Wielonarodowość regionu

wróć


 

Anna Rumińska: Wielonarodowość regionu

 

Dolny Śląsk od wieków charakteryzował się złożoną strukturą narodowościową. Miało to związek przede wszystkim z niepolskim osadnictwem rozpoczętym w XI wieku wraz z powrotem księcia Bolesława I Wysokiego. Przybywając z dworu cesarza Ferdynanda I Barbarossy, przywiózł on na Śląsk siedmiu niemieckich cysterskich mnichów i zlecił im sprowadzenie nowych osadników. Późniejsza fala intensywnej kolonizacji na prawie niemieckim przyczyniła się do pojawienia się w regionie wielu przedstawicieli obcych narodowości, a także grup etnicznych i wyznaniowych. Historia ta jest rozmaicie oceniana przez współczesnych. Jedni widzą w niej źródło interesującej wielokulturowości, na której współczesny Dolny Śląsk próbuje budować swoją publiczną tożsamość – owszem, publiczną, w skali małych ojczyzn sytuacja jawi się bowiem zgoła inaczej. Inni postrzegają owe zróżnicowanie jako źródło problemów. Nie pojawi się zapewne nigdy jednoznaczne rozwiązanie tych różnic – ile ludzi, tyle opinii. Niemniej jednak można stwierdzić, że średniowieczna kolonizacja Dolnego Śląska diametralnie zmieniła oblicze regionu w każdej dziedzinie życia.

Kolonizacja ta często bywa określana jako niemiecka, ponieważ jej prawne wzorce pochodziły z ówczesnych Niemiec, a konkretnie Magdeburga. Prawo magdeburskie zastosowano przy lokacjach miast i wsi na Dolnym Śląsku. Anna Pobóg-Lenartowicz podkreśla jednak, że z powodu znacznego udziału w kolonizacji przedstawicieli innych państw niż Niemcy, proces ten niesłusznie nazywany jest kolonizacją niemiecką. Począwszy od XIII wieku na Śląsk przybywali bowiem również obywatele Francji (zwani Gallami), obecnej Belgii (Walonowie, Flamandowie), Włoch, Czech i Słowacji. Osadnikami byli też Żydzi, którzy pojawili się w regionie już w XII wieku. Byli też i Cyganie, których wędrówka po ówczesnej Europie zaowocowała pojawieniem się taborów na ziemi dolnośląskiej. Niewykluczone, że właśnie owa bogata różnorodność wpłynęła na nagromadzenie różnorodnych wzorców architektonicznych. Trudno bowiem oczekiwać od regionu tak bardzo naznaczonego wielonarodowymi migracjami, aby był spójny wizualnie w przestrzeni fizycznej, w formach architektury, w sferze urbanistyki i ruralistyki.

Spośród wszystkich wymienionych powyżej przybyszów ludność o określonej narodowości asymilowała się z ludnością rodzimą. Mniejszość narodowa, jaką byli Niemcy, stopniowo zdobywała władzę w miastach regionu i dominowała pod względem obyczajowym. Wpłynęło to decydująco nie tylko na architekturę miast lub wsi, ale też na rolnictwo. W miastach pojawiło się budownictwo ceglane i kominy, a na wsiach inne maszyny rolnicze, jak choćby pługi. Echa tych innowacji zauważalne są nawet do XX wieku, gdy przesiedleńcy z tak zwanych Kresów, przybywając na tak zwane ziemie odzyskane, napotykali w opuszczonych, poniemieckich domostwach zupełnie inne maszyny rolnicze – często je odrzucali jako obce i nieznane. Taka sytuacja miała miejsce we wsi Pracze w powiecie milickim, co opisuje Jadwiga Pawłowska.

Mniejszości etniczne i wyznaniowe funkcjonowały w okresie kolonizacji inaczej od rodzimej ludności. Nie były one honorowane obywatelstwem miejskim. Według przepisów było ono przywilejem wyłącznie ludności chrześcijańskiej i dokumentującej się poświadczeniem pochodzenia z prawego łoża tak zwanym listem dobrego urodzaju. Marek Wójcik stwierdza, że do początku XIII wieku na Dolnym Śląsku nie występowały problemy natury narodowościowej, a tutejsze społeczeństwo było monolityczne pod względem językowym. Mniejszości weryfikowały swój status poprzez przynależność do wspólnot rozmaitego typu, np. parafialnej, cechowej, samorządowej lub innej. Za tym szedł fakt zamieszkania w danym typie domostwa.

Początkowo poza językiem o tożsamości narodowościowej decydowało urodzenie (pochodzenie), tradycja i obyczaje, a tym samym decyzje władz kościelnych i świeckich, mocno związanych z tymi pierwszymi. Wszyscy czuli się po prostu poddanymi księcia wrocławskiego i mieszkańcami jednego terytorium, którego granice, jak pisze Wójcik, mniej więcej pokrywały się z granicami diecezji wrocławskiej. Proces asymilacji przebiegał według autora dwufazowo. Najpierw miał charakter polonizacji, następnie depolonizacji, a dopiero te dwa etapy przeszły w etap, który zwany jest często germanizacją.

W pierwszym etapie przedstawiciele nielicznych, obcych grup narodowościowych chętnie uczyli się języka polskiego, obce im było pojęcie świadomości narodowej. Imigrantów było wówczas stosunkowo niewielu. Na początku XIII wieku sytuacja uległa zmianie. Na Dolny Śląsk zaczęli przybywać Flamandowie, Walonowie i Niemcy, a wśród nich Sasi, Bawarowie, Szwabowie i Frankowie. Podlegali oni segregacyjnemu zarządzeniu księcia Henryka Brodatego w zakresie osadnictwa (łac. segregatim a Polonis), to znaczy oddzielnie od Polaków. Inny język, inne stroje, inne zwyczaje, inna architektura. Inny Śląsk. Jednak wkrótce Henryk Brodaty zmienił zdanie.

Rycerstwo, czyli dworska elita władzy, asymilowało się początkowo stosunkowo łatwo. Według opisu Wójcika zamożni przybysze koligacili się z miejscowym możnowładztwem, korzystali z polskiego prawa rycerskiego i uczyli się tutejszego języka. Niemieccy chłopi wmieszali się w ludność polską z innego powodu. Książę Henryk Brodaty zezwolił bowiem w 1228 roku na objęcie ludności polskiej nowym prawem osadniczym, znosząc wcześniej ustaloną segregację. Jej efektem było przez pewien czas tworzenie się wyizolowanych grup obcych przybyszów co prowadziło do dzielnicowych separatyzmów. Liczebność mniejszości rosła, wobec czego ich przedstawiciele stopniowo przestawali być mniejszościami, a zaczynali stanowić gros społeczeństwa. Polscy rycerze i książęta chętnie otaczali się niemieckimi przybyszami. Dwory książęce zostały rychło zdominowane przez wpływowe rodziny niemieckie, np. Seidlitzów czy Schaffgotschów. Marek Wójcik określa właśnie ten czas owym drugim etapem asymilacji obcych przybyszów, a dokładniej okresem depolonizacji, w kontraście do polonizacji. Mniejszością narodową w zakresie językowym, prawnym i obyczajowym stała się bowiem ludność polska sukcesywnie wypierana na peryferie miast, a nawet poza ich mury, o czym pisze Jan Harasimowicz. Polskie „wyspy językowe”, jak je nazywa Jan Harasimowicz, ostały się na niektórych tylko terenach, ale przez długi czas były silne i konsekwentne w swej obronie polskości. Współczesnym ich śladem we Wrocławiu jest Wzgórze Polskie zlokalizowane na obszarze ówczesnej „dzielnicy polskiej”. W XVI–XVIII wieku zdecydowana większość ludności polskiej zamieszkiwała miasto Bralin, Byczynę, Kluczbork, Międzybórz i Rychtal. Sporo było jej też w Bierutowie, Brzegu, Miliczu, Namysłowie, Oleśnicy, Oławie, Strzelinie, Sułowie, Sycowie i Wołczynie. Druki w języku polskim wydawane intensywnie w dobie odrodzenia miały na celu podtrzymywanie znajomości języka.

