Stanisław Abramik
Pamiętam, że na początku nowego milenium robotnicy z przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjnego zamontowali przy ulicy Równej w Świdnicy złotą toaletę – w miejscu, gdzie przed wojną były stajnie.
Pamiętam, jak komendant świdnickiego hufca ZHP przywiózł kiedyś cykady z harcerskiego obozu w Chorwacji, które postanowił hodować w swoim podwórkowym ogródku (ku rozpaczy sąsiadów).
Pamiętam miejsce nad Bystrzycą, gdzie wszystkie okoliczne dzieci grzebały swoje martwe zwierzęta. Teraz jest tam ścieżka do Galerii Świdnickiej.
Roman Barycki
W Świdnicy w parku miejskim były łódki i kajaki; mała przystań obok mostu była często odwiedzana przez mieszkańców Świdnicy, szczególnie w niedziele to był cel spacerów. Pamiętam, że sam pływałem tam kajakiem.
Maciej Bielawski
Pamiętam, że w latach dziewięćdziesiątych na świdnickim placu Grunwaldzkim można było kupić kompot, czyli tzw. polską heroinę. Wpis ten dedykuję moim nieżyjącym przyjaciołom – Farałowi, Tomaszkowi i Jarkowi.
Krzysztof Bitkułow
Pamiętam, kiedy w latach osiemdziesiątych rzucali do sklepów kawę, kolejki wiły się jak gigantyczne węże. A przy sklepie Tęcza na Osiedlu Młodych w ciężarówce star można było zamienić makulaturę na papier toaletowy.
Pamiętam też to: kiedy w Świdnicy stacjonowały wojska radzieckie, handlowało się z nimi. Zegarek z siedmioma melodyjkami można było wymienić na bagnet albo nawet karabin. Tak było. Poważnie.
Pamiętam, że w czasach kiedy prosperowały zakłady ZEM-u, kilka autobusów podjeżdżało jednocześnie. Inaczej nie udałoby się zabrać wszystkich wychodzących z zakładów ZEM 1, ZEM 2 czy Pafal, którzy odbywali tam praktyki.
Pamiętam, w Parku Centralnym obok białego mostu stała duża łódź wikingów i pomost, z którego wyławiałem robaki dla rybek akwariowych. Podziwiałem też żerujące tam wielkie karpie.
Pamiętam kino na placu Grunwaldzkim, gdzie podczas seansu siedziało się na drewnianych krzesłach z oparciem, przy stolikach, można było wcześniej zamówić sobie kawę i ją spokojnie popijać. Między stolikami była spora odległość.
Pamiętam, że zamiast Hali Targowej na placu Grunwaldzkim był zwykły plac targowy ze straganami. Można się było wymieniać kasetami video, handlowano tam rosyjskimi cukierkami i rzeczami kupionymi w radzieckich sklepach.
Anna Buczma
Pamiętam, że mój mąż Paweł w lipcu 2012 r. prowadził pierwsze spotkanie z poezją w Barocafe przy placu Pokoju.
Pamiętam, jak na placu Lenina grało się w szachy.
Pamiętam, że na ulicy Długiej piło się napoje z saturatora.
Paweł Buczma
Pamiętam, że na „Morwach” paliłem pierwsze papierosy, piłem pierwsze wino.
Pamiętam Tawernę Wiking. Najlepsza knajpa dla rockmanów. Obok niej na amfiteatrze piło się patyki.
Pamiętam, że 2006 r. Paweł Buczma prowadził cotygodniowe spotkania z poezją w nieistniejącej Piwnicy Świdnickiej.
Artur Dąbrowski
Teraz jest sklep Jonatan, a pamiętam, że były tam super imprezy.
Pamiętam, w Parku Centralnym był kiedyś drewniany most.
Pamiętam, że na ulicy Kolejowej tuż przy PKS-ie była kiedyś strzelnica sportowa.
Dariusz Kulik
Pamiętam, że pod koniec lat siedemdziesiątych w Parku Centralnym w Świdnicy stały wielkie, drewniane rzeźby zwierząt. Były to m.in. żubry i niedźwiedzie. Właśnie tam wśród nich, całowaliśmy się z moją obecną żoną Mireczką i snuliśmy już plany-marzenia na przyszłość. Wiele się spełniło.
Nie piszę, że pamiętam, jak zawaliła się wieża ratuszowa, bo nie pamiętam. Wiem o tym tylko z opowieści rodziców i dziadków.
Paulina Królikowska
Pamiętam, że był taki pan, który sprzedawał wodę sodową, czystą lub z sokiem malinowym, najczęściej na Rynku, ale też (jak mi się kojarzy) na ulicy Łukowej. Pan był w takim białym wdzianku, a woda była przepyszna.
Pamiętam czasy, kiedy na Osiedlu Młodych nie było jeszcze Okrąglaka, a zimą, w miejscu gdzie teraz stoi, były fajne ślizgawki.
Do dziś pamiętam te pączki. Na ulicy Równej, koło przystanku była piekarnia, a w niej najlepsze pączki na świecie. I pięknie tam zawsze pachniało świeżuśkim pieczywem.
Lech Moliński
Pamiętam, że podczas pierwszej wizyty w mieście jadłem pyszne lody na ulicy Łukowej.
Pamiętam znaleziony nieczynny neon nad jednym z lokali niedaleko Rynku. Bardzo się ucieszyłem, ale nic dalej się z tym nie wydarzyło.
Pamiętam, że Galeria 44 była dla nas powiewem wielkomiejskości w Świdnicy.
Marek Urbanowski
Pamiętam, że na Placu Wolności, niedaleko cukierni Chojeckiego naprzeciw apteki Pod Bykami, w każdą niedzielę stał sprzedawca lodów na patyku. Były długie, wodniste i bardzo smaczne.
Pamiętam, że gdy tylko robiło się ciepło, mama zabierała nas do Parku Centralnego nad Bystrzycę. Torba z jedzeniem, piciem, koc i cały dzień wolności. Jedyne, czego się baliśmy, to ohydne pijawki.
Pamiętam jedną z największych atrakcji pierwszomajowych: oglądanie pochodu z okna mieszkania mojej babci przy ulicy Niepodległości. Było tak głośno, że nasz pekińczyk trząsł się ze strachu.
Maria Zięba
Pamiętam, że w parku przy Sikorskiego pod koniec lat osiemdziesiątych działał jeszcze poniemiecki amfiteatr. Bywałam tam z rodzicami na różnych imprezach. Podobno była zła akustyka, ale i tak było pięknie.
Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, w niedziele po kościele chodziło się do koktajlbaru przy ulicy Bohaterów Getta na bitą śmietanę z polewą brzoskwiniową lub truskawkową; najlepsza w mieście!
Jeżeli chcesz utrwalić wspomnienia dotyczące Świdnicy albo innego dolnośląskiego miejsca, przejdź do FORMULARZA ZGŁOSZENIOWEGO. Zajmie Ci to trzy minuty.
Przeczytaj cały pamiętnik: