Anna Rumińska: Tradycje szlacheckie w przestrzeni i architekturze
Dla kulturowego obrazu przestrzeni regionu kształtowanej ręką człowieka, a w tym kontekście kontynuacji tradycji szlacheckich, szczególnie istotne są teksty autorstwa swoistej elity – grupy aktywnych przywódców, usytuowanych w strukturach „władzy”, to jest środowiska architektów zrzeszonych w strukturach zarządzających tak zwanym środowiskiem zbudowanym, dążących do zachowania ładu przestrzennego (rozmaicie definiowanego), wywierających na niego znaczący wpływ, pozostawiających swój ślad fizyczny w postaci budynku – tak powszechnie rozumie się termin „architektura”. Owi przywódcy stale i aktywnie działając w tak zwanym samorządzie zawodowym architektów, edytują manifesty w postaci tekstów publikowanych na łamach rozmaitych mediów branżowych, dawnych i współczesnych, to jest druków zwartych, czasopism i portali branżowych. To architekci-narratorzy, których wypowiedzi pozwalają zauważyć, że tradycja szlachecka (w liczbie pojedynczej) jest w nich mocno werbalizowana i wizualizowana, jako wykładnia nie-wprost wspomnianego ładu przestrzennego.
Werbalizacje architektów to manifesty mające na celu ochronę praw i przywilejów zawodu, jako zawodu uprzywilejowanego w decydowaniu o ładzie i wzorcach. Wizualizacje to przykładowe obiekty ich autorstwa tworzone według wyznaczonych w ten sposób reguł: elementy architektoniczne (balkony, portyki, ganki, okna, drzwi i inne), bryły domów, spadziste dachy (dwuspadowe, kopertowe lub mansardowe), zespoły zabudowy, lokalizacje i formy ogrodów względem domów i otoczenia pozaprywatnego, aż wreszcie układy urbanistyczne (miast) lub ruralistyczne (wsi), to jest zespoły zabudowy o skali wsi, małego miasteczka lub miasta tworzące tak zwaną sylwetę urbanistyczną. Te wszystkie formuły architektoniczne są silnie naznaczone tradycjami szlacheckimi. Mimo że nie werbalizuje się ich wprost, są stosunkowo łatwe do odczytania. Współczesny krajobraz przestrzenny Dolnego Śląska powinien być według owych przywódców wynikiem i przedmiotem kontroli, wpływów, ochrony i narracyjnej kreacji ich wspólnoty. To współczesny przejaw tradycji szlacheckich w kulturze regionu, a konkretnie w jego architekturze.
Wszelkie opisy architektury dolnośląskiej mogą stanowić przedmiot badań antropologicznych. Jeśli tak zwana realizacja architektoniczna (czyli na przykład budynek) nie jest poddana opisowi i krytyce w tekstach branżowych, można wnioskować, że obiekt nie jest uznawany za Architekturę z wielkiego A, nie wnosi istotnych treści w dyskurs zawodowy, nie jest przestrzennym tekstem kultury – to budownictwo z małego b, praktyką o charakterze technicznym pozbawioną kreatorskich walorów, na przykład ideologicznych, innowacyjnych, symbolicznych lub narracyjnych – treści zamierzonych lub przypadkowych. Architektura to ważki, wszechobecny tekst kultury. Równie ważkie są dokumenty bezpośrednio wpływające na procesy jej powstawania: ustawy, rozporządzenia, uchwały, zarządzenia i inne, podobne teksty administracyjne. Są to metateksty (teksty o tekście kultury), na przykład autorskie teksty architektów mające charakter manifestacyjny i poruszające problemy powstawania lub tworzenia architektury, a kierowane na łamach czasopism adresowanych do członków wspólnoty architektów, rzadziej do użytkowników architektury projektowanej przez owych architektów. Wizualizują one ład przestrzenny w formie spójnej z tradycją szlachecką, traktowaną jako wykładnia polskości oraz tożsamości regionalnej, przestrzennej i kulturowej.
