Wywiad z Beatą Andrzejczuk
[rozmawiała Agata Wiśniewska]
Agata Wiśniewska: Inspiracją do napisania książki Pamiętnik nastolatki był program telewizyjny dla młodzieży, emitowany w formie serialu w telewizji Polsat. Zazwyczaj inspiracja do powstania filmu czy programu może być książka. W tym wypadku inspiracją do powstania książki był program. Dlaczego? Skąd taki pomysł?
Beata Andrzejczuk: Nie jest to prawdą. Nie przypominam sobie, abym w ogóle ten program oglądała. Wiem, że takie są pogłoski. Czytałam o tym nawet w Wikipedii. Jeśli program był popularny, to jest to dla mnie wyróżnienie, że łączy się książkę z programem, jednak inspiracją do napisania książki było przyglądanie się nastolatkom. Dużo rozmawiam z rówieśnikami córki, orientuję się w problemach młodzieży. Jestem dość empatyczną osobą i bez trudu udaje mi się wejść w sytuację, w której młody człowiek czuje się niedoceniony, niedowartościowany, gdy przeżywa osobiste wzloty i upadki, dla wielu dorosłych niewarte uwagi. Jest to także wiek, w którym młodzież stara się odnaleźć własną indywidualność, samodzielność, a ze strony rodziców napotyka „zamach” na tę swoją wolność. A ja podpisuję się pod słowami ojca głównej bohaterki: „Na cudzych błędach się nie nauczysz, lecz na swoich własnych”. Dorośli są po to, by czuwać nad bezpieczeństwem dojrzewających dzieci, by rozmawiać, by wymieniać doświadczenia, a tymczasem ich rola sprowadza się często do zakazów i nakazów: „Tego ci nie wolno”, „Na to nie pozwalam”, „Jestem twoim rodzicem i masz mnie słuchać”. To moim zdaniem do niczego dobrego nie prowadzi, ponieważ czuwanie nad bezpieczeństwem dzieci to nie są zakazy i nakazy, a raczej nakłonienie młodych ludzi do tego, by myśleli samodzielnie i wyciągali swoje własne wnioski, co jest dobre, a co złe. My mamy bardzo mądrą młodzież, inteligentną, poszukującą własnego: „ja”. I dobrze, bo lepiej być jednym z niewielu lub po prostu sobą, niż stanowić ogniwo w szarym łańcuchu ludzkiej egzystencji. Ich życie to ich książka, to oni mają pisać swoją historię i żaden rodzic za nich tego nie zrobi. Wiem, że uogólniam, więc małe sprostowanie: nie wszyscy rodzice i nie wszyscy dorośli tacy są. Podałam tylko jeden ze stereotypów.
AW: Na podstawie twojego opowiadania Historia ukryta w czekoladzie powstał film, w którym w głównych rolach zagrali m.in Anna Dymna i Jerzy Trela. To chyba dla autorki ogromne wyróżnienie? Co pomyślałaś sobie gdy otrzymałaś propozycję ekranizacji twojego opowiadania?
BA: Bardzo się ucieszyłam. Gdy dostałam płytę z filmem, pokazywałam wszystkim swoim znajomym i przyjaciołom. Cieszyłam się naiwnie jak małe dziecko, które dostaje nową zabawkę i chce się nią pochwalić. To były bardzo duże emocje, takie szczere, wręcz dziecięce. Wspaniałe po prostu!
AW: Pisujesz również książki dla dzieci i młodzieży z dysleksją Brałaś udział jako wolontariuszka w programie: Starszy Brat – Starsza Siostra, pomagając dzieciom z problemami. Uczestniczyłaś w szkoleniach i konferencjach, między innymi: I Międzynarodowej Konferencji TZA – ART – Stop przemocy – o godność człowieka, II Dolnośląskiej Konferencji – Krzywdzenie dzieci. Brałaś udział w praktycznym treningu niwelowania agresji u dzieci i młodzieży. Publikowałaś w „Co jest brane?” - piśmie dla zainteresowanych profilaktyką narkomanii. Skąd takie rozległe zainteresowanie problemami dzieci i młodzieży ?
