Mirosław Stawski: Bajka o „Czarnej Łapie” i żarowskie pomniki
Żarów jest dolnośląskim miasteczkiem, który przestał być wsią w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, toteż nie ma rynku, ale plac centralny. W 2011 roku przeprowadzono badania, które wykazały, że liczy siedem tysięcy mieszkańców. Dziś w żarowskim przemyśle funkcjonuje kilkanaście fabryk, lecz rozkwit miasta jako miejscowości przemysłowej zawdzięcza właściwie przedwojennemu niemieckiemu fabrykantowi, Carlowi Friedrichowi von Kulmiz, ojcu zakładów chemicznych i fabryki wyrobów ogniotrwałych w Żarowie. To za życia pana Kulmiza moje rodzinne miasto przestawało być osadą rolniczą, dając podwaliny pod rozbudowę przemysłu[1].
Lata powojenne były dla Żarowa i jego mieszkańców dynamicznym okresem rozwoju miejscowości, naznaczonym wzmożoną eksploatacją żarowskich fabryk, ale też przesiedleńczym exodusem wielu żarowskich rodzin. Postanowienia jałtańskie poskutkowały dosłownym wyrwaniem kresowiaków i dolnośląskich Niemców z ich ojcowizny i niewiele pomogły akcje propagandy komunistycznej, bo efekty tych przesiedleń obserwujemy do dziś. Odnajdowanie zagubionej tożsamości przez przesiedleńców ze wschodu, w tym nowym i obcym dla nich terytorium, które musieli przyzwyczaić się nazywać domem, zaowocowało całą piramidą różnych, niekiedy niezrozumiałych zachowań. Zaledwie pierwiastek z wielości przykładów owych reakcji na otoczenie, chciałbym poniżej zilustrować, a doskonałym pretekstem będzie tu tło codzienności w obrębie dwóch żarowskich pomników, zbudowanych przez Niemców jeszcze przed II wojną światową: pomnik przy placu Wolności oraz znajdujący się na wzgórzu nad Żarowem, przy polnej drodze w kierunku Piotrowic. Potem chciałbym jeszcze opisać losy starego cmentarza i jego elementów z ulicy Pierwszego Maja i płyty upamiętniającej osobę i dorobek Carla Friedricha von Kulmiz.
Jako mieszkaniec Żarowa niemal od urodzenia żyłem w otoczeniu wspomnianych miejsc, były więc one tak samo codzienne, jak inne skwery i place mojego miasta. Odkąd pamiętam, stanowiły doskonały pretekst do zabawy i przygody bez skrępowania jakimkolwiek historycznym kontekstem.
Pierwszy pomnik, znajdujący się w Żarowie przy placu Wolności (dawniej niem. Kulmiz platz), był jednym z wielu, wzniesionych prawdopodobnie w latach 1919-34 niemieckich pomników tzw. Kriegerehrenmal, czyli ku pamięci żołnierzy poległych w I wojnie światowej. Jak podaje Żarowska izba Historyczna, ,,…budowla ta wzniesiona została najprawdopodobniej dopiero w 1933 roku. Taka bowiem data, wraz z godłem państwowym III Rzeszy Niemieckiej, umieszczona była na kamiennym elemencie – bloku od strony reprezentacyjnej pomnika. Obiekt wzniesiony został na planie koła z wnętrzem wybrukowanym kamieniem. Całość okalał fragmentaryczny, niewysoki i również kamienny murek z trzema wejściami. Trójstopniowe wejście główne, przedzielone blokiem z datą i godłem państwowym, znajdowało się na stronie południowo-zachodniej, skierowanej ku skrzyżowaniu ulic Puszkina (dawna Kulmizstraße) i Kwiatowej. Pozostałe dwa wejścia umiejscowione były w części tylnej od strony południowo- i północno-wschodniej. W środkowej części wnętrza, w kolistej przestrzeni pomnika, znajdował się obelisk wzniesiony z trzech kamiennych bloków łączonych żelazem. Na bloku środkowym (częściowo także na bloku górnym) wyryty był, skierowany ku górze, miecz z motywem „żelaznego krzyża” na jelcu. Po lewej stronie rękojeści miecza znajdowała się wyryta data 1914, po prawej 1918. Całość zwrócona w kierunku południowo-zachodnim.”[2]
Fot. ze zbiorów Andrzeja Bielca.