Poprzez swoje stałe działania i wypowiedzi architekci-narratorzy przeciągają łańcuchy narracji i tęsknot z obszaru wolności na obszar przymusu. Tym sposobem wywierają szczególny wpływ na środowisko zbudowane, podtrzymują pojęcie i zjawisko ładu przestrzennego, wyznaczając mu formy dokładnie takie, jakie uznają za słuszne. Te praktyki mają charakter subkulturowego lobby. Manifestując swoje preferencje (a także osobiste tęsknoty) w tekstach branżowych, architekci-narratorzy podkreślają rolę i potrzebę utrzymywania zbiorowości architektów oraz przyznania jej głosu decyzyjnego. W analizowanych tekstach nieśmiało pojawia się określenie społeczności.
Dwa pojęcia są więc tu decydujące: ład przestrzenny i tradycja szlachecka. Pojawia się tu bowiem pierwszy problem: trudno uniknąć już na wstępie odwołań do manifestów architektów-narratorów, skoro w tworzeniu definicji specjalistycznych, związanych z wyraźnie wyodrębnionymi dyscyplinami na przykład na potrzeby encyklopedii lub aktów prawnych, biorą udział ich przedstawiciele, czyli właśnie owi narratorzy – przedstawiciele samorządu zawodowego.
Ład przestrzenny
Definicja ładu przestrzennego zastosowana w jednym z głównych tekstów administracyjnych dotyczących architektury brzmi:
„(…) takie ukształtowanie przestrzeni, które tworzy harmonijną całość oraz uwzględnia w uporządkowanych relacjach wszelkie uwarunkowania i wymagania funkcjonalne, społeczno-gospodarcze, środowiskowe, kulturowe oraz kompozycyjno-estetyczne”[1].
W dalszej części tego dokumentu nie znajdziemy jednak definicji pojęcia harmonijna całość, co zdaje się sugerować, że jest ono ogólnie zrozumiałe i oczywiste, nie wymaga definiowania. Z pewnością odwołuje się ono do pojęcia piękna, które, jak i pojęcie harmonii, jest pojęciem silnie subiektywnym, ksenogamicznym i rozumianym w różnych wymiarach[2]. Autorzy zapisu sugerują być może, że architekci – profesjonalni twórcy i stróże ładu przestrzennego – wiedzą doskonale, czym jest harmonijna całość i należy im w tej twórczości zaufać. Rozumienie piękna i harmonii ma jednak ścisły związek z poczuciem i rozumieniem lokalności (o tym piszę w artykule „Lokalność po dolnośląsku”). Jest to sugestia głosząca, iż architekci są tymi, którzy znają się na tych subtelnych rzeczach: harmonii i pięknie. Wystarczy jednak spojrzeć wokół, by stwierdzić, że tak nie jest. Z lektury tekstów branżowych wynika wniosek, iż zdaniem architektów jedynie oni mają kompetencje tworzenia architektury. Przykładowo i bardzo prozaicznie: przykładowy Kowalski nie ma wykształcenia architektonicznego i nie zna się na architekturze, więc zamiast budować w swoim domku balkony z greckimi tralkami i dachy z zamkowymi wieżyczkami, powinien zaufać architektowi i zlecić mu projekt swej daczy.
Ustawa, jako tekst kultury i jako tekst legislacyjny regulujący życie narodu i praktykę kształtowania przestrzeni, pozostaje w tej kwestii wysoce niejasna i wymaga weryfikacji. Różnorodność kulturowa zauważalna przestrzennie w artykulacjach architektonicznych nie-architektów jawi się tutaj jako samo zło, któremu architekci są zmuszeni przeciwstawiać się. Dolny Śląsk jest gęsto naznaczony obiektami nie mającymi nic wspólnego z lokalną tradycją architektoniczną – nie znam badań, które weryfikowałyby, ile z nich jest autorstwa architektów, a ile stworzyli nie-architekci. Kontynuując tradycje szlacheckie, dawne, to jest bardzo homogeniczne i regionalne rozumienie kompozycji i ładu wpływające na kształt bryły architektonicznej i zastosowane materiały budowlane, architekci sprawują kontrolę nad architektoniczną wizualizacją współczesnej różnorodności, nad swobodami architektonicznymi, stale pojawiającymi się w przestrzeni i krajobrazie, a niebędącymi dziełami architektów. W domyśle: gdyby kontrola architektów nad środowiskiem zbudowanym byłaby większa, mielibyśmy ład przestrzenny. To utopia. Ład przestrzenny w rozumieniu dawnym, szlacheckim, jest obecnie niemożliwy. Swobodne kreacje architektury mieszkalnej są niemile widziane przez architektów (i nie tylko). Jednak przytoczona powyżej definicja ładu przestrzennego odwołuje się do przeszłości i sztucznie utrzymuje homogeniczność krajobrazu. Potrzebujemy nowej definicji, która nie oprze się na niewiadomo-jakiej-harmonii, lecz na poczuciu tożsamości lokalnej, poczuciu bezpieczeństwa mieszkańców i zyskach wynikających z ruchu turystycznego. Jednak sentymentalizm tradycji narzuca na definiowanie takich pojęć skłonność do abstrakcji, co kończy się niestety niezrozumieniem tych terminów, tym samym ignorowaniem tej ideologii w praktyce przez nie-architektów.
