/
Grzegorz Woźny

Biogram

 

Grzegorz Woźny (1975) – poeta, malarz. Współtwórca istniejącego w latach 1996 - 2001 Świdnickiego Stowarzyszenia Literackiego Logos. Jeden z redaktorów wydawanego w tym samym czasie ogólnopolskiego czasopisma literacko - artystycznego Arytmia.

Autor książek: "Każda godzina zdatna do picia" (1999),  "Landszaft. Wiersze z lat 1999-2009" (2010), "Nit" (2011), "Miejsca stojące" (2013), "Chlebem nie popchniesz posiłku" (2015). Mieszka w Świdnicy. 

 

Twórczość

 

Poezja:

"Każda godzina zdatna do picia" (1999);
"Landszaft. Wiersze z lat 1999-2009" (2010);
"Miejsca stojące" (2013);
"Chlebem nie popchniesz posiłku" (2015).

 

Proza:

"Nit" (2011).

 

Strona prywatna:

http://woznygrzegorz.wix.com/gregor

 

/
Próbka

 

***

tak świat stworzony z rozwarcia cyrkla

zmoczony rysik i ostry szpic ramienia

do rzeki schyla Blake rozświetlenie

 

bo rybom należy się ciągłość ruchu

soczyste markerowe upominki

wiecie jak rysuje się szybko

kutasa pisze wyraz kurwa

lub E. R. + G. W.

= Wielka Nierozłączna Miłość

 

 

 

 

William wymyśla

tak puste niebo że ryby i w wodzie smażą cielska

sfastrygowane ultrafioletem

jadę za Blakem zmyślnym wozem

jakby nie brakowało wyobrażonych detali

zgodnych z postępem identyfikatora

przed pierwszym wstępem na arenę

drukuję pełną treść regulaminu

i żadnej postaci choćby negatywnej nie brakuje

grzywki mankietu marszczonego czoła

może coś jeszcze rozebrać

i powtórnie nałożyć biustonosz

a nawet suknie ślubne dla mężczyzn i biżuterię

zgodne z trendem Gaultier jesień-zima 85-86

więc już wszystko gra i jeszcze raz

można nałożyć lakier na włosy

w tym pustkowiu i William

gotowy do występu

 

 

 

 

powitanie nieznanego

piszczałki z chórem żeby powitać

wyciągniętą rękę przed chwilą

wytarzaną która znosi zapach

jak świeże siano tu do wnętrza

 

rozum złagodzony na puder

klimatyzowane przejście przez próg

i słowa handlowca wyrzucam

jakbym urodzony na stole

rozdzielał popularne imiona

 

wreszcie zalewam winem

pleciony wikliną wazon

dla kwiatów na przedłużenie ziemi

by poczuć cieknące skrawki czynu

przemianę w kałużę

lub totolotkową wygraną

 

 

 

przezroczyście

znasz wieści które z koronki

możesz roznosić w męskiej ciasnocie

nie mając żadnych przeszkód w niewygodzie

gdy trwałe długie ręce plotą

obrazy na kształt solidnego ciała

żeby siebie zniekształcić w krągłościach

w błyskotkach odbić skojarzenie

 

tak kraje turlają śpiewki

wciąż grubsze od kilometrów

tak gaśnie też kradzież

gdy głowę choćby odrobinę

zwiążesz przezroczyście

jak pod słońce niewidoczny dekolt

 

choćbyś bardzo wgniótł ziemię

i odbił papilarne stopy

to śladu nie zostawisz w dyscyplinie

pył drogi utoczy z całości

choć z miejsca nie ruszasz

tylko śpiewem i graniem

na rzut kamieniem od korzenia

 

 

lawina

gdy dla radości nosisz brodę

która w sękach znaczy odległość

spójrz jak dawno wczoraj

do żyletki przytulałeś garnitur

 

nie bój się grochu z lawiny

prędkości rozbitej kosodrzewiną

zlepione na twarzy promienie

uchroń od trzasków i złamań

kuśtyczą wspinaczką na Zawrat

 

słyszy tę gadkę szerokie boisko

niedościgłe w równej trawie

gdzie w linie wystarczy dmuchnąć

by nic się nie odbyło

 

 

 

 

własny wymiar

stroma pięść Uzum Brakk czy pierwsza Nanga Parbat

jak drzwi własnego domu lekko w wycieraczkę głosuję na swoją    obecność

i zlizać każdy fragment od podłogi przez meble i papę ostatniego

piętra gotują wspinaczkę na kowadle miecz zdobi ogień

przekroczyć obficie grubość na dwa papierowe palce

zgoda na odwagę nawet nie wiesz jak smakuje pacierz

gdy dotrzesz do miejsca osiemnastego dnia tak bardzo

wysoko jest zgoda na bydlęce nozdrza

jednokierunkowa hodowla schroniona przed śniegiem pod dachem seraków

w ten poranek świętość liny

w kolana wpaja zwiastowanie

zwyrodnienia i zmiany w kręgosłupie po omacku

rozwiąże przestrzeń Tymoteusz nieprzyswajalny ruch kartografii

opodal wierzchołka flet i harfa

zdobywa autostradę w dolinie Hunzy

kurhany strażackie jak stemple w kalendarzu

z Teplickich Skał Świętej Anny czy Biskupskiej Kupy

na własny wymiar zbrojone korzenie

 

 

 

Grzegorz Woźny