/
Życie literackie Wołowa

Biogram

 

Większość młodych ludzi, którzy ukończyli tutejsze liceum mieszka we Wrocławiu, a może wyjechało jeszcze dalej, ci zaś, którzy zostali często narzekają, że „w tym mieście nic się nie dzieje”. Malkontentów ci u nas dostatek, ale znajdzie się i grupa zapaleńców, którzy są i tworzą wołowską kulturę. A ta – wbrew pozorom – żyje i ma się dobrze. Co prawda, w ostatnim 20-leciu nie mamy tu do czynienia z mainstreamem, a raczej szeroko rozumianą alternatywą (i to głównie w dziedzinie muzyki), niemniej jednak także literaturą Wołów stoi. Szczególnie ostatnie kilka lat obfitowało w sukcesy tubylców. Zacznijmy zatem od nich.


Jacek Świłło

To dotychczas najbardziej wyróżniony wołowianin w dziedzinie literatury. W 2010 r. wygrał Międzynarodowy Festiwal Opowiadania tekstem "Przypadek sędziego Kellera", w 2003 II II Ogólnopolski Konkurs Literacki na Opowiadanie o Tematyce Współczesnej tekstem "Krzyż", publikował w „Konturze” (1989, nr 2-3; opowiadanie Raport), w „Za pozwoleniem” (1988, nr X, XI/XII II ; 1998: opowiadania "Siódemka, jeśli się dobrze zastanowić", wiersze "Conquista", "Descriptio", "Equus sapiens", "Leży gdzieś"; 1998, nr XI/XII II: wiersze "Legendy", "Policzki"), w „Gościńcu Literackim” (1999, nr 2/4: wiersze "Autoportret", "O mięsie", "Mój stosunek do przyrody", "Każdego dnia", "Noc w mieście"), opowiadanie fantastyczne "Tylko płakać, gdy staną tramwaje" w antologii "Archiwum XXI: najlepsza fantastyka z konkursu „Machiny”' (1999). Poza tymi sukcesami prozatorsko-poetyckimi Jacek Świłło redagował przez długi czas (2001-2005) satyryczny dodatek PrOWIAnT do lokalnej „Gazety Powiatowej” pod pseudonimem Kazimierz Rudomino, a w nim m.in. cykle Krótki Kurs Pisania Felietonów oraz Wredny Przegląd Prasy Krajowej.

W 2011 r. w antologii Swoją drogą pod red. Marty Mizuro ukazał się jego – zwycięski w konkursie literackim rozpisanym w ramach MFO – tekst. Redaktorka tak charakteryzowała technikę pisarską Świłły: „(...) "Przypadek sędziego Kellera" zapewnił mu nagrodę główną, zadziwiając nas oryginalnym połączeniem fantastyki i filozofii, z przewagą tej drugiej, a zarazem ujmując literacką klasą i świadomością formy. Wydaje mi się, że takiego melanżu brakuje w polskiej literaturze, a jeśli nawet się pojawia, daleko mu do poziomu, którym cechuje się pisarstwo Jacka. W lepszym świecie, świecie, gdzie czytanie i myślenie uznawane jest za niezbędne do życia, wydawcy wyrywaliby go sobie z rąk”.

 

Krzysztof Stelmarczyk

To następna ciekawa postać na literackiej mapie Wołowa. W 2010 r. zdobył wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania tekstem "Marika z Czarnej Góry". W 2011 r. jego opowiadanie "Wilk, Fuks i Nalewajek: odrobina szczęścia" ukazało się w wydaniu specjalnym Fantastyki [2011, nr 1(30)]. W 1998 r. ukazał się jego arkusz poetycki, a pod pseudonimem Liliana Sadowski (stworzony wraz z Marcinem Loksiem) pt. zapomniane wspomnienia odległych czasów. W 2012 r. w wydawnictwie Zielona Sowa ukazała się jego debiutancka powieść dla młodzieży Crom i uczeń czarnoksiężnika. Kim jest główna bohaterka? „Crom nie jest zwykłą dziewczynką. Jest zadziorna, pyskata i robi tylko to, na co ma ochotę. Crom jest niezwykła też z innego powodu – jej iskra jest inna. Nie większa, ale mocniejsza. I nikt nie wie dlaczego” – czytamy w opisie książki.

 

Inni twórcy

Poetą, ale przede wszystkim, oczywiście, reżyserem jest Marek Lechki. To znany już twórca kilku dzieł filmowych: etiudy Astronom, filmu telewizyjnego w ramach projektu Pokolenie 2000 Moje miasto oraz niedawnego debiutu pełnometrażowego – Erratum. Został dwukrotnym laureatem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz kilkudziesięciu innych nagród filmowych.

W 2011 był nominowany do Paszportów Polityki. W 1993 r. wydał arkusz Jestem więc myślę. Notę dotyczącą jego twórczości reżyserskiej można znaleźć w Tekstyliach bis. Słowniku młodej polskiej kultury (2006), zaś wiersze w książce Xerofrenia: Antologia wierszy z tomików wydawanych w obiegu alternatywnym i nie tylko (1994).