Tradycja szlachecka
Pojęcie tradycji szlacheckiej jest wolne od wykładni architektów, jak to ma miejsce w przypadku pierwszego pojęcia. Jednak przewija się ono stale w tekstach architektów w nawiązaniu do powstających budynków. W dokumencie administracyjnym nie znajdziemy tego terminu, ale wszak przypisuje się go przestrzeni abstrakcyjnej. Teksty zawodowców (architektów) o wymarzonej architekturze i ładzie przestrzennym autorskie, kształtujące kolejno teksty administracyjne i praktyki akademickie, dowodzą przenoszenia mitu szlacheckiego między generacjami architektów oraz ich potencjalnych i rzeczywistych klientów. W twórczej, administracyjnej i dydaktycznej praktyce architektonicznej mit ten nie odwołuje się bezpośrednio i silnie do sarmatyzmu, który w literaturze doczekał się ambiwalentnych interpretacji, by przytoczyć określenia przytaczane przez Piotra Kowalskiego na podstawie tekstów Zygmunta Glogera i Aleksandra Brücknera: staroświeckość, rubaszność, konserwatyzm, a także cechy waloryzowane pozytywnie: szczerość i prawdomówność, które są stale podkreślane w praktyce architektonicznej jako wysoce pożądane i godne kontynuacji[3]. Tradycja, jako wykładnia etyki i praktyki projektowej, jest często przytaczana w tekstach architektów-narratorów, jednak pozbawiona jest określenia „szlachecki”. Jest ona stale obecna między wierszami w odwołaniach do form architektonicznych (stylu, kształtu dachów i bryły budynku, materiałów lokalnych) i postaw architektów jako jednostek (honor, uczciwość, duma, prawdomówność, wierność, moralność, patriotyzm, szacunek do tradycji itp.). Sarmatyzm jako formacja kulturowa nie jest wprost werbalizowany, lecz tworzy tło przenoszenia tradycji szlacheckiej nadprzestrzeń architektoniczną regionu. Cytując Kowalskiego, sarmatyzm to „całokształt zachowań ludzkich i ich wytworów w ramach określonego społeczeństwa w określonym odcinku jego rozwoju dziejowego”. Istnieje też tendencja konserwująca, która przejawiała się blokowaniem zmian. Właśnie ta część sarmatyzmu, jako pewna postać mentalności, stanowi sedno tradycji szlacheckiej kontynuowanej obecnie w działaniach architektów-narratorów.
