Krajobraz i ład przestrzenny

wróć


 

Anna Rumińska: Krajobraz i ład przestrzenny – resentyment czy konieczność?

 

Architektura Dolnego Śląska, jako obraz regionu niosący określone treści, stale podlega opisom, analizie i krytyce. Obraz ten przyjmuje trójstopniową formułę, począwszy od 1) pojedynczego budynku, poprzez 2) ich zespół i przestrzeń między nimi, aż po 3) tzw. krajobraz kulturowy – obraz przestrzeni zbudowanej, środowiska zbudowanego. Wiele interpretacji owych obrazów formułowanych jest przez samych architektów. Wielu z nich funkcjonuje w obrębie „wspólnoty zawodowej”, której funkcją jest dbałość, a nawet walka o architekturę, swoiście rozumiany porządek, spójność (tzw. ład przestrzenny) i respektowanie uprawnień architektów jako grupy zawodowej, która stoi na straży owego ładu.

 

Prawo

Tradycja i pejzaż kulturowy to dwa slogany chętnie używane jako wykładnie ww. ładu przestrzennego. Ważna jest w tym miejscu definicja ładu przestrzennego. Definicja zastosowana w jednym z głównych ogólnopolskich tekstów administracyjnych dotyczących architektury brzmi: „(…) takie ukształtowanie przestrzeni, które tworzy harmonijną całość oraz uwzględnia w uporządkowanych relacjach wszelkie uwarunkowania i wymagania funkcjonalne, społeczno-gospodarcze, środowiskowe, kulturowe oraz kompozycyjno-estetyczne”.[1]

W dalszej części tego dokumentu nie znajdziemy jednak definicji pojęcia „harmonijna całość”, co zdaje się sugerować, że jest ono ogólnie zrozumiałe i oczywiste, i nie wymaga definiowania. Wiemy jednak, że tak nie jest, a harmonia jest terminem ambiwalentnym. Autorzy zapisu sugerują być może, że architekci (profesjonalni budowniczy ładu przestrzennego) wiedzą doskonale, cóż to jest „harmonijna całość” i należy im w tej materii zaufać. W domniemaniu – symboliczny Dolnoślązak nie-architekt nie zna się na architekturze,  brak mu bowiem kompetencji zawodowych (czytaj: edukacji wyższej). Zamiast więc budować w swoim domu balkony z greckimi tralkami i dachy z zamkowymi wieżyczkami, powinien zaufać architektowi i zlecić mu projekt swej daczy. W dalszej części tego tekstu udowodnię jednak, że brak wykształcenia architektonicznego nie jest potrzebny do tego, aby stworzyć obiekt o niebo lepszy od takiego, który powstałby w wyniku pracy architektów.

 

Fot. Anna Rumińska, Archiwum Slow Food Dolny Śląsk.

 

Ustawę można czytać jako tekst kultury, a zarazem tekst legislacyjny regulujący życie społeczeństwa i praktykę kształtowania przestrzeni, pozostaje więc na w kwestii harmonii i ładu wysoce niejasna. Właśnie dlatego nie jest honorowana: po prostu się sama nie broni, a architekci ją tworzący nie stali się dzięki niej autorytetami. Różnorodność kulturowa zauważalna przestrzennie w działaniach architektonicznych nie-architektów jawi się w ustawie jako „samo zło”, któremu architekci są zmuszeni przeciwstawiać się, ale praktyka pokazuje, że jest odwrotnie  – to nie-architekci muszą się często bronić przed projektowymi zapędami wykształconych w tym kierunku zawodowców. Przykre, ale prawdziwe i jako architekt z 20-letnią praktyką nie widzę w tym nic złego. Na podobnej zasadzie trzeba by uznać, że leczyć ciało i duszę może tylko wykształcony lekarz.

 

Tradycja jest w tym temacie ważnym wątkiem. Jest ona często sloganem, wytrychem, argumentem, celem, a nawet narzędziem kontroli lub manipulacji. Na Śląsku, w jego historycznych granicach, wciąż silna jest tęsknota za tradycją szlachecką, co znajduje odzwierciedlenie nie tylko w architekturze pseudodworków, ale i w kulinariach.[2] Kontynuując tradycje szlacheckie, architekci sprawują kontrolę nad wizualizacją współczesnej różnorodności intelektualnej ludzi wokół, którzy stale pozostawiają swój wkład w przestrzeni i krajobrazie. Ów wkład jest niemile widziany przez architektów (i nie tylko), a termin ładu przestrzennego odwołuje się do przeszłości i sztucznie utrzymuje homogeniczność krajobrazu.

