Anna Rumińska: Żywienie zbiorowe w dolnośląskich placówkach oświaty
Trudny temat. Szczególnie w końcu czerwca 2016 roku, gdy zakończyły się już konsultacje społeczne w sprawie zmiany Projektu rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach. Zauważmy: Ministerstwa Zdrowia czyli jednostki powołanej i opłacanej w celu ochrony zdrowia publicznego. Niestety projekt zakłada zmianę ustaleń sprzed ponad roku, które przyniosły sukces, tj. wyeliminowanie „śmieciożywności” ze szkolnych i przedszkolnych sklepików, kuchni, stołówek, kantyn i cateringów. Projekt konsultowany w 2016 roku postulował przywrócenie składników ewidentnie szkodliwych dla zdrowia. Gdzie więc owa systemowa, państwowa ochrona zdrowia publicznego?
Skąd wziął się ten projekt? U źródeł jego powstania stoi wcześniejsze rozporządzenie o tym samym tytule. Również podlegało konsultacjom społecznym (termin: 20 VII 2015 roku). Konsultacje nad projektem zmiany ww. rozporządzenia skończyły się 13 VI 2016 roku. Nawet przez rok nie cieszyliśmy się oświatą wolną od śmieciowego pseudojedzenia. Dokument zapraszający do zgłoszenia uwag do owego projektu z 2015 roku otrzymały 74 podmioty, tj. firmy, organizacje pozarządowe, grupy nieformalne, uczelnie wyższe i instytucje publiczne. Zaproszenie zawierało wysoce niestosowny zapis: „Niezgłoszenie uwag w powyższym terminie traktowane będzie jako akceptacja projektu”.
Dzięki ustawie eliminującej śmieciowe produkty z przedszkoli i szkół oraz dzięki pozytywnemu lobbingowi grupy Aktywni Rodzice i ich facebookowej inicjatywie Zdrowe Żywienie Małych Wrocławian wrocławski magistrat opublikował Jadłospisy dla wrocławskich przedszkoli i szkół (dostępne w Urzędzie Miejskim) opracowane przez dr hab. prof. nadzw. Bożenę Regulską-Ilow oraz mgr inż. Dorotę Różańską. Przedstawicielki grupy Aktywni Rodzice od około trzech lat biorą udział w spotkaniach z urzędnikami Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego Wrocławia w celu wynegocjowania pozytywnych zmian we wrocławskim żywieniu zbiorowym w placówkach oświaty, reprezentując głos rodziców, którym zależy na zdrowiu ich dzieci i którym bliskie są idee slow food[1]. Wszystko pod hasłem „Zdrowie i polityka społeczna”, ponieważ Wrocław Miasto Spotkań realizuje projekt „Smacznie, zdrowo, wartościowo”. Dlatego magistrat opracował też i opublikował bezpłatną broszurę dostępną online Zdrowe żywienie w przedszkolach i szkołach.[2] Warto skorzystać z wyników pracy wielu osób we Wrocławiu i zastosować ogólnodostępne materiały w innych gminach regionu. Autorkami podręcznika są: Grażyna Karczewska, Magdalena Słonecka-Kołpa i Karolina Bielak, a konsultacji naukowej dokonała dr hab. inż. Joanna Wyka, profesorka nadzwyczajna Katedry Żywienia Człowieka Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Książka dotyczy przede wszystkim żywienia zbiorowego w przedszkolu i szkole, zawiera opisy dobrych praktyk opracowane przez laureatów autorskiego konkursu „Zdrowe żywienie w przedszkolu i szkole – dobre praktyki” zorganizowanego w ramach ww. projektu „Smacznie, zdrowo, wartościowo”.
Spotkania Aktywnych Rodziców przyniosły dużo dobrych zmian. Wiele godzin pracowano nad wytycznymi i wzorami dokumentów przetargowych potrzebnych w procedurze opracowania Specyficznych Istotnych Warunków Zamówienia. Przetargi na cateringi szkolne i przedszkolne realizuje się bowiem w trybie zamówień publicznych. Opracowywano wspólnie jadłospisy niezawierające śmieciowych produktów, takich jak syrop glukozowo-fruktozowy, rafinowany olej palmowy, zbędne dodatki cukru, syntetyczne barwniki, wzmacniacze smaku czy substancje zapachowe. Przygotowywano nawet wzory umów, aby ustrzec się przed lukami prawnymi.