Pomnik powstał dla upamiętnienia poległych w walkach I wojny światowej mieszkańców Żarowa, jednak odmiennie od podobnych obelisków nie zawierał nazwisk poległych żołnierzy. Był raczej symbolicznym wyrazem hołdu dla wszystkich poległych. Niestety nasi dziadkowie, chcąc uporać się z obcą pamięcią miejsc oraz wrogą symboliką pomnika, po 1945 roku rozebrali, a raczej zwalili obelisk, a w jego miejsce ustawili sześciokątny klomb. Wiele pracy musiało kosztować zatarcie godła ze swastyką oraz daty 1933, która zapewne symbolizowała powstanie pomnika. Jednak naszym przodkom mogła się kojarzyć z narodzinami znienawidzonej, faszystowskiej III Rzeszy. W ten sposób, dawny pomnik został „zdegradowany” do funkcji klombu i stał się zwykłym elementem ozdobnym placu, któremu, jakby z przekory, nadano nazwę „Wolności”. Gdzieś z boku, środkowy blok wcześniejszego obelisku z wyrytym mieczem i datą 1914-18, zdaje się niedbale porzucony na wieczną rzeczy pamiątkę i do dziś pozostaje, jakby ku przestrodze, a może z czystej polskiej złośliwości.
Moja babcia mieszkała niedaleko, toteż lubiłem jako dziecko przychodzić na plac Wolności. Zawsze mogłem tu spotkać wiele dzieci bawiących się „w ganianego” po tym ogromnym, kamiennym kręgu. Jestem pewien, że żadne z nich nie wiedziało, że biegamy po miejscu pamięci, ale też nikt z rodziców nam tego nie uświadamiał ani tego nie zabraniał. Rysowaliśmy po nim kredą trasy, potrzebne do zabawy w kapsle, ścigaliśmy się resorakami i wydawało nam się, że była to kiedyś trochę dziwna fontanna, a teraz ze starości się popsuła. Bardzo lubiłem też wspinać się na ogromny, przewrócony pod drzewem kamienny blok, bo wymagało to zręczności. Podobał mi się wyryty w nim kamienny miecz, ale nie umiałem sobie wyobrazić całości tej układanki historycznej.
Fot. Bogdan Mucha.
Dzisiaj jestem pewien, że byłem, jak prawie każdy z dzisiejszych Dolnoślązaków, naocznym świadkiem działania mechanizmu wyparcia niechcianej pamięci miejsc i próby zagospodarowania jej poprzez spontaniczną i naturalną akcję, bo przestrzeń nie znosi pustki. Oto dzieci, z cichym przyzwoleniem dorosłych, zaadaptowały poniemiecką przestrzeń pamięci na miejski plac zabaw, ale to nie wszystko. Jest wielce prawdopodobne, że spektakl odarcia pomnika z elementów niemieckiej dumy, zdegradowanie i pozostawienie go do ponownego nadania mu sensu, był starannie wyreżyserowaną grą pozorów, tworzącą baudrillardowskie symulakrum w obrębie tego miejsca zbiorowej pamięci. Podążając za myślą tego francuskiego filozofa, „symulowanie, to sposób generowania – za pomocą modeli – rzeczywistości pozbawionej źródła i realności”[3]. Plac zabaw bardzo dobrze spełnia rolę adaptatora „nowej świeckiej tradycji”, a społeczeństwo poprzez zmowę milczenia potęguje tę symulację. W roli reżysera tego procesu widzę najjaśniej, również za Jeanem Baudrillardem, przedstawicieli ówczesnej władzy, zaprawionej w fundowaniu masom pracującym miast i wsi hiperrealnej pustki. Uciekając od autentyczności tego miejsca, pozbawiając go pierwotnego sensu i zawieszając w próżni wtórnego niedookreślenia, uzyskano doskonały wstęp do hiperrzeczywistości czyli niemal modelowy ,,efekt zastąpienia rzeczywistości znakami rzeczywistości”[4], tak charakterystycznej dla socjalistycznej codzienności. Społeczeństwo mamione i zmanipulowane propagandą nienawiści uczestniczyło w niekończącym się spektaklu pozorów, kłamstwa i prowokacji. Trzeba było pozbawić „faszystowskiego najeźdźcę” wszystkich oznak dumy, ale też przykładnie upokorzyć, odzierając z wszelkiej godności. Wyżyć się i wyładować wszelką złość i niezadowolenie na śladach, znakach i miejscach, wyrzucić z pamięci. Sowiecka, a później socjalistyczna propaganda przez swoje projekcje sprawiła, że niektórzy społeczni przodownicy byli w tym dziele wyjątkowo gorliwi.
