/
Rafał Brasse

Biogram

 

Rafał Brasse (1974) – absolwent polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Opublikował tomy poetyckie "Rwane linie" (1997), "Baśń z przytułku" (2000), "Księga troski" (2003), "Oblicze" (2006). Mieszka w Głogowie.

 

 

Twórczość

 

Poezja:

"Rwane linie" (1997);
"Baśń z przytułku" (2000);
"Księga troski" (2003);
"Oblicze" (2006).

 

/
Próbka

 

 

Z tomu Rwane linie

 

 

* * *

 

Utopiłem głowę w rozpiętych dłoniach;

po pierwsze rozpoznanie ciszy

rodzi  dźwięk, gdy opuszczam ramiona

 

ku odejściu są moje pola, pola słońc

przywoływanych przez dziecko

coraz uboższym ruchem warg;

 

odrysowało cień na piasku, żebym nie zapomniał

spod którego jestem słońca, do którego odszedłem

z krtanią obwiązaną świtem;

 

odkąd krok, odkąd jestem

nie dopitym światłem

 

 

 

* * *

 

Który swa winę jak chleb lamię

i dzielę między siebie

 

Który się utraciłem w przebudzeniu

i pozostałem nagi

 

który ze wszystkich stron nadchodzę

gdyż jestem od początku ciemności

do początku światła

 

który jak w ostudzoną w kamieniu twarz

powracam

 

 

 

* * *

 

Owijam jej stopy,

nie wie, że tylko patrzę na nie;

sami ogrodem, ta wilgoć

nie jest obcą, tulę ją, coraz częściej, mocniej

 

i znów za późno; jest martwa; podobna ziemi

nie chce przyjąć, przebiera małymi palcami, tłoczy

powietrze. I dopóki serce

 

i to, co tak szarpie;

jest niby córką, boję się, że nie dobudzę

spokoju, że odchodzę. Teraz pochylona

 

mokrą łuną rozrywa

serce, ten zaledwie dźwięk; serce jest nagie

 

 

z tomu Księga trosk

 

 

* * *

 

Rozgarniam ściany pokoju

i widzę cię wmazaną w szybę

jak szumisz

 

kiedy się zbliżam

zamkniętą w nagłym spojrzeniu

odwracasz wzrok

 

wtedy zawiązuje palce

na przegubie twej ręki

i słyszę pulsowanie głębin

 

słyszę

jak wieje spłoszone z rąk ziarno

 

 

 

Rozdwojeni

 

Szpital, co odsłonił umysł, by złożyć sen

w rozdwojonych, noc, co jarzy owoc, przeciąga słońce

i strząsa wianek w pokoju zaślubin

 

gdzie niegdyś wzrok odrzucał, by niecić

zdyszany śmiech za jasnowłosym splotem –

żywe do śmiertelnego wraca, całun roztula w żagiel

 

niemowlę, które sen twój budzi, dziewczyna;

w glosach położnych, by udzielić matki, sen,

co jarzy noc w rozdwojonych – widmo burzy, żaru

 

chłopak, co rozpuszcza wiatr, sieć podźwiga z mułu

i dzień kojarzy z nocą. Doliną zgody, oddania:

ciepła nawałnica, wir z ziaren, huragan sennych piasków

 

wskroś zbudzonych sal, niemowlę, które świt odbiera

 

 

 

Rafał Brasse