Wróćmy jednak do 2016 roku. Rząd postanowił zmienić poprzednie rozporządzenie, zgadzając się z korporacyjnymi lobbystami i niestety również wieloma rodzicami nieświadomymi szkód zdrowotnych związanych ze „śmieciożywnością”. Ktoś uznał, że pierwotna jego wersja jest zbyt radykalna i tak poważnie ograniczyła swobodę handlową sklepików oraz swobodę wyborów zakupowych i żywieniowych dzieci i rodziców, że „nie ma co jeść”, bo „moje dziecko nie lubi owoców”, a „odrobina cukru nie zaszkodzi”.[3] W ramach konsultacji społecznych nt. ww. projektu zmiany omawianego rozporządzenia Wydział Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Wrocławskiego wydał opinię, w której stwierdził:
„Zasadne są zastrzeżenia rodziców dotyczące braku wyraźnych ograniczeń co do stosowania asortymentu produktów z nadmierną zawartością soli i cukru dodanego. Równie dużym zagrożeniem dla zdrowia w życiu dorosłym jest brak wyraźnego wskazania co do dozwolonych rodzajów tłuszczów spożywczych. […] Co najmniej połowę spożywanych produktów zbożowych powinny stanowić te z pełnego ziarna. […] Dobrze udokumentowany związek nadmiernego spożycia syropu glukozowo-fruktozowego i wzrostu ryzyka chorób metabolicznych stanowi wystarczający powód do sformułowania zaleceń o eliminacji z diety produktów z jego dodatkiem. Konieczne jest także sformułowanie zalecenia dotyczącego obecności warzyw i/lub owoców w każdym posiłku.”[4] Podobne zalecenia opisano w ww. podręczniku Zdrowe żywienia w przedszkolach i szkołach”.
W lipcu 2016 roku nie było jeszcze wiadomo, jakie są losy projektu zmiany rozporządzenia, a tym samym naszych dzieci. W stosownym czasie uzupełnimy artykuł o aneks lub komentarz.
Opuśćmy na chwilę Wrocław i przenieśmy się do podwrocławskiej wiejskiej gminy Czernica. Powstała tu inicjatywa Zdrowe Żywienia Małych Czerniczan, która podjęła wątek zróżnicowania opłat za obiady i uzależnienia ich między rodzicami dzieci w przedszkolach i szkołach. Rodzice przytoczyli wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z 30 VI 2008 roku, w którym stwierdza się, że:
„zastosowanie w przepisie pojęcia szkoła oznacza również odpowiednie zastosowanie do żywienia uczniów przedszkola. […] Nie ma znaczenia w tym miejscu posługiwanie się przez ustawodawcę […] pojęciem „stołówka szkolna”. Skoro bowiem jako szkołę należy rozumieć również przedszkole oczywistym jest, że jako stołówkę szkolną należy rozumieć też stołówkę przedszkolną. […] Odpowiednie stosowanie definicji […] ustawy o systemie oświaty w swej logicznej konsekwencji nakazuje rozumienie jako uczniów również przedszkolaków.”[5]
Rodzice powinni więc podejmować pilne i skuteczne interwencje, gdy widzą, że ich dzieciom dzieje się krzywda. Aktywizm świadomych i światłych rodziców jest bardzo potrzebny. Czernickie Bajkowe Przedszkole otrzymało certyfikat Akademii Zdrowego Przedszkolaka za realizację IX akcji pod hasłem „Odporność wzmacniamy, bo o zdrowe żywienie i higienę dbamy”.[6]
Doświadczenia dolnośląskich szkół i przedszkoli dowodzą jednak, że wiele wydarzeń, akcji, warsztatów, wykładów i innych inicjatyw edukacyjnych opiera się na sponsoringu producentów produktów nie do końca zdrowych, np. zawierających cukier dodany (soki owocowe, jogurty, batoniki) albo wprost opartych na cukrze (żelki), a także konwencjonalną mąkę zawierającą wiele niepożądanych dodatków syntetycznych (bułki). Jest to więc pewnego rodzaju zniewolenie, jakie oferuje placówkom oświatowym świat komercji. W edukacji żywieniowej w placówkach szkolnych i przedszkolnych wyjątkowo aktywne są koncerny spożywcze, a nawet konkretne marki spożywcze reprezentujące soki lub żelki. Dyrekcje placówek i rodzice muszą więc wykazać się wysoką czujnością, aby nie dać się zwieść zapewnieniom o misji społecznej, za którą zawsze stoi sprzedaż toksycznego niby-jedzenia.