Skutkiem tych emocji, połączonym z ogromną biedą był „cmentarny szaber”. Na starym, poniemieckim cmentarzu mieszczącym się na końcu ulicy Pierwszego maja, (dawna droga w kierunku Piotrowic) łamano płyty nagrobne, kradziono wszystko, co mogło się przydać, i zasilano tymi „znaleziskami” pobliskie, powstające ogródki działkowe. Piękny katolicko-ewangelicki cmentarz, powstały w 1685 roku, powoli zamieniał się w ruinę. Przechadzając się po ogródkach
Fot. Mirosław Stawski.
dwadzieścia kilka lat temu, wiele można było zauważyć jeszcze płyt i elementów nagrobnych z błyszczącymi w słońcu, pozłacanymi i charakterystycznymi gotyckimi napisami. Dzisiaj wygrywa jednak przyzwoitość i właściciele tych miejsc pozbywają się cmentarnych elementów. Bardzo pomocna okazała się także akcja organizacji lapidarium w 2010 roku[5], która pomogła jej inicjatorom odzyskać część skradzionych płyt nagrobnych i ocalić pozostałe duże pomniki od całkowitego zniszczenia. Cmentarne figury świętych znalazły nowe miejsce przy kościele parafialnym w Żarowie.
Fot. Mirosław Stawski.
Ciekawym w kontekście tych kradzieży wydaje się fakt, że na tym cmentarzu, pośród zbezczeszczonych grobów znalazły się dwie skromne mogiły pogrzebanych w 1940 roku Polek i jednej Rosjanki. Organizacja lapidarium ocaliła to miejsce, przywróciła godność spoczywającym tam osobom i pamięć o nich, a moment poświęcenia obiektu odbił się szerokim i pozytywnym echem nie tylko w środowiskach przesiedleńczych.
Fot. Mirosław Stawski.
Uważam, że najważniejszy jest jednak kontekst symboliczny tego wydarzenia, który przywraca cmentarz do realności i znajduje mu miejsce w obrębie naszej przestrzeni. Zaczyna się pewien proces, który daje nadzieję na przyszłość.
Fot. Mirosław Stawski.
Jednak proces ten nie zaczął się w 2010 roku. Na długo przed rokiem 1990, kiedy byłem jeszcze małym dzieckiem, po raz pierwszy usłyszałem opowieść o „Czarnej Łapie”. Bajka ta miała zniechęcić dzieci bawiące się w zaroślach parku miejskiego od zbytniego oddalania się od domu, ale też od dewastacji tajemniczego grobowca znajdującego się w najstarszej jego części.
Po latach muszę stwierdzić, że była wyjątkowo skuteczna. Jako dzieci byliśmy przerażeni możliwością spotkania postaci z czarną ręką, która mogła zabić dotykiem, toteż nie oddalaliśmy się zbytnio od wydeptanych ścieżek, a wszelkie dziury w ziemi omijaliśmy szerokim łukiem. Grobowiec, pomimo opowieści o „Czarnej Łapie” niestety nie oparł się dewastacji. Młodzież odporna na bajki splądrowała go, ale na szczęście zawalenie się jego części uratowało go przed całkowitym zniszczeniem. Przez całe lata straszył czarną jamą ziejącą z pomiędzy ogromnej pękniętej płyty nagrobnej. Około 2002 roku kilku zapaleńców ustaliło, że grobowiec należy do ojca żarowskiego przemysłu, Carla Friedricha von Kulmiz, a kilka lat później Rada Miasta znalazła środki w budżecie gminy na odpowiednie zabezpieczenie grobu i jego ponowną oraz godną ekspozycję. Wkrótce powstała płyta upamiętniająca osobę tego wybitnego Żarowianina, a dewastacje stały się niechlubną przeszłością.
Fot. Mirosław Stawski.
Wtedy nastąpił radykalny, symboliczny zwrot w postrzeganiu niemieckich miejsc pamięci i ich powrót do świadomości zbiorowej. Przy czym arcyważne było oddanie czci i hołdu ojcu Żarowskiego przemysłu przez przedstawicieli naszej władzy, czyli przyjęcie go w poczet naszych lokalnych, ale i już ponadnarodowych bohaterów.
