzollernowie, von Redenowie. Na tych ziemiach bogatych w walory krajobrazowe i  strategiczne (wzgórza, naturalne fosy) osiadali przed wiekami książęta piastowscy, a później budowali swe pałace niemieccy hrabiowie. Stąd nagromadzenie zamków i pałaców na tym obszarze znacznie przekracza polską średnią.

Jeżeli specyfikę całego Śląska można uzasadnić jego dawniejszą historią, to na obraz społeczeństwa Dolnego Śląska największy wpływ miała historia najnowsza. Jak żartobliwie pisze Michał Ogórek: „Badania nad pochodzeniem ludności [Dolnego Śląska] wykazały, że w całości wywodzi się ona z pociągu, i to towarowego” (M. Ogórek, J. Gawłowski, Przewodnik po Polsce, Warszawa, Petit, 1997, s.97). To obszar, który zamieszkują przesiedleńcy z kresów wschodnich i wykształcenie w nich patriotyzmu lokalnego zajęło kilka pokoleń. To tygiel kulturowy i językowy, który stworzył odmianę polszczyzny najbardziej zbliżoną do ogólnopolskiej, pozbawioną cech regionalnych i gwarowych. Kiedy zapoznajemy się z historią Jeleniej Góry, my – jej mieszkańcy, jesteśmy dumni z postawy mieszczan, którzy na początku XX wieku przyczynili się do wybudowania tu przepięknego teatru służącego nam do dziś. I nie burzy tej dumy świadomość, że w tym okresie jeleniogórscy mieszczanie mówili po niemiecku. Tego samego doświadczają wrocławianie obcujący z Halą Stulecia – dziełem Maxa Berga, czy podziwiający dworzec główny autorstwa Wilhelma Grapowa.

Sa różne rodzaje patriotyzmu. Ci, którym dane jest żyć w miejscu, w którym korzenie zapuścili już ich praprapradziadowie, nie powinni oceniać tych, którzy swoją ojczyznę budują na gruzach ojczyzny poprzedników. Miłość do języka, do kultury, do ziemi polskiej nie powinna istnieć w oderwaniu od prawdy historycznej. Całe dziesięciolecia socjalizmu próbowano wmawiać nam, że ślady obcej bytności na ziemiach zachodnich to epizod i nadszedł czas, kiedy te rdzennie piastowskie obszary wróciły do Polski. Wróciły, owszem, ale wracały wielokrotnie w jedną, drugą i trzecią stronę. Dziś ponownie daje się słyszeć głosy, że nie możemy oddawać czci tym, którzy zasłużyli się dla polskich miast, jeśli byli obcej narodowości; że należy spolonizować historię i wyrzucić z pamięci niechlubne wątki. Niestety, zakłamywanie historii w celach propagandowych, to domena władzy totalnej. W każdych czasach i na każdej szerokości geograficznej.

 

Małgorzata Pawlak

 

Tekst ukazał się pierwotnie pod tym linkiem.