Nieco inny charakter miało funkcjonowanie mniejszości narodowych na Dolnym Śląsku w dobie renesansu. Mateusz Goliński pisze o drugiej fali obcej kolonizacji, która rozpoczęła się od około 1530 roku. Niektóre grupy osadników mocno się wtedy wyróżniały i świadomie zabiegały o odrębność, np. Walonowie, którzy specjalizowali się w górnictwie i tylko sobie zrozumiałymi symbolami znaczyli wyjątkowe miejsca wydobycia kruszców. Przystąpiono do kolonizacji obszarów górskich (Sudety), gdzie grupy mniejszościowe zakładały odrębne wioski. Pojawiły się osady górnicze tworzone przez napływową ludność niemiecką, stąd w wielu toponimach niemiecki człon -berg (góra), np. Gottesberg (Boguszów), Schmiedeberg (Kowary), Kupferberg (Miedzianka), czy Silberberg (Srebrna Góra). Niemcy tworzący nowe osady stosowali w ich nazewnictwie skojarzenia z imionami Ślązaków, których chcieli w ten sposób uwiecznić. Mieszczaństwo dolnośląskie identyfikowało się z kulturą niemiecką, stanowiło tam bowiem większość narodowościową. Mateusz Goliński wyróżnia trzy strefy językowe XVI-wiecznego regionu: polską z wyspami niemieckimi (prawy brzeg Odry), niemiecką z wyspami polskimi (środkowowschodnia część lewego brzegu Odry) oraz mieszaną, polską lub niemiecką (zachodnia i południowa część lewego brzegu Odry).

W okresie reformacji proporcje językowe utrwaliły się w formie mniejszościowej polskiej. Językiem urzędowym był niemiecki, z rzadka używano czeskiego i polskiego. Czasy Habsburgów (przynależność do Czech), a następnie Fryderyka II (przynależność do Prus) przyniosły zmiany w zakresie proporcji narodowościowych. Jerzy Maroń przytacza, że na początku wojny trzydziestoletniej cały Śląsk zamieszkiwało nieco ponad 1,56 mln. osób, z czego do 1663 roku zginęło 20% tej populacji, by odtworzyć się w kolejnym stuleciu. Natomiast w 1763 roku na pruskim Śląsku mieszkało 1,44 milionów osób. Mapa stosunków etnicznych na Śląsku na przeł. XVIII/XIX wieku autorstwa Tadeusza Ładogórskiego pokazuje mniej więcej równowagę w obszarach zamieszkiwanych przez ludność mówiącą po polsku (prawy brzeg Odry) i po niemiecku (lewy brzeg Odry), to jest zgodnie z powyższym opisem Mateusza Golińskiego. Na całym obszarze Śląska pojawiają się też w owym czasie oazy języka czeskiego, np. miejscowość Wielki Tabor koło Bralina, Lubienia między Brzegiem a Kluczborkiem, Grodziec między Olesnem a Opolem, Gęsiniec koło Strzelina, Nagodowice koło Kluczborka i Czermna koło Lewina Kłodzkiego. Większe skupisko ludności czeskojęzycznej znajdowało się na południe od Raciborza. Pojawia się też skupisko ludności Serbów Łużyckich w okolicy Żegania (Nowe Czaple, Bloboszyce i Tschernitz). Licznie występowały wówczas obszary dwujęzyczne.

Znacząca zmiana struktury narodowościowej regionu nastąpiła w połowie XX wieku po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jak pisze Jan Harasimowicz, na Dolny Śląsk przesiedlono wówczas między innymi kilkanaście tysięcy Ukraińców, a prócz nich przedstawicieli mniejszości etnicznych, np. Łemków, Bojków, Dolinian, Rusinów szlachtowskich i Ormian. W latach 1948–1950 w regionie osiedliło się także około sześciu tysięcy Greków będących uchodźcami politycznymi. Ich szczególnie liczne skupiska powstały w Zgorzelcu, Wałbrzychu, Świdnicy, Jeleniej Górze, Lubaniu i Wrocławiu. Po ustanowieniu w Grecji ustroju demokratycznego wielu z nich powróciło do ojczyzny. Pozostali zmienili miejsce pobytu lub do dziś mieszkają na dolnośląskiej, wtopiwszy się nieomal całkowicie w miejscową ludność, lecz zachowując własne obyczaje i tradycję, szczególnie kulinarną, rzemieślniczą i muzyczną. Tradycje budowlane musiały ulec ogólnopaństwowym regulacjom.

