/
Marcin Kurek

Biogram

 

Marcin Kurek (1970) − studiował iberystykę, wykłada literaturę hispanoamerykańską na Uniwersytecie Wrocławskim. Opublikował dwie książki poetyckie: "Monolog wieczorny" (1997) oraz "Oleander" (2010), za który otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Przekładał m.in. utwory Francisa Ponge’a, Arthura Rimbauda, Luisa Buñuela. Za tłumaczenie "62 wierszy" katalońskiego autora Joana Brossy otrzymał Nagrodę Literatury na Świecie (2006). Mieszka we Wrocławiu.

 

Twórczość

 

Poezja:

"Monolog wieczorny" (1997);
"Oleander" (2010).

 

Przekłady:

Joan Brossa, "62 wiersze" (2006);
Emmanuel Hocquard, "Warunki oświetlenia" (2009);
Pablo García Casado, "Pieniądze" (2011);
Pablo García Casado, "Peryferie" (2014).

 

Inne:

"Powieść totalna. Wokół narracyjnych teorii Ernesta Sábato i Maria Vargasa Llosy" (2003);
"Poezja przyziemna. Doświadczenie codzienności w liryce Joana Brossy" (2014).

 

 

/
Próbka

 

Oleander (fragment)

 

 

To był mój pierwszy rok w tym mieście.

Wieczorami z pamięci szkicowałem mapę

wielkiego parku w stylu angielskim

w objęciach Kochanowskiego                

i Mickiewicza (mówię o ulicach), a ty, pisząc

do mnie list, pomyliłeś Słowiańską

ze Słowackiego. Czy naprawdę

każde wspomnienie musi się kończyć listą

przypadków obiektywnych?                                

Najważniejszy jest sposób, w jaki sny przeobrażają

się w rzeczywistość – pisze A. w nadziei,

że zdarzenie zamienione w anegdotę zasłoni swoją

tajemnicę jak plaster ciemną ranę

(„Opowiem wam inną historię moją dziwniejszą”).

R. widziałem tylko raz, w listopadzie

albo grudniu dziewięćdziesiątego trzeciego,

w pierwszym roku naszej żeromszczyzny

(nieogrzewane poddasze w śródmieściu, niskie

okna otwarte głęboko w noc). Kilka

miesięcy wcześniej W. poznał go w Katowicach,

odkrywając wspólną miłość do mrożonej

wódki i wczesnego Waitsa. Tamtego dnia

mój pociąg spóźnił się o dwie godziny

i kiedy dotarłem na miejsce, żadna znajomość

nie mogła się już udać. Jego żarty nie

śmieszyły mnie, a przygody wziąłem za

zmyślone, ale do dziś nie wiem,

dlaczego istnienie tej szyby

poruszyło w nim taką strunę.

Mijając się ze mną w drzwiach łazienki,

zanim W. zdążył spostrzec, co się dzieje,

chwycił mnie za kołnierz płaszcza, a potem

napierając z ogromną siłą, przycisnął

do ściany i warknął: „Może wyjdziemy?”.

Po tylu latach widzisz to wszystko wyraźnie:

niebieskie oczy, jasny zarost i niewiarygodnie

popsute zęby, przez które syczy

ci wprost do ucha: „Pokażę ci, co u nas

robi się z biesem takim jak ty”.

Prawą dłonią próbuje złapać cię za ramię,

ale nagle uścisk słabnie, a on

uśmiecha się, osuwa na ziemię,

wypuszczając z ust strużkę piany.

Urwany zlew, bojler, puste butelki,

małe okno tuż nad podłogą;

pośrodku przedpokoju twój

pomarańczowy szalik.

W. podbiega do was przerażony,

wciąga go do pokoju po czerwonych

deskach, a R. śmieje się

i woła w twoją stronę:

„Wiesz, o czym mówię, czytałeś, znasz to!”.

 SI DEUS NOBISCUM QUIS CONTRANOS?             

Wściekły i upokorzony spakowałem się,

            wróciłem do domu

i połknąłem podwójny oxazepam.

            Sen, sen ponad wszystko.

W nowym roku kilka razy zapraszał mnie

            do siebie, ale odmawiałem.

Kiedy trzy miesiące później, przed północą,

wchodziłem na stopnie pospiesznego

do Warszawy, na peronie był lekki mróz

i tuż przy wejściu zobaczyłem

kolejarza w niebieskim mundurze, który

            dorzucał węgiel do pieca ogrzewającego

wagon (nie wiem, dlaczego wcale mnie to

nie zdziwiło). Mężczyzna uśmiechnął się

i powiedział po prostu „Dobry wieczór”.

Przez całą drogę spałem. Śniły mi się

wirujące zawrotnie podkłady, jakbym leżąc

patrzył przez podłogę wprost na tory.

Rano przez Rzym poleciałem do Madrytu,

            a stamtąd nocnym ekspresem do Granady

(w połowie podróży legitymowali mnie tajniacy

z latarką). Kilka dni później

zadzwoniłem do Polski

i dowiedziałem się o śmierci R.

Zginął przejechany przez pociąg towarowy.

„Mówił, że go nie lubiłeś, ale pewnie

chciałbyś wiedzieć”. Wróciłem do mieszkania

bardzo poruszony. W nocy

miałem sen, w którym R. prowadził

otwarty dom, przyjmując pod dach

kogo popadło. Pewnego dnia rano jakiś człowiek

zjawił się po paczkę zostawioną tam

w poprzedni wieczór przez wspólnego kolegę.

Po tygodniu scena się powtórzyła,

R. zwymyślał go i kazał się wynosić.

W następnych dniach wydawało mu się,

że ktoś go śledzi. Ostrzegł swoją dziewczynę

i postanowił wyjechać na wieś.

Kiedy nad ranem czekał na pociąg,

został pobity i wrzucony na tory.

Zginął po kilku kwadransach. Dwa tygodnie

później J. zaczęła opowiadać mi,

że policja wyjaśniła rodzinie, jak doszło

do wypadku, a ja przerwałem jej

mówiąc: „Wiem, mówiłaś mi o tym”.

Nie mogłem wiedzieć i do dziś

nie rozumiem. Wskazać miejsce,

w którym przebiega fastryga.

W poczekalni. Wszystkie cytaty są cytatami.

Niektóre imiona zostały zmienione.

 

 

 

Marcin Kurek