Do grona aktywnych rodziców należy też Artur Śliwiński z Warszawy prowadzący ogólnopolski portal poświęcony zrównoważonemu żywieniu dzieci i dorosłych. W okresie tegorocznych konsultacji publicznych nad projektem zmiany ww. rozporządzenia portal ten opublikował przedmiotową treść.[7] Lektura tego rozporządzenia winna być obowiązkowa dla wszystkich rodziców, nauczycieli i wszelkich osób pracujących z dziećmi i dla dzieci. Co więcej, portal opublikował także uzasadnienie stworzenia projektu zmiany poprzedniego rozporządzenia, które chroniło zdrowie dzieci. W Uzasadnieniu czytamy:
„Zasadniczym celem projektu rozporządzenia Ministra Zdrowia […] jest ochrona zdrowia dzieci i młodzieży w wieku przedszkolnym i szkolnym, poprzez ograniczenie dostępu na terenie jednostek systemu oświaty do środków spożywczych zawierających znaczne ilości składników niezalecanych dla ich rozwoju. […] Jednostki systemu oświaty […] powinny harmonijnie realizować obok nauczania, promowanie prozdrowotnych zachowań żywieniowych. Mając na uwadze powyższe, działalność prowadzona na terenie omawianych jednostek nie może pełnić roli czysto komercyjnej.”[8]
Wszystko pięknie, ale kilkadziesiąt wierszy dalej napisano wyraźnie: „Głównym celem proponowanych rozwiązań jest poszerzenie oferty żywieniowej sklepików szkolnych”[9]. Zatem w zmianie nie chodzi o zdrowie (jakość), ale o asortyment (ilość). Zwiększono dopuszczalną ilość cukru i soli. Nie wspomniano zupełnie o postulowanym przez Slow Food Dolny Śląsk zapisie o konieczności stosowania różnych rodzajów mąki (>50% pełnoziarnistej) bez syntetycznych dodatków typu wybielacze, przeciwutleniacze, konserwanty itp.[10]
Żywienie zbiorowe dzieci i młodzieży to nie temat regionalny, lecz ogólnokrajowy. To, co jedzą nasze dzieci w szkołach, zależy od decyzji lobbystów i polityków. Jednak to tylko powierzchnia ogromnego oceanu, jakim jest zdrowie publiczne, a w szczególności zdrowie i żywienie dzieci. W głębi kryją się liczne skarby w postaci aktywnych, oczytanych i świadomych rodziców, wartościowych nauczycieli, wspaniałych kucharek szkolnych i przedszkolnych oraz dyrektorów doskonale zarządzających swoimi placówkami. Od nich tylko zależy, czy poddadzą się swobodzie „poszerzonej oferty sklepików szkolnych”, czy zignorują krajowe rozporządzenie i pójdą własną drogą, jak np. Przedszkole nr 54 we Wrocławiu, które zdrowo żywi swoich wychowanków, a wspólnie ze Slow Food Dolny Śląsk zakłada przedszkolny ogród warzywno-owocowy (projekt Ślimak w Ogrodzie), czy Szkoła Podstawowa w Pilchowicach, gdzie wspaniałe, domowe obiady gotują cudowne Panie Kucharki – przerastające umiejętnościami kulinarnymi niejednego szefa kuchni. Takie kucharki to skarb w każdej miejscowości. Jeśli wieś lub miasteczko posiada placówkę przedszkolną lub szkolną i nie chce cateringu, winno przyuczyć administracyjnie i higienicznie oraz zatrudnić miejscowe kobiety do gotowania dzieciom posiłków. Babcie na salony stołówkowe! Seniorki rodu będą się czuć potrzebne, a dzieci zrozumieją, jak ważne jest dziedzictwo kulinarne. Szkoły takie winny stronić od cateringowych firm, aby nie skazywać ukochanych dzieci na smutek posiłków w toksycznym plastiku. Dzieci nie tylko uczą się od dorosłych, ale także od przestrzeni, którą ci dorośli organizują w celach spożywania posiłków. Zasada proksemiczna nr 1: przestrzeń wpływa na nasze zachowanie. To, co dorośli z premedytacją układają na sklepowych półkach dostosowanych do wzrostu dzieci, jest również elementem systemu zbiorowego żywienia, wpływa na ich wybory zakupowe i decyduje o zdrowiu i życiu, a także o wydatkach publicznych. Wyniki badań przeprowadzonych przez nas w ramach jednego z projektów kursu WOJ: WIEDZA O JEDZENIU w jednej z dolnośląskich gmin dowodzą, że gdy dzieci czują głód, najczęściej wybierają „śmieciożywność”.
