/
Krzysztof Rudowski

Biogram

 

Krzysztof Rudowski (1960) ­– urodzony we Wrocławiu. Autor karkołomnej literacko kontynuacji „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego, metafizycznego przewodnika po Tatrach i dramatu „Cz@t”, który w całości rozgrywa się w przestrzeni wirtualnej, co nie przeszkodziło przenieść go w eter i na deski sceniczne. Publikował swoje utwory w „Twórczości”, ”Dialogu”, „Odrze” i „Akcencie”. Mieszka w podwrocławskich Piotrkowiczkach.

 

Twórczość

 

Proza:

„Stopy Pana Boga – Metafizyczny przewodnik po Tatrach” (2001, 2007);
„Cz@t” (2001);
„Powrót” (2003);
„Punkt obserwacyjny” (2008);
„Rękopis zapodziany w Saragossie” (2009);
„Nowele dwukrotne” (2011);
„Trzydziestolecie” (2012).

 

/
Próbka

 

Otwórzcie moją teczkę

Znajdziecie tam niepodpisaną zgodę na sojusz robotniczo-chłopski
I podziw
Dla doskonałości bryły Pałacu Kultury i Nauki

 

Świadectwo z ucieczki w republikę wolną Tatr
I słów kilka o koledze z NZS-u

 

Kwiat zasuszony w roku siedemdziesiątym szóstym
Jak również plany bomby z zapałek
Którą chciałem podłożyć pod dom rodzinny

 

Zapomnianą kanapkę zabraną na prace społeczne
I zgubiony wtedy szpadel

 

Wypowiedź
Że rewolucja jest we mnie

 

Podpis pod ankietą o miłości
A również uśmiech z dnia pierwszego maja

 

Znajdziecie także bilety do kina
Kupione od konika za cenę czekolady mlecznej
I łzę
Którą uroniłem na filmie Los człowieka

 

Jest także grudka błota
Z rocznicy sierpnia
I modlitwa niewierzącego

 

Zadziwi was zapewne moje szczęście z lat 70.
I zniewolenie dające się pogodzić z auto-stopem

 

Są również listy do świętego Antoniego
Które rozsyłałem rzetelnie
I waga
A na jej szali mała stabilizacja i wczasy FWP

 

Ale tuż-tuż
Na pierwszej stronie
Fragment pępowiny
Łączącej mnie niegdyś z ludem pracującym

 

Nieco dalej list miłosny do Maryli Rodowicz
I wiersz o Jorge Louisie Borgesie przesłany Machejkowi

 

W teczce inna teczka
A właściwie tekturowy tornister
Wewnątrz – drewniany piórnik
W piórniku temperówka w kształcie pieska

 

Na tym koniec tajemnicy

 

 

 

T.

Łącza internetowe
Przyniosły twój niepokój
Tereso

 

Miałem pewność
Że w pięknych oczach etruskiej bogini
Czają się łzy

 

Takie są nasze rozmowy po północy
Twarzą w twarz
Poprzez fluoryzującą płaszczyznę monitora

 

Ale tym razem nie rozmawialiśmy o wyobcowaniu

 

Słowo: wojna
Które przed godziną zabrzmiało
Na wzburzonych falach eteru
Odmieniliśmy przez cztery przypadki

 

W ciągu długich miesięcy poprzedzających atak
Mówiono wiele o wyższości demokracji nad islamem
Demokracji tak rzetelnie niegdyś opisanej przez Arystotelesa
Którego dzieło przetrwało dzięki mądrości Arabów

 

Kiedy skończyła się noc
Przesłaliśmy sobie wirtualne pocałunki
Dwa maleńkie emotikony
Położyły się obok uśpionych małżonków
Wrocław i Gdańsk
Zapadły w sen

 

Żołdacy przeliczają skrzętnie banknoty
I pakują się
(zamiast czekolady z Aldiego – kamyk odłupany z zigguratu)
Nie czekają na nich kwiaty i ciężkie ordery
Tylko zepsute spłuczki i cieknące krany
Jak na każdego mężczyznę wracającego z saksów

 

Widzisz
Tereso
Zaszyłem się na zapomnianej wsi
Aby uciec od złych wiadomości
Jedyne zmartwienie
To podatki
Podnoszone przez nieczułych na poezję urzędników gminy

 

 

Mają mnie tutaj za emerytowanego żołnierza
Mnie
Permanentnego pacyfistę
Który z trudem ukończył studium wojskowe
Siedząc w jednej ławce z Michałem Pigoniem
I czytając Przygody dobrego wojaka Szwejka

 

Chociaż podkute buty maszerują bez przerwy
Nie musimy regulować pulsu ich rytmem
Nasze oddechy
Tereso
Żywią się marzeniami snutymi z prędkością światła
Na nitkach globalnej sieci internetu
Tej samej
W której tak łatwo trafić na rafy nagich ciał
Tak nagich
Jakby były martwe

 

Kiedy zamigotało światełko twojej obecności
Zapomniałem o lekturach dzieciństwa
O Ceramie i Kosidowskim
O wielkiej przygodzie
Paula Emila Botty
Austina Henrego Layarda
Charlesa Leonarda Wooleya
I mojej
Chłopca czytającego o światach najstarszych

 

Obecność Teresy
Sprowadza mnie na nocne stanowisko przy komputerze
I choć nigdy nie słyszałem jej głosu
Wyobrażam sobie
Że mówi spokojnie i czule

 

Gdyby to ona rządziła światem
Nie byłoby wojen
Zapanowałaby przyjaźń i braterstwo
(O których tyle nam mówiono na szkolnych apelach)

 

 

Kontyngenty się kurczą
Zamachy są coraz rzadsze
Po kolejnym potopie przychodzi zapomnienie

 

Królowie Niniwy mogą znowu spać spokojnie

 

Tylko ja i Teresa będziemy pamiętali

 

 

 

 

 

Krzysztof Rudowski