W „Gazecie” Sobolewski o Przerwanych objęciach
, a Izia
- W którejś chwili tak bardziej bokiem polubiłam Almodóvara.
V ’09
O ja! Blake. Aber warum das Unbewußte spaßt?
Michał Fostowicz na spotkaniu chciał powiedzieć o czymś
- spod młota Losa.
Zaczął, że coś
- spod młota Ll…
Los niedobre imię na polski, bo Losa, a jest losu, ale tu na pewno Losa, ale chyba za dużo a, bo w końcu
- spod młotu Losa.
VI ’09
Zdarzenie cywilizacji
Przez Pobożnego facet z dwoma foliowymi workami ogórków, ciężkie, ciągną go w dół, on to ciągnięcie chce jak najdalej do przodu. Już na chodniku, stawia worki, chce wysupłać chusteczkę i otrzeć twarz, nie, do głowy, ale do ucha
- Halo.
VI ’09
W taniej książce na Ruskiej
facet ze wzrostu scholaryzacji; na łyso z połyskiem, w bermudach, bokiem do lady i głośniej
- Jakbym szukał książek z takich dziedzin: komunikacja, socjologia… to gdzie to znajdę?
Sprzedawca się transkulturował i pokazał
- Za tymi niebieskimi książkami.
Izia sobie przypomniała mniej retorycznych z księgarni PWN-u: podchodzili, telefonem jej przed oczy, i
- Jest to?
VII ’09
Marks niezupełnie, bez klasy
Aktualizują przestrzeń na coraz bardziej rozkopanym dworcu: “Informacje o aktualnym peronie podaje wyłącznie megafon”. Jestem na trzecim z trzech czynnych, stoi z innej linii do Rzeszowa, więc i mój na Conrada powinien jechać stąd. Chłopak pyta pekapowca w pomarańczowej kamizelce o do Przemyśla.
- Chyba z drugiego.
Też idę, bo to ten. Pojechał z pierwszego. Ciasno, średniostarszy facet naprzeciw nadaje studentce. Raz tyka, raz pani, tu był, tam ma znajomych, a macie stypendia, a mój syn. Trudno się skupić na Zenia i Kasi zebranych teoretycznych. Słowotokarz jest ze Szczyrku, ma wynajem, zaprasza studentkę i jej znajomych. Bo mówić to można, ale trzeba zobaczyć samemu. Daje numer z do mobilnego
- A gdzie pani w Krakowie?
- Na nowym kampusie.
Znów wyciąga telefon
- Boguś, cześć, bo tu jedzie ze mną pani z nowego kampusu, to gdzieś koło ciebie?… Nie?… Trzymaj się, jeszcze zadzwonię.
Do dziewczyny
- Ja to wam zazdroszczę tych wszystkich esemesów, ja nie umiem, ja tylko dzwonię, i jak do mnie dzwonią. Pytałem syna, ale jak mi pokazywał, to zasłaniał i się denerwował.
Studentka zaczyna tłumaczyć
- Ale niech pani nie zasłania palcem.
- O tu, widzi pan? Jak a, to raz, jak be, dwa razy…
- A jak wu?
- Ee, o tu, raz. Niech pan teraz coś napisze.
- Co?
- Co pan chce?
- Nie wiem, może: teraz jedziemy pociungiem.
Wysiadł w Katowicach, inny dotąd cichy do studentki
- Opowiedział pani cały życiorys.
To nie był nowy początek, tylko sentencja.
Na dole w Krakowie wyłącznie profilem przed tablicą, Kasia? Obchodzę, i z drugiej też chyba ona.
- Kasia? – jak najbardziej.
Niedługo po wyjściu plakat z koncertem.
- Połomski w Piwnicy pod Baranami?
- Taka tam teraz publiczność.
Już po panelu przez szybę ładny szal, sporo bieli, wąskie fioletowe trapezy, zobaczę jutro dla Izi
- Jaka to ulica?
- Grodzka.
Świetnie, będę tędy szedł. Ale sklep zniknął, chyba że przedni manekin zmienił rano szal.