Warto na koniec zauważyć niepożądaną prawidłowość: środowisko „Szefów Kuchni” zdominowane jest przez mężczyzn, którzy na zdjęciach pozują z zaplecionymi dumnie na piersiach ramionami. Natomiast środowisko „Szefowych Kuchni Szkolnych” to kobiety, które na zdjęciach trzymają ręce w kieszeniach, na plecach lub skromnie splecione i spuszczone z przodu. Ci sami mężczyźni dominują w konkursach restauracyjnych, podczas gdy kobiety aktywnie uczestniczą w projektach edukacyjnych dotyczących szkół i przedszkoli. Pozostawmy to bez komentarza. Albo nie. Powiem krótko: Panowie, pobudka, zadbajcie o wasze potomstwo i wesprzyjcie kobiety w działaniu. Chyba że wolicie wydawać pieniądze na leczenie swoich chorujących dzieci. Czy to jest apel dyskryminujący mężczyzn? Ktoś na pewno uzna, że tak, ale przejdźcie się po dolnośląskich szkołach i festynach tyle, co ja, wówczas wnioski same się nasuną. Mężczyzn tam, co kot napłakał, a pojedyncze rodzynki chyba zaczniemy na rękach nosić…
Anna Rumińska
O autorce: architektka, antropolożka kultury i biesiady, publicystka, konsultantka, kucharka, fotografka, właścicielka i liderka grupy eMSA Inicjatywa Edukacyjna oraz inicjatyw społecznych i kulinarnych, np. Chwastożercy, Splot Szewska, Hala Targowa Wrocław Reaktywacja, Solpol Pop House. Członkini Slow Food International, propagatorka ruchu slow na Dolnym Śląsku, liderka convivium Slow Food Dolny Śląsk. Stypendystka Uniwersytetu Wrocławskiego, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, członkini Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. Pionierka pozaformalnej edukacji architektonicznej w Polsce, zajmuje się edukacją kulinarną, kulturową, promocją nieuprawnych (dzikich) roślin jadalnych, aktywizacją przestrzeni publicznej, politykami targowymi miast i wsi, uniwersalnym dizajnem, placemakingiem (miejscotwórstwem). Rozwija ławkologię i antropologię przestrzeni publicznej. Z pochodzenia wrocławianka.
[3] Wypowiedzi internautów w komentarzach nad pierwotnym rozporządzeniem wprowadzonym w życie, w efekcie czego ze sklepików i jadłospisów zniknęły śmieciowe produkty oparte w większości składu na cukrze, glutaminianie sodu, barwnikach, zagęszczaczach, wypełniaczach, syropie glukozowo-fruktozowym itp.
[4] Kopia dokumentu została opublikowana 14.04.2016 roku na stronie inicjatywy Zdrowe Żywienie Małych Wrocławian na portalu społecznościowym Facebook.
[5] Kopia dokumentu została opublikowana 6.11.2015 roku na stronie inicjatywy Zdrowe Żywienie Małych Czerniczan na portalu społecznościowym Facebook.
[7] Strona internetowa: http://slowfood.edu.pl/blog/2016/05/15/projekt-rozporzadzenia-ministra-zdrowia-z-8-kwietnia-2016-uzasadnienie-ocena-skutkow-regulacji-etap-konsultacje-publiczne/.
[10] Więcej o szkodliwych dodatkach do konwencjonalnej mąki: http://slowfooddolnyslask.org/szkodliwe-dodatki-do-maki.