Lubin

wróć


 

 

 

40 lat w zakładzie gazowniczym, od klasycznej produkcji. Pamiętam, jak w latach 70. potrzebowaliśmy zwiększonej ilości gazu. Braliśmy m.in. gaz koksowniczy z Wałbrzycha, więc ustała w 1973 r. klasyczna produkcja na rzecz rozprowadzenia gazu ziemnego. Zaczynałem jako piecowy. Niektórzy pamiętają tego naszego kopciucha.

 

Byłem sztygarem zmianowym w stanie wojennym, po interwencji ZOMO, zostaliśmy wszyscy internowani. Pamiętam, że po stanie wojennym jako osoby dozoru pilnowaliśmy mienia zakładu. Na tym nie straciliśmy, mieliśmy wtedy wszystko zapłacone. Jako górnicy w ogóle mieliśmy swoje przywileje, nie mogłem narzekać.

 

Przyjechałem na Rudną, 20 procent wydobycia, zjeżdżaliśmy Polkowicami, pierwsze zatrudnienie na dziale taśmowym. Pamiętam czyny społeczne, gdzie fedrunek odbywał się społecznie.

 

Pamiętam Defil – gitary, podzespoły do pianin. kontrabasy, skrzypce.

 

Pamiętam, jak maszyny z Defilu, które zostały przez Niemców sprowadzone w 1938 r, zdatne do produkcji, zostały wywożone w głąb Rosji.

 

Oceńcie ludzi, którzy wtedy pracowali w Defilu. Ci ludzie zakładali na przykład zespoły śpiewu czy orkiestrę. Zostałem dyr szkoły w Oborze, która stała się podopieczną Defilu. Defil zajmował się obróbką drewna, odpadki dawano pracownikom (listewki, klocki, nawet takie, która można było zużyć w pracowni szkolnej, do zbudowania parkanu). W jakich warunkach pracowali ci ludzie? Chodząc po różnych działach, tworzyło to dziw, ze robotnicy, prości ludzie, których nazywano “chłoporobotnikami”, po dorywczym szkoleniu potrafili robić cuda. Pracowano dwanaście, szesnaście godzin, bez zmuszania; kiedy zaistniała potrzeba szukania starych pianin, jeden drugiemu przekazywali, że ktoś gdzieś ma fortepian, i szli w przerwach po pracy, panie, sprzedaj pan fortepian, on nie chciał pieniędzy, tylko drewno.

 

Pamiętam handel. Telefony wyłączone, PSS nałożył obowiązek sprawdzenie placówek, z rana chodziliśmy i sprawdzaliśmy. W tym okresie rozpasane było społeczeństwo, zwłaszcza żony górników. Ponad 50 sklepów Społem było w Lubinie, Ścinawie, Polkowicach.

 

Pamiętam zakłady ogrodnicze w Małomicach (kiwaty, gerbery, goździki). To była odpowiedź na potrzebę stworzenia zakładu pracy dla kobiet, bo wiadomo, górnictwo było męskie. A tam, w Małomicach ogrodnictwo, szklarnia na licencji bułgarskiej.

 

Zakłady odzieżowe Elpo, pamiętam, że głównie to szło do Niemiec. Czasami siedzieliśmy do dwunastej, pierwszej w nocy, żeby skończyć. Głównie spodnie, był okres, że dużo szło do Ruskich, barachło, dziurka, to naszywka się naszyło, guzik, i już. Sklep firmowy był przy Elpo, głównie dla pracowników.

 

Jako kierownik szkoły podstawowej nr 1 często bywałem w Defilu, m.in. po materiały niezbędne do pracowni technicznej, np. do modelarstwa, sklejka, kleje, farby. Dostawaliśmy to z Defilu. Organizowałem wycieczki, aby widzieć proces technologiczny. Pamiętam, że pracowało wiele małżeństw. Potem w ogólniaku, tablice wykonane przez pracowników Defilu.

 

Pamiętam ośrodek wypoczynkowy Chalkozyn (Rudna) w Kołobrzegu; z Lubina odjeżdżały pociągi, jeździliśmy do Dąbek, wymiana z Lubinem, Polkowicami. Priorytet postawiony był na górnictwo.

 

Pamiętam kolonie, autobusy przyjeżdżały, bagaże osobno, dużo dzieci z okręgu miedziowego korzystało z tego.

 

Kiedy przyjechałam do Lubina, był pogrzeb młodego chłopaka, chciał się wymigać od wojska. Obecnie są też wypadki, ale nie takie.

 

 


 

Wspomnienia zgromadzone metodą "pamiętam, że..." i w trakcie działań terenowych w Lubinie.

 

Oprac. Grzegorz Czekański

Zrealizowano w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.