Twórczością poetycką zajmowali się również m.in. Tomasz Lechki – arkusz poetycki "Na mojej ulicy... "(1998), w którym znajdują się jego wiersze z lat 1988-1998; Darek Liboski – broszura "emil jah fe" (2001); Marcin Lokś – [broszura bez tytułu] (1997) oraz opowiadanie "Czeski Halsk"i, na podstawie którego powstał komiks, napisane wraz z Damianem Fabianem (1997); Krzysztof Konieczny – "Esemesy" (2008); Barbara Czerepok – tomik "Obudzić piękno"; Igor Pietrzykowski "Szukam Ciebie Nocą" (2000), a także Róża Nosek-Puławska.

Warto przyjrzeć się również Krystynie Śmigielskiej, byłej nauczycielce, animatorce kultury i bibliotekarce. Jako pisarka Śmigielska zadebiutowała w 2006 r. opowiadaniem "Zbieracz grzechów". Później wydała dwie książki dla dzieci: "Węszący Renifer, czyli tydzień z ciocią Julią i Teklą" (2006), a dla dorosłego adresata "Ty to głupia jesteś" (2007) i "Berżeretka bez przepisu" (2008).

Nie można nie wspomnieć o piśmie społeczno-kulturalnym „Korek”, którego 9 numerów ukazało się od 1991 do 1996 r. W latach 90. ukazały się również 2 numery zinu „Biseptol” (1994-1996), w którym można było odnaleźć rubryki paraliterackie; dostępny był także zin „Słowa”.

 

Wydarzenia

W ciągu kilku ostatnich lat za sprawą współpracy Fundacji na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza z Wołowskim Ośrodkiem Kultury i Urzędem Miasta – do Wołowa zaczęli ściągać czołowi polscy poeci i prozaicy. W marcu 2009 r. w ramach festiwalu Pora Poezji, koordynowanego przez Stowarzyszenie Żywych Poetów z Brzegu, zostały zaplanowane spotkania autorskie Dariusza Suski (zaproszony Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki nie dotarł), Konrada Góry, Bartosza Sadulskiego i Przemysława Witkowskiego. Odbył się wówczas także I Wołowski Turniej Jednego Wiersza im. Michaeli Ratman, w którym zostali wyróżnieni Ilona Witkowska i Krzysztof Stelmarczyk.

W październiku 2009 r. w pubie Stary Gramofon miała miejsce wołowska edycja ogólnopolskiego festiwalu Pora Prozy, w ramach którego zostało zorganizowane spotkanie z Andrzejem Stasiukiem i Jasiem Kapelą. Rozstrzygnięto również wyniki I wołowskiego konkursu prozatorskiego, którego laureatkami okazały się 16-letnia Marta Wacek (kategoria do lat 18) i Agnieszka Fęglerska-Warchoł (w kategorii open). Ciekawostką był set didżejski Jakuba Dymka: pierwsza tutejsza próba przeszczepienia dubstepu jako gatunku muzycznego, którego w raczej gitarowym, czy reggaeowym klimacie Wołowa – jeszcze nie było. Wszystko w psychodelicznym sosie wizualnych sampli z retro filmów science fiction.

Jesienią 2011 r. odbyła się wołowska edycja dolnośląskiego festiwalu literacko-artystycznego preTEXTY . Program wydarzenia skoncentrował się głównie na prezentacjach twórczości wrocławskich i dolnośląskich autorów młodego oraz średniego pokolenia. Chociaż zaproszeni goście byli znani również jako prozaicy (Jacek Bierut, Edward Pasewicz) czy krytycy literaccy (Karol Maliszewski), w Wołowie czytali swoje wiersze. Prezentacje poetyckie mieli także laureaci I Ogólnopolskiego Konkursku Poetyckiego im. Tymoteusza, Rafał Kwiatkowski i Piotr Makowski. Wieczór zamknął koncert zespołu Chain Smokers, aranżującego nowoczesne ilustracje muzyczne do poezji Andrzeja Sosnowskiego.

W 2013 r. wołowski festiwal Baraque rozszerzył się o sekcję teatralną i literacką. W ramach tego przedsięwzięcia zorganizowano spotkania literackie wokół antologii "Rozkład jazdy" z udziałem redaktorów książki Jacka Bieruta i Grzegorza Czekańskiego, Krzysztofa Stelmarczyka i Jacka Świłły, a także wieczór poetycki Klary Nowakowskiej i spotkanie autorskie Konstantego Usenki. Niecodzienny wydarzeniem były również Lekcje Czytania z "Tygodnikiem Powszechnym", podczas których Jerzy Franczak opowiadał o "Kronosie" Witolda Gombrowicza.

A ciąg dalszy, jak to się mówi, dopiero nastąpi.