 

 

Przedmieścia

Gdyby przyjąć, że złem współczesnej urbanizacji jest urban sprawl, czyli rozlewanie się współczesnych miast na okoliczne miejscowości i pochłanianie przedmieść, to w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi rolniczy Dolny Śląsk jest od niego wolny. Do dziś charakteryzuje się wyraźnym podziałem na tereny oraz architekturę wiejską i miejską. Zauważalne są strefy przejściowe, czyli przedmieścia – rozwlekłe tereny zabudowy obwieszonej bilbordami, banerami i szyldami. Przykładami są budynki przemysłowe, np. cegielnie, które są obecnie wyburzane lub remontowane i powstają z nich tzw. lofty, czyli luksusowe lokale mieszkalne, czy też blokowiska.

Aby zachować ład przestrzenny, który ma prowadzić do pogłębienia tożsamości lokalnej, reguluje się formę i detale architektury na obszarach miejskich i wiejskich. W zakresie architektury mieszkalnej na peryferiach miast lub w osiedlach willowych można budować tylko nisko, co najwyżej do I piętra. Regulowane są kształty dachów: wskazuje się obszary, w których dozwolone jest budowanie domów z dachami płaskimi. Określa się strefy chronione, w których dachy powinny być spadziste oraz mieć konkretny kolor dachówek lub materiałów dachówkopodobnych (blach lub bitumów). Ma to na celu zachowanie wizerunku dolnośląskiej wsi (opartego na sylwetce domu z kopertowym lub siodłowym dachem),  zachowanie pejzażu i ładu przestrzennego dającego poczucie bezpieczeństwa i kulturowej ciągłości.

 

Fot. Anna Rumińska, Archiwum Slow Food Dolny Śląsk.

 

 

Reklamoza

Wszystkie te troskliwe zabiegi wokół architektury nie potrafią oprzeć się fali reklamy, szczególnie wielkoformatowej. Niektórzy toczą więc bój o ład przestrzenny naruszony m.in. przez banery wieszane na budynkach mieszkalnych, które przestają być kreatywnym dziełem, a stają się stelażem reklamowym i źródłem dochodów. Miłośnicy tradycyjnie rozumianego ładu przestrzennego utrwalającego „przedreklamowe” pejzaże, postulują ograniczenia w zakresie ekspozycji reklamy na budynkach. Właściciele domów sądzą jednak, że mają prawo do takich działań. Zderzają się tutaj opozycyjne kategorie życia: ład społeczny dla dobra publicznego (minimalizacja bodźców w celu zwiększenia klarowności pejzażu i utrwalenia dziedzictwa krajobrazowego), prawo własności prywatnej („wolnoć Tomku w swoim domku”) oraz subiektywne postrzeganie piękna (rozbieżności w postrzeganiu i budowaniu ładu).

 

Gentryfikacja

Różnorodność przestrzenna jest niewątpliwie odzwierciedleniem różnorodności kulturowej regionu. Dolny Śląsk, przez długie lata pozostający w obrębie obcych mocarstw, tęskni za swobodą i ucieka od dyktatury. Z jednej strony mieszkańcy pragną mieszkać bezpiecznie, z drugiej wciąż istnieją bariery przed kategorycznym oddzielaniem przestrzeni półprywatnej od publicznej, ogólnie dostępnej. Gettoizacja nie jest masowym zjawiskiem na dolnośląskiej ziemi, przebiega jedynie na niewielkich obszarach. Coraz częstszym zjawiskiem jest jednak gentryfikacja powodująca wysiedlanie uboższych tubylców na rzecz zamożniejszej ludności napływowej. Zachodzi ona w osiedlach, które podlegają rewitalizacji, a czasami dewitalizacji, nawet mimo pojawienia się tzw. creative class. Na peryferiach miast w latach 90. powstawały prywatne pałacyki budowane przez ludność romską, które w zabudowie śródmiejskiej są dyskryminowane. Wytęskniona swoboda twórcza Dolnoślązaków zauważalna w architekturze mieszkalnej ma też swoje skutki medialne: arcymaszkarą III RP został Hotel Gołębiewski w Karpaczu.

