Świdnica

wróć


 

Stanisław Abramik

Pamiętam, jak początkowo brzeg Bystrzycy zaczynał się 25 metrów przed naszym domem. Później 20, 15, 10. Nazwa ulicy - Wodna - przy której stoi nasze mieszkanie, w końcu doczekała się uzasadnienia.

Pamiętam, że jako dzieciak ekscytowałem się, widząc, że w końcu pokazują w telewizji nasze okolice. Kiedy zerwał się most tuż za naszym oknem, wypatrywałem wozów transmisyjnych. Nie przyjechały.

Pamiętam, że gdy woda podeszła niebezpiecznie blisko naszego domu, mama oddelegowała mnie do chrzestnych, mieszkających kilka ulic dalej. To było jak święto: mogłem oglądać telewizję całymi dniami.

 

 

Barbara Barańska

Pamiętam, że moja córka wraz z koleżankami trzymały wartę nad rzeką Bystrzyca przy moście całą noc, bo groziło pęknięcie tamy. Uratowały psiaka porwanego przez wodę, chyba z ul. Okrężnej; otrzepał się i pobiegł do domu... Były bardzo z siebie dumne. Ja też. Rano było już wiadomo, że tama została uratowana, bo spuszczono wodę, która zalała ul. Nadbrzeżną.

 

 

Katarzyna Skręt

Pamiętam, że mając 7 lat, spędzałam wakacje w Świdnicy i Mościsku. W domu na wsi zalało podwórko, więc wujek niósł mnie na barana. Kuzynka zrobiła mi wtedy kanapki z serem i keczupem.

Pamiętam, że kiedy wróciliśmy do Świdnicy, betonowy most nad rzeką zniknął. Pozostały tylko druty. A kamienica obok straciła ogród, szare zacieki sięgały drugiego piętra.

Pamiętam, że wracając autobusem, mijaliśmy miasto, w którym pływały groby. Ludzie nosili worki z piaskiem, a ja z kuzynką siedziałam na podłodze, bo nie było miejsca. Dziadek siedział koło kierowcy.