Bardzo interesująca wydaje się też migracja opowieści o „Czarnej Łapie”; z okolic pałacu przy ulicy zamkowej, zamieszkałego dziś przez wiele niewykształconych i ubogich rodzin, przeniesiona została wkrótce w skrajnie oddaloną część miasta: okolice osiedla Piastów i ulicy Górniczej. Przypuszczam, że wędrówka ta miała na celu uchronienie przed dewastacją innego reliktu przedwojennej przeszłości: pomnika-obelisku z czasów wojny prusko-francuskiej z 1873 roku oraz utrzymanie dzieci z osiedla jak najdalej od kąpieli w pobliskim stawie. Pomnik został wzniesiony dla uczczenia pamięci ofiar z Piotrowic, Żarowa, Łażan, Nowic oraz przysiółka Hummel w miejscu zwanym przez Niemców Steinberg, między Żarowem i Piotrowicami. Inicjatorem budowy monumentu był hrabia von Burghaussa z Łażan, a wykonawcą firma C.Thust[6]. Ponieważ znajduje się on niedaleko stawu przy historycznym Węglowym szlaku, który biegnie drogą w kierunku Piotrowic, wychodzącą z przedłużenia ulicy Górniczej, jest on dobrze znanym mi miejscem. Jako młody człowiek lubiłem kąpać się z kolegami w tym stawie w upalne dni, ponieważ tafla jego wody znajduje się w większości poza zasięgiem słońca. Wysokie i skalne brzegi stawu powodują, że była ona orzeźwiająco zimna. Lokalne źródła historyczne, a w tym i Żarowska Izba Historyczna podają nazwę stawu jako Ogórkowy, jednak nie są zgodne co do jej pochodzenia. Na pewno jest starym wyrobiskiem kamienia, a geneza jego nazwy z jednej strony wskazuje na nazwisko pierwszego polskiego właściciela, a z drugiej na sposób przechowywania beczek z kiszonymi ogórkami przez Niemców. Zbiornik wodny terytorialnie należy już do Piotrowic Świdnickich, ale wzgórze, na którym znajduje się Kriegerdenkmal, jest jeszcze terenem gminy Żarów. Kiedy byłem nastolatkiem, obelisk był otoczony zaroślami, a grupa anonimowych wolontariuszy, co roku karczowała krzaki wokół pomnika. Jednak wraz ze wzrostem dostępu do obelisku ujawniali się jego dewastatorzy, aż pojawiły się opowieści o tajemniczych i niewyjaśnionych zaginięciach dzieci w pobliżu stawu i pomnika, a za to wszystko z czasem okazała się odpowiedzialna stara znajoma z parku miejskiego „Czarna Łapa”. Jako młodzież znająca pierwotną wersję postaci nie wierzyliśmy wraz z kolegami w te sensacyjne historie, ale obiektywnie muszę stwierdzić, że jej drugie wydanie było dużo bardziej wiarygodne, toteż wśród moich znajomych byli i tacy, którzy bali się zostać sami nad stawem, a w okolice obelisku raczej nikt się nie zapuszczał. Młodzi ludzie wkrótce przestali palić ogniska w pobliżu pomnika i ustały próby dewastacji. Dzisiaj obelisk znajduje się na terenie prywatnym.
Uważam, że żyjemy w czasach przywracania pomnikom należnego im miejsca w historii Dolnego Śląska i dostrzegalne już jest, że postacie lokalnych bohaterów mają charakter ponadnarodowy. Miejsca pamięci powracają z hiperrealnego niebytu do rzeczywistości miejsc, pochówku, spoczynku i czci. Jest to już rzeczywistość ponadnarodowa, ale tylko taka może pomieścić bez sprzeczności bohaterów obcych wojen, obcych świętych i naszych zmarłych oraz traktować ich z równym szacunkiem i pamięcią. Wszyscy oni mają równe prawo do upamiętnienia poprzez wspólne im terytorium Dolnego Śląska. Im szybciej dokona się ten proces, tym szybciej będziemy mogli mówić o prawdziwym pojednaniu. Dolnośląskie symulakra urealniają się w lapidariach, odrestaurowywaniu pomników i znaków przeszłości, byśmy mogli powiedzieć z całą mocą, że tu jest nasz dom.
Mirosław Stawski
Bibliografia:
- http://muzeum-kupiectwa.pl/index.php?page=przemysl-w-zarowie-do-zakonczenia-ii-wojny-swiatowej , 10.08.2015 r.
- http://www.izba.centrum.zarow.pl/artykuly/164-kamienny-pomnik-i-zelazna-suwnica , 10.08.2015 r.,
- Jean Baudrillard, Symulakry i symulacja, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005,
- http://www.izba.centrum.zarow.pl/lapidarium-i-cmentarze , 12.08.2015 r.,
- http://www.izba.centrum.zarow.pl/artykuly/402-wojny-pruskie-z-xix-wieku-cz-1-ginace-slady , 12.08.2015 r.,
[3] J. Baudrillard, Symulakry i symulacja, Warszawa 2005, s. 6