/
Pomosty

Biogram

 

 

Marta Koronkiewicz: "Pomosty" albo co kryje archiwum

 

James Joyce nazwał pomost „rozczarowanym mostem”, mostem nieukończonym. Kondycja to może nieco smutna, niegotowa i niepewna, ale z drugiej strony zawierająca w sobie nieskończenie większą, niż dla zaczynającego się i kończącego w określonych punktach mostu, potencjalność. Pomost to jeszcze nie spotkanie, ale już wyjście ku niemu. Wydaje się, że „Pomosty”, wysunięte ku wielu środowiskom i wydarzeniom, czasami mijają się z tym co ważne i aktualne, ale często też właśnie to, co najistotniejsze, udaje im się utrwalić. Najistotniejsze, oczywiście, subiektywnie.

„Pomosty”, wydawany przez lokalny oddział SPP dolnośląski rocznik literacki, przypominają nieco szafę archiwisty. Naczelnymi zasadami decydującymi o zawartości każdego z numerów wydają się być utrwalanie – tego, co dopiero w lokalnym życiu literackim zaistniało, oraz przypominanie – mniej już dostrzeganych i aktywnych, a niegdyś ważnych jego twórców. Takie podejście sprawia, że „Pomosty” bywają chaotyczne, ale z drugiej strony mają moc i urok kartoteki. Dlatego też, jako że nie sposób opisać na ich podstawie całokształtu dolnośląskiej twórczości ostatnich parunastu lat, warto pozwolić sobie na swobodne, kierowane ciekawością buszowanie w archiwum, co niniejszym uczynię. 

Tytuł rocznika nawiązuje do ukazującego się na przełomie lat 60. i 70. wrocławskiego almanachu młodych twórców. Od momentu założenia pisma w 1996 roku ukazało się czternaście numerów (niektóre obejmujące dwa lata). Stałymi elementami każdego z nich są działy przedstawiające fragmenty twórczości dolnośląskich pisarzy i poetów, teksty wspomnieniowe (dotyczące zwłaszcza pierwszych lat powojennych we Wrocławiu i kształtowania się lokalnego środowiska pisarskiego), artykuły okolicznościowe (związane z konkretnym wydarzeniem, np. obchodami roku Juliusza Słowackiego). Poza tym czytelnik w „Pomostach” znajdzie kronikę życia kulturalnego (spotkań autorskich, imprez literackich, etc.) i recenzje wydanych na Dolnym Śląsku książek, a także wspomnienia o twórcach, którzy odeszli.

Od samego początku pismem kieruje jego pomysłodawca Bogdan Jerzy Kos, lekarz, poeta i długoletni obserwator wrocławskiego życia literackiego. Współpracowali bądź współpracują z nim m.in. Feliks Przybylak, Urszula Kozioł, Jacek Łukasiewicz, Andrzej Maria Dzierżanowski. Wspomniane już, dwa najwyraźniejsze cele „Pomostów”, czyli utrwalanie i przypominanie, wyznaczają podwójny ich charakter, zwłaszcza jeśli chodzi o prezentowanych poetów i prozaików. Z jednej bowiem strony jest to pismo związane z określonym środowiskiem, twórcami aktywnie działającymi w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich. Stąd obszerne prezentacje twórczości autorów gdzie indziej raczej nieobecnych, takich jak Janusz Styczeń, Henryk Wolniak-Zbożydarzyc, Ernest Dyczek, Waldemar Okoń, Urszula Benka. Redakcja „Pomostów” kieruje się jednak myśleniem pokoleniowym i bacznie przygląda twórcom dopiero wstępującym. Z tego punktu widzenia najważniejszy wydaje się bardzo na łamach „Pomostów” aktywny, należący również do zespołu redakcyjnego Karol Maliszewski, który – jak wszędzie, gdzie się pojawi – także tu tworzy przestrzeń dla debiutantów. Wspiera go w tej misji opiekun Forum Młodych Twórców, czyli przygotowanych przez SPP warsztatów literackich, Jacek Inglot. Pora na detale.

Przeglądanie archiwum polega głównie na wynajdywaniu zaskakujących czy interesujących elementów – detali właśnie. Niektóre z nich są naprawdę drobne, jak zestawy paru wierszy Tomasza Majerana, Macieja Meleckiego, Krzysztofa Siwczyka, drobne teksty Andrzeja Falkiewicza, kilka małych próz Adama Poprawy, czyli autorów o szerszym niż lokalne znaczeniu. Ale są też inne znaleziska, istotniejsze może, bo wynikające z konsekwentnego programu pisma. Zacznijmy od tych, które należą do pełnionej przez „Pomosty” funkcji przywracania pamięci. Chodzi tu głównie o jednego poetę i jedną poetkę.

Od początku swego istnienia redakcja „Pomostów” ze szczególną troską i uwagą przywołuje najważniejszego może z wrocławskich twórców. Tymoteusz Karpowicz, bo o nim oczywiście mowa, przypominany jest nie tylko poprzez przedrukowywanie wierszy i esejów, ale przede wszystkim dzięki zawartym w specjalnie wyróżnionym dziale W kręgu Karpowicza, poświęconym jego dziele szkicom (m.in. Bogusława Kierca [1999/2000], Joanny Roszak [2007], Urszuli Kozioł [2007]) oraz tekstom wspomnieniowym (najciekawsze autorstwa Jacka Łukasiewicza i Andrzeja Falkiewicza [2005]).