W ciągu kolejnych lat na Śląsku Opolskim uformowała się mniejszość niemiecka, a na Dolnym przede wszystkim żydowska, nawet mimo faktu, że ogłoszenie powstania państwa Izrael w 1948 roku spowodowało opuszczenie Dolnego Śląska przez wielu Żydów. Dotychczas stanowili oni w regionie mniejszość przede wszystkim etniczną i wyznaniową. Obecnie działają aktywnie w ramach Gminy Żydowskiej, szczególnie na terenie Dzielnicy Wzajemnego Szacunku we Wrocławiu. Fasady tutejszych kamienic posiadają czasem charakterystyczną ikonografię, jednak nie wyróżniają się parametrami budowlanymi. Wiele budynków objętych jest ochroną konserwatorską. Obecnie inskrypcje o genezie żydowskiej pojawiają się na fasadach np. w związku z funkcjonującymi tu lokalami gastronomicznymi. Niewiele zostało śladów po dawnych szyldach, których bogactwo zawsze świadczyło o wielonarodowości Wrocławia. Jak pisze Jacek Grębowiec, napisy niemieckie mieszały się z polskimi i żydowskimi współtworząc krajobraz kulturowy miasta. Dziś nie ma śladu nawet po eksplozji z 21 czerwca 1749 roku, która spowodowała zburzenie okolicznej zabudowy. Funkcjonująca tu w XIX wieku gmina żydowska nadała charakter obszarowi, wznosząc synagogę Pod Białym Bocianem (synagoga przyjęła nazwę po wcześniejszej gospodzie istniejącej na tej samej działce budowlanej), która stoi tu do dziś i pełni nie tylko rolę obiektu kultu, ale i więzi społecznych i kultury.

Według spisu z 2002 roku mniejszość niemiecka na Dolnym Śląsku to tysiąc siedemset osób, ukraińska tysiąc czerysta, a żydowska nieco ponad dwieście osób. Są też Czesi, Ormianie i Romowie, których we Wrocławiu jest ponoć najwięcej ze wszystkich polskich miast (około pięciu tysięcy osób). Dariusz Tokarz, Pełnomocnik wojewody dolnośląskiego do spraw mniejszości narodowych i etnicznych, twierdził jednak nieraz, że te spisy są zaniżone wobec faktu, że wiele osób obawia się mniejszościowej deklaracji narodowościowej.

 

 

 

Anna Rumińska

 


Bibliografia

  1. J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, "Historia ustroju i prawa polskiego", wyd. 6, Warszawa 2009.
  2. M. Goliński, "Ludzie, przyroda i gospodarka na Dolnym Śląsku (1526-1618)", [w:] "Dolny Śląsk. Monografia historyczna," red. W. Wrzesiński, Wrocław 2006.
  3. J. Grębowiec, "Inskrypcje w przestrzeni otwartej Wrocławia", Wrocław 2008.
  4. J. Harasimowicz, "Dolny Śląsk", Wrocław 2007
  5. I. Ihnatowicz, A. Mączak, B. Zientara, J. Żarnowski, "Społeczeństwo polskie od X do XX wieku", Warszawa 1996.
  6. E. Maleczyńska, "Życie codzienne Śląska w dobie odrodzenia", Warszawa 1973.
  7. J. Maroń, "Dolny Śląsk w czasach habsburskich i pruskich", [w:] "Dolny Śląsk. Monografia historyczna", red. W. Wrzesiński, Wrocław 2006, s. 226–260.
  8. J. Pawłowska, "Dolnośląska wieś Pracze w powiecie milickim", Wrocław 1966.
  9. "Śląsk w końcu XVIII wieku", red. J. Janczak, T. Ładogórski, [w:] "Atlas Historyczny Polski", t. 1., cz. 1., Wrocław 1976.
  10. M. Wójcik, "Dolny Śląsk w latach 1138-1326", [w:] "Dolny Śląsk. Monografia historyczna", red. W. Wrzesiński, Wrocław 2006, s. 55–188.