Dewastacja mieszkalnych pałaców, willi i chałup prowadzi do ich zanikania. Dotyczy to także małych miasteczek, które są przejściowym ogniwem struktury osadniczej regionu, np. w fascynujących Złotnikach Lubańskich. Przed wejściami do domów stojących wokół pozostałości rynku mamy tutaj ławki – milczące dowody lokalnych więzi społecznych. Dolny Śląsk to region otwarty na innowacje architektoniczne sukcesywnie eliminujące archaiczne obiekty. To właśnie tutaj najwcześniej pojawiły się domy ceglane. Dlatego teraz starożytne ziemianki, lepianki, szałasy i chaty należy włączyć do historii architektury mieszkalnej (gdzieniegdzie bywają na powrót tworzone, ale są to inicjatywy zupełnie niszowe).

 

Fot. Anna Rumińska, Archiwum Slow Food Dolny Śląsk.

 

 

Znaki szczególne

Szukając wyróżników środowiska zabudowanego można z pewnością zauważyć ogromną liczbę budynków z czerwonej cegły ceramicznej. Już od XIX w. więcej tu było domów ceglanych, niż drewnianych – inaczej niż np. na wschodzie Polski. Razem z drewnianymi chałupami znikały i nadal znikają budowle gospodarskie, np. młyny, wiatraki. Najstarszym typem architektury jest dom jednorodzinny wolnostojący. Wiele budynków tego typu zbudowanych jeszcze w XVIII lub XIX w. (również dawne pałace szlacheckie) zostało po II wojnie światowej podzielonych pomiędzy kilku lokatorów. Drewniane domy nie były tylko domeną wsi, ale także występowały w miasteczkach (przykładem Chełmsko Śląskie z jego domami tkaczy). Budowano też powszechnie domy mieszkalno-produkcyjne, np. domy przysłupowe w Zgorzelcu (Kraina Domów Przysłupowych).

Najrzadsze zaludnienie zawsze generowała architektura wolnostojąca – ww. wille, dworki, czyli tzw. domki jednorodzinne (echa dawnych chat wiejskich). W latach 70. XX w. rozpowszechniła się zabudowa bliźniacza – wspólny dom dwóch właścicieli. Równolegle powstawała u nas zabudowa szeregowa, wielorodzinna i kamienicowa z rodowodem XIX-wiecznym. W kontekście gęstości zabudowy trzeba więc podkreślić odmienność dolnośląskiej urbanistyki – rozplanowanie wsi, miasteczek i miast jest tu cechą charakterystyczną związaną z lokacją na prawie niemieckim, czego echem są miejskie rynki owalne lub czworokątne. Częste są wsie ulicówki, a także folwarki i zagrody. Dom, choćby 15-piętrowy i ze ścianami umożliwiającymi słuchanie chrapania sąsiada, jest tą formą wydzielenia człowieka z przestrzeni, wobec której ma on najwyższe oczekiwania. Dowodem są spory mieszkańców bloków na wrocławskim osiedlu Gaj, których modernizacja zakładała wymalowanie na fasadach lasu pełnego zwierząt. Niektórzy mieszkańcy nie mogli zgodzić się na to, by ich okna ulokowano między rogami jelenia lub pod ogonem kota – metafory były tu zbyt silne.

 

 

Anna Rumińska

 

 

O autorce: architektka, antropolożka kultury i biesiady, publicystka, konsultantka, kucharka, fotografka, właścicielka i liderka grupy eMSA Inicjatywa Edukacyjna oraz inicjatyw społecznych i kulinarnych, np. Chwastożercy, Splot Szewska, Hala Targowa Wrocław Reaktywacja, Solpol Pop House. Członkini Slow Food International, propagatorka ruchu slow na Dolnym Śląsku, liderka convivium Slow Food Dolny Śląsk. Stypendystka Uniwersytetu Wrocławskiego, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, członkini Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. Pionierka pozaformalnej edukacji architektonicznej w Polsce, zajmuje się edukacją kulinarną, kulturową, promocją nieuprawnych (dzikich) roślin jadalnych, aktywizacją przestrzeni publicznej, politykami targowymi miast i wsi, uniwersalnym dizajnem, placemakingiem (miejscotwórstwem). Rozwija ławkologię i antropologię przestrzeni publicznej. Z pochodzenia wrocławianka.