 

Urszula Klejman

 

/
Omówienie

 

 

Grzegorz Czekański Nieodwracalne skutki słuchania wierszy

 

Chyba nie będzie odwrotu. Wołów już się raczej nie wywinie. Zaczną ściągać tu poeci, krytycy, freaki wszelkiej maści. Będą zapraszani podejrzani jegomoście, typy spod ciemnej gwiazdy w przydługich swetrach (przesiąkniętych substancjami smolistymi!), przybędzie zaniedbana młodzież i zaprawieni w bojach zachrypnięci wyjadacze. (Czy trzeba dodawać, że raczej nie wylewają za kołnierz?). Będzie też z pewnością wielu normalnych. Cokolwiek to oznacza.  Bo Wołów już się raczej nie wywinie. Pora Poezji to tylko wprawka. To był eksperyment. Czy się powiódł? Chyba tak, skoro pacjent po operacji nie wyzionął ducha – miasto stoi jak stało, woły nie pozlatywały z murów, samolot nie wystrzelił w stratosferę, nie wykoleił się żaden pociąg, żaden działkowicz nie zaznał uszczerbku na terytorium upraw swych umiłowanych kabaczków bądź dyni. A szczególnie Porów! Pory mają się dobrze.

Niby nic się nie wydarzyło. Ot, kolejny odcinek Piątku Trzynastego (bez skojarzeń z filmami o seryjnym zabójcy Jasonie, proszę!). Udało się jednak uniknąć pecha. W zasadzie wszystko przebiegło gładko. O 18:00 (oczywiście z lekkim poślizgiem, którego nie wolno nigdy unikać) rozpoczęła się pierwsza wołowska edycja festiwalu. Pub Stary Gramofon, spotkanie autorskie z Konradem Górą, Przemkiem Witkowskim i Bartkiem Sadulskim, poprowadził Paweł Dunajko. Sporo czytania. Duży rozstrzał w poetykach. I ogromna frajda, że udało się ich tu ściągnąć.

Przyjechali też reprezentanci Instytutu Książki. Łapiemy (chyba?)  wcale dobry kontakt. Na jednej fali. A publiczność? Na początku garstka ludzi. W połowie spotkanie się rozruszało, mimo że poeci nie z pierwszej łapanki – teksty na wiele lektur, zaskakujące zbitki słowne, wierszowane wojaże, skomplikowane czytania. Jako współorganizator nie silę się tu na bezstronność, dobrze wiedziałem, na co się piszemy. I nadal mam wrażenie, że nie tylko ja czerpałem z tego wielką frajdę. Potem Pustki. Ktoś wąsaty przed koncertem się mnie pyta: „Jaki to rodzaj muzyki, pszepana?”. „Dynamiczny” – odpowiadam, bo nie wiem, co tu jeszcze dodawać. Występ raczej udany, czuć, że zespół nie przyjechał tu zarabiać na życie. Czerpią z tego przyjemność. Wyciskają soki.

Następnie pierwszy Turniej Jednego Wiersza im. Michaeli Ratman o Czarną Porzeczkę Cavaliera. Wszyscy zastanawiają się, kto wymyślił tak pojechany patronat i laur. Nie wiem, czy wmawiać ludziom, że to słynna i świetna (jakby powiedział Mariusz Grzebalski) mieszkanka Wołowa. W końcu mówię prawdę, bo i tak nikt nie da wiary. Postać zupełnie fikcyjna, ale mająca swój wyraźny pierwowzór w najbliższej mi osobie, mówię.  A co!
W szranki w turnieju staje niemała grupka lokalnych twórców. Na początek nie najgorzej, myślę. Grunt, przełamać bariery. Udowodnić, że to nic dziwnego. Wyłaniają się faworyci, Broda, Ilona. Baryłkowy laur wręczony, widać, że ludziom zależało. Nagrody przyznane. Na końcu gwóźdź. To znaczy – gwóźdź programu. Tkaczyszyn-Dycki nie dojechał. Ale mamy Suskę, choć obawiam się, że trafi trochę w próżnię. Nic z tego. Wszyscy zasłuchani. Albo dobrze udają. Może to dlatego, że rozmawiamy głównie o śmierci? Nie mam pojęcia.
* * *
Ogólnie? Przyjęcie wcale dobre.  Jak więc obiektywnie ocenić festiwal z perspektywy współorganizatora? Nie wierzę w taką obiektywność. Nie jest to możliwe. Grunt, że znalazła się formacja ludzi, zdecydowanych pociągnąć to dalej. Ludzi, którym zależy. I którzy postanowili sprawdzić, co dziwnego zaplanowano w ich mieście. To był eksperyment. A Wołów? Wołów już się raczej nie wywinie. Kolejną porą roku będzie zaś proza. W październiku.  Wiecie, gdzie nas szukać. Dokładnie tam, gdzie możecie nas znaleźć. Tam się widzimy.

 

Grzegorz Czekański (2009 r.)