Z powrotem też tłoczno i dialogowo, z refrenami. Wydawałoby się, spokojnie, stonowanie elegancka z inteligencji, delikatne brązowoczerwone korale, zerka sąsiadce do czegoś kolorowego
- Tak tu przepisy, a to wszystko pieniążki, na gwoździu zupy nie ugotuje.
Ta od pisemka nierozmowna, facet przy oknie bardzo
- Ja nie znam Rzeszowa – gdy mówią o odnowieniu, włącza się drugi przy korytarzu, gęste wąsy i parodniowy zarost, lekkowschodnie przytłumienie artykulacji
- Jak ktoś kulturalny napił się piwa na ławce, teraz nie, bo kamery.
- I bardzo dobrze, że się za nich biorą – ekonomiczna, którą wziąłem za porządną. I rozmywane uściślanie. A od okna
- Ja nie znam Rzeszowa, ale wszędzie malują.
Za oknem zapaćkane mury. W przedziale przeciw, niemniej uwzględniają. Ona
- Każdy wylewa swoje artystyczne dusze.
W Katowicach o dojeżdżających studentach. Facet przy oknie, że syn z Kędzierzyna, studiował w Lublinie, a teraz w Nowym Jorku
- Ożenił się, z Polką, już zostaną. Byliśmy z żoną trzy miesiące. Nowy Jork, Waszyngton, Niagara. Ale nie z synem, oni pracują, są takie biura wycieczkowe dla odwiedzających Polaków. Przewodnik po polsku, wszystko.
I o podróżach, dużo jeździ, Hiszpania, Egipt
- Byliśmy z żoną na komunii u wnuka w Nowym Jorku, ale tylko trzy tygodnie.
Gdy wychodził na korytarz, ekonomiczna
- Ale to wszystko kosztuje.
- Ja przesiedziałem w Hiszpanii dwa lata, na robocie – ten z wąsami.
Potem o grzybach. Podróżny o zbieraniu w okolicach Krosna Odrzańskiego
- Tam, gdzie damskie więzienie.
Wysiadł w Kędzierzynie. Po Brzegu z korytarza
- Piwo?
Wąsaty chciał leżajsk, handlarz wszedł i usiadł.
Zgroza! Zgroza!
XI ‘10
Podwukątnie
Przytrzymuję z obu kątów dolną krawędź przyklejanej tapety, a Izia
– Musisz trzymać ruchomo.
IX ‘09
Na Szewskiej
w bramie dawnej filozofii na siódemkę. Otwierają się drzwi, w sobotę pod wieczór? Dwie średniostarsze, portiernia lub sprzątanie, jeśli właśnie w sobotę. Ondulowana, oddymny głos, druga z dużą ciemnorudą. Choroby, komunie, tramwaj, druga wsiada, na odwróceniu
– Szczęśliwej służby.
V ‘11
Spotkania literackie też prowadzi
W Tajnych Kompletach babka dość całkiem, pyta Karola w fotelu nad komputerem, jak dojść do Muzeum Narodowego. Karol wyciąga się niżej i wygodniej, tłumaczy z gestyką i MPK; może niepotrzebnie: pieszo kawałek, ale praktycznie tylko dwa duże kąty proste, w Szewską lub Świętej Katarzyny w lewo i potem w prawo wzdłuż Odry. Kobieta niepewnie potakuje, wychodzi. Przed księgarnią patrzy w prawą stronę, lewą, przez chwilę też na dachy i niebo. Wraca
– A po ile jest kawa?
VII ‘11
Zdążę przed tramwajem
do łaziebnego sklepu? Czasowo, nie przebiegając. Powinienem
– Ma pan sitka do zlewozmywaków?
– Jeśli chodzi o takie, co zatrzymują włosy, to nie.
IX ‘11
A nie szarpał
Baba do psa sprzed bankomatu
– Czekaj, bo nie widzisz, że gówno mam, to jeszcze zgubię.
XI ‘11
Adam Poprawa