Bibliografia

  1. I. Borowik, Blokowiska. Miejski habitat w oglądzie socjologicznym, Studium jakości wrocławskich środowisk mieszkaniowych, Warszawa 2003.
  2. M. Bytnar-Suboczowa, Główne elementy kultury ludowej na Śląsku, w: Prace i materiały etnograficzne, t. XXIII, pod red. S. Bąka, Wrocław 1963.
  3. Co znaczy mieszkać. Szkice antropologiczne, pod red. G. Woronieckiej, Warszawa 2007.
  4. T. Czerwiński, Budownictwo ludowe w Polsce, Warszawa 2006.
  5. J. Damrosz, Problem zróżnicowania przestrzeni społeczno-kulturowej w polskich badaniach etnologicznych na przełomie XIX-XX wieku, „Lud” LXXVIII/1995.
  6. E. Goffman, Relacje w przestrzeni publicznej. Mikrostudia porządku publicznego, Warszawa 2011.
  7. Kanon krajoznawczy Polski, pod red. W. Łęckiego, Warszawa 2000.
  8. E. Konik, Śląsk starożytny a imperium rzymskie, Wrocław 1959.
  9. A. Majer, Socjologia i przestrzeń miejska, Warszawa 2010.
  10. I. Niedźwiecka-Filipiak, Wyróżniki krajobrazu i architektury wsi Polski południowo-zachodniej, Wrocław 2009.
  11. E. Oficjalska, Wyposażenie wnętrz ekspozycyjnych Muzeum Wsi Opolskie. Założenia i Realizacja, pod. red. E. Oficjalskiej, „Notatnik Skansenowski, Rocznik Muzeum Wsi Opolskiej”, nr 1/2011.
  12. K. Ostrowska, Przestrzenie postmetropolis, w: Pozdróże nie tylko w czasie i przestrzeni. Szkice kulturoznawcze, pod red. M. Haponiuk, M. Wójcickiej, B. Wybacz, Lublin 2008.
  13. A. Rumińska, Architektura lub budownictwo. Wiejskość lub miejskość. Relacje, inspiracje i kanony piękna w kubaturowym kształtowaniu i projektowaniu przestrzeni, „Biuletyn Stowarzyszenia Muzeów na Wolnym Powietrzu w Polsce”, Opole 2013.
  14. A. Rumińska, Wstęp do ławkologii, w: Rewitalizacja podwórek, pod red. W. Jarczewskiego, M. Huculaka, K. Janasa, Kraków 2013.
  15. A. Rumińska, Antropologia podwórka, w: Rewitalizacja podwórek, pod red. W. Jarczewskiego, M. Huculaka, K. Janasa, Kraków 2013.
  16. W. Skowroński, Ilustrowany leksykon architektoniczno-budowlany, Warszawa 2008.
  17. F. Springer, Miedzianka. Historia znikania, Wołowiec 2011.
  18.  F. Springer, Zaczyn, Kraków 2013.
  19. F. Springer, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni, Wołowiec 2013
  20. A. Środek, Kiedyś żyli tu tkacze, „Budownictwo Dolnośląskie”, nr 2/2012, Wrocław.
  21. I. Tłoczek, Chałupy polskie, Warszawa 1958.
  22. B. Tryfan, Wiejski dom, w: Polski dom, pod red. A. Stradeckiej, Warszawa 1979.
  23. J. Wejchert, H. Adamczewska-Wejchert, Małe miasta, Warszawa 1985.
  24. M. Wieruszewska, Wieś polska w perspektywie badań etnologicznych i socjologicznych, „Lud” LXXVIII/1995.

 


[1] Ustawa z dnia 27 III 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, Dz.U.2003 Nr 80 poz.717.

[2] Nazwy potraw zgłoszonych do publikacji Gazety Wrocławskiej pod red. Roberta Migdała (ze wstępem Krzysztofa Kucharskiego) pt. Dolnośląska książka kucharska: żeberka po staropolsku i kapuśniak staropolski (restauracja Zagroda Kołodzieja w Zgorzelcu), sałatka staropolska i żurek staropolski (restauracja Piwnica Staromiejska w Zgorzelcu), karp po staropolsku (Regina Januszkiewicz z zespołu ludowego Jarzębina z Zawidowa).