Szlachta i tradycja
Dolny Śląsk między wierszami powołuje się na szlachtę polską, naznaczony jest bowiem obcymi, czyli niepolskimi wpływami. Tożsamość etniczna i narodowościowa są jednak w regionie silne, co ujawnia się w zapamiętałym wręcz promowaniu tradycji napływowych, które pojawiły się w regionie po 1945 roku. Region często odwraca się od wzorców niemieckich, a skłania się ku kresowym. Jednak nie ma to zastosowania w architekturze wielkomiejskiej i małomiasteczkowej – tu chroni się budynki poniemieckie jako cenne zabytki świadczące w dodatku o wielkości Breslau. Inaczej jest w przypadku architektury wiejskiej, mieszkalnej – tu szuka się wciąż powiązań z polskimi wzorcami dworkowymi. Jedynie w niektórych rejonach Dolnego Śląska ceni się i chroni architekturę nie-szlachecką w rozumieniu mitu sarmackiego. Szlachta – hasło konotujące przeszłość. Tradycja – termin wiążący przeszłość z teraźniejszością. Tradycje szlacheckie zaznaczają się poprzez obecność dawnych struktur w teraźniejszych zjawiskach – chronologiczny transfer treści. Obydwa pojęcia mają odniesienia wizualne, osobowe i przestrzenne, zaznaczane poprzez transfer ikon: sylwetki szlachcica i bryły szlacheckiego dworu. Obydwa wiążą się nierozerwalnie z ideą tożsamości. Jej genezę przypisuje się czasem „kryzysowi przynależności”[4], który w przypadku dylematów tak zwanego ładu przestrzennego jest wyjątkowo jaskrawy. Budowanie „pomostu między tym, co „należy”, a tym, co „jest”, to próba zażegnania konfliktu obecnego w dyscyplinie architektury – wyboru pomiędzy wiernością tradycji a potrzebą innowacji. Pojęcie tradycji szlacheckich odnosi się więc do kategorii czasu i przestrzeni, ale też do treści charakterologicznych i formatywnych wartościowanych ambiwalentnie.
W rozumieniu terytorialnym ludzie konotują pojęcie szlachty i tradycji przede wszystkim w odniesieniu do wsi jako wyobrażeniowego locum tych bytów. Mit arkadyjski i mit szlachecki wizualizują je w formie domu w sielskim otoczeniu. Synonimem sielskości okazuje się krajobraz wsi. Synonimem domu – szlachecki dwór lub dom wiejski zwany chatą lub chałupą. Dworem jest też budowla rycerska, szlachecka, czego przykładem jest zacny dwór w Będkowicach na Dolnym Śląsku[5], analizowany przez Artura Kwaśniewskiego[6]. Na pewno nie jest to miejska, mieszczańska kamienica lub arystokratyczny pałac – mimo że zlokalizowany często na terenach podmiejskich lub stricte wiejskich. Dworowi – budynkowi – nadaje się jakże częste w polszczyźnie zdrobnienie – dworek – „element patriotycznego pejzażu wtłoczony romantycznym kanonem lekturowym w "prowincjonalną" wyobraźnię widza”[7]. Dwór szlachecki, opisany i zilustrowany setkami zdjęć i szkiców, to przestrzenny symbol kultury szlacheckiej, przedmiot sentymentalnych odwołań, w dolnośląskiej świadomości mający status specyficznego utworu – wizualna ikona tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie, tradycji niedostępnej z powodu przynależności do innych państwowości. Dwór szlachecki konotuje dom jako miejsce stałego zamieszkania, ognisko kosmicznej struktury, jak określa go Yi-Fu Tuan[8]. Dom jako miejsce, w którym „czuję się u siebie”.
Anna Rumińska
[1] Ustawa z dnia 27 III 2003 roku o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, Dz. U. 2003 Nr 80 poz. 717.
[2] W. Stróżewski, "Jeszcze o pięknie, w: Uroczystość odnowienia doktoratu Profesora Władysława Stróżewskiego", Lublin 2009, s. 31.
[3] P. Kowalski, "Theatrum świata wszystkiego i poćciwy gospodarz: o wizji świata pewnego siedemnastowiecznego pisarza ziemiańskiego", Kraków 2000, s.22.
[4] Z. Bauman, "Tożsamość. Rozmowy z Benedetto Vecchim", Gdańsk 2007, s. 22.
[6] A. Kwaśniewski, "Dom szlachecki w dobie wczesnonowożytnej (XVI-XVIII wiek) na podślężańskiej prowincji w świetle badań architektonicznych dworu będkowickiego", [w:] "Ślężańskie światy", red. W. Kunicki, J. Smereka, Wrocłąw 2013, s. 263.
[8] Y. Tuan, "Przestrzeń i miejsce", Warszawa 1987, s. 189.