Teraz czas na poetkę. Choć Krystyna Miłobędzka mieszka w Puszczykowie koło Poznania, literacko związała się z Wrocławiem. Jej subtelna, wyciszona, czy może stale wyciszana, poetyka jest odkryciem młodego pokolenia poetów. Zjawisku temu, a także samej twórczości autorki Gubionych, frapujący (jak zawsze w przypadku tego krytyka) artykuł poświęcił Jacek Gutorow [2009]. Nazwiska poety i poetki (Poety i Poetki?) łączą się w numerach z lat 2004 i 2005. Połączeniem pierwszym jest doskonały, długi szkic Karpowicza Metafora otwarta. O poezji Krystyny Miłobędzkiej. Drugim – czułe wspomnienie poetki o wizytach autora Trudnego lasu w jej ogrodzie.

Tak jak wydawana przez Stowarzyszenie seria „z Kołatką” nie jest sceną prezentowania nowych poetyk, tak też młodowrocławskie życie literackie toczy się najczęściej pod patronatem instytucji innych niż SPP. Na przekór temu, z kolejnych numerów „Pomostów” z radością wyławia się właśnie nazwiska nieco obco na tych łamach wyglądające, w zmienionym stroju, lecz o niezmienionym głosie. Obecność wierszy Konrada Góry, Przemka Witkowskiego, Julii Szychowiak, a także poetów, którzy nie wydali jeszcze książki, związana jest z dwoma stałymi działami rocznika. Pierwszy z nich to przygotowywane przez Karola Maliszewskiego i Jacka Inglota przeglądy wierszy i próz „wyszperanych”: wśród zbiorów nadesłanych na organizowany przez SPP konkurs na książkowy debiut oraz wśród prac uczestników Forum Młodych Twórców. Szczególnie znamienny okazuje się numer z roku 2008 poświęcony w dużej części „pokoleniu, które wstępuje”. Karol Maliszewski, czuły obserwator i zawodowy komentator wszelkich juweniliów, przedstawia w nim trójkę wymienionych wyżej autorów, przypominając ich pierwsze wystąpienia i oceniając tak zwany postęp. Choć „czarnym koniem zawodów” nazywa Maliszewski Górę, ze wszystkimi tymi debiutantami wiąże duże nadzieje – odważnie, lecz bardzo trafnie, jak pokazują ich późniejsze poczynania. Drugi dział, którego treść jest permanentnie młoda, to regularne relacje z Turniejów Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka. Przeglądanie ich w kolejnych numerach „Pomostów” ma chyba największy posmak szperania w archiwum. Turnieje, jak wiadomo, to raczej ulotna domena spontaniczności i przypadku. Rocznik SPP utrwala tę efemeryczność, opisując przebieg konkursu, a przede wszystkim skrupulatnie zbierając wszystkie nagrodzone i wyróżnione utwory. I tak na przykład w numerze drugim [1997/1998] znaleźć można wiersz Konrada Góry, który dał mu w 1998 roku obrastające powoli legendą zwycięstwo (organizatorzy, z właściwą sobie precyzją i delikatnością, odnotowali wyjście laureata przed ogłoszeniem wyników, podejrzewając „brak pewności siebie” lub „nadmierną skromność”).

Prezentacja twórczości najbardziej współczesnej w „Pomostach” nie wydaje się bardzo istotna dla literackiego dorobku przedstawianych autorów, większość z nich bowiem publikuje w innych, częściej wychodzących i tym samym częściej czytanych czasopismach, a także bierze aktywny udział w licznych festiwalach literackich. Ich obecność jednak w dość tradycyjnych i może nieco staroświeckich (formą, treścią, ulubionymi poetykami) rocznikach wrocławskiego SPP jawić się może jako oficjalne włączenie do dokumentacji – zapewne nie niezbędne, ale też nie całkiem nieistotne z punktu widzenia ciągłości zjawiska zwanego życiem literackim miasta.

Na koniec warto odnotować, że „Pomosty” powoli się unowocześniają. Od 2007 roku SPP realizuje projekt Multimedialnego Archiwum Literatury Wrocławskiej, którego rezultatem są dołączane do kolejnych numerów płyty DVD z nagraniami czytających swoje utwory poetów i prozaików. W połowie roku 2010 zaczęła działać strona internetowa pisma, która ma stanowić również jego elektroniczną, alternatywną wersję – na bieżąco uzupełnianą, dzięki czemu redakcja chce przekroczyć ograniczenia, jakie nakłada szacowna, roczna częstotliwość wychodzenia kolejnych numerów. O efektach nic dzisiaj (sierpień 2010) nie da się powiedzieć, ale można liczyć, że dzięki podobnym przedsięwzięciom nieco przykurzona szafa archiwisty nabierze designu.

 

 

 

Marta Koronkiewicz