BA: Sama byłam bardzo zbuntowaną i trudną nastolatką. Pamiętam doskonale, jakie emocje i uczucia mi wówczas towarzyszyły. O, dziwo wiele rzeczy mi „nie przeszło”, jak to usiłowali wmówić mi wówczas dorośli: „Dorośniesz, zmądrzejesz, zmienisz zdanie na ten czy inny temat.” Więc albo nie zmądrzałam, albo nie dorosłam, albo pewne idee, które kształtują się w wieku dorastania, potrafią być trwałe. Wszyscy uczymy się przez całe życie. Niektóre nasze wartości ulegają weryfikacji, inne nie. Mój proces nauki życia jest permanentny, a mimo to łapię się na tym, że po raz któryś z kolei popełniam te same błędy. Wcale nie jest tak, że zawsze wnioski z doświadczeń wyciągamy natychmiast, a wymagamy tego od młodzieży. Będąc nastolatką, czułam się nierozumiana i często samotna. Stąd chyba moje zainteresowania pomocą młodzieży, zwłaszcza trudnej młodzieży, bo to młodzi ludzie tak naprawdę o niezwykle barwnym wnętrzu, bardzo ciekawi, ale nadwrażliwi i stąd częste problemy z używkami, bo po używki sięgają ludzie nadwrażliwi.
AW: Czy twoje dzieci czytają książki napisane przez ciebie? Jakie są ich reakcje? Czy są twoimi pierwszymi czytelnikami?
BA: Opowiastki Familijne sama czytałam swojej córce i bardzo jej się podobały. Pamiętnika nastolatki nie czytała z powodów, których nie mogę zdradzić, ale myślę, że przeczyta może jako osoba dorosła. Czytała fragmenty. Jest pierwszą recenzentką właśnie fragmentów, z którymi mam problem. Jest również najważniejszym doradcą. Często się do niej zwracam z prośbą o radę. Jej zdanie jest dla mnie bardzo ważne. Zdarzało się, że pod wpływem dyskusji z Martyniką zmieniałam to, co wcześniej napisałam. Przeglądając też drugą część Pamiętnika, wyłapała od razu pewien błąd, ale niech on pozostanie tajemnicą. Mój syn w momencie, gdy powstały Opowiastki, był nastolatkiem, więc ich nie czytał, teraz jest dorosłym mężczyzną, więc trudno wymagać, by czytał Pamiętnik nastolatki.
AW: Szczególne uznanie wśród młodych czytelników przyniosło ci opublikowanie serii Opowiastki familijne. Czy po publikacji otrzymywałaś dużo maili i informacji od swoich czytelników, którzy byli zachwyceni opowiadaniami?
BA: Opowiastki Familijne to szczególny rozdział w moim życiu. Do dnia dzisiejszego otrzymuję e-maile dotyczące tej serii. Na spotkaniach autorskich podchodzą nauczyciele, rodzice i ludzie pracujący zawodowo z dziećmi mówiąc jak wiele dobra dla ich podopiecznych zrobiła praca z Opowiastkami Familijnymi. Nawet teraz na Targach Książki w Krakowie, tyle lat po publikacji Opowiastek…, podchodziły nauczycielki, rodzice, bibliotekarki, wyrażając się o Opowiastkach w samym superlatywach. To bardzo miłe i jestem z Opowiastek Familijnych bardzo dumna. Piszą do mnie dzieci i przesyłają swoje własne opowiastki. Przez ostatnie trzy dni dostałam dwadzieścia jeden historyjek spisanych przez dziewczynkę o imieniu Kasia. Napisała do mnie, że cierpi na niedotlenienie mózgowe. Jest na rencie socjalnej, a mimo to ma tyle zapału i energii, by pisać swoje własne opowiastki. To niezwykłe! Wymagamy od dzieci, by się od nas uczyły, a przecież my tak dużo możemy nauczyć się od dzieci i nie wolno nam o tym zapominać. Kasi opowiadania są króciutkie, ale tyle w nich mądrości, szczerości i serca podanego na dłoni, że czytając je, bardzo się wzruszam. Kasia ostatnio napisała tak: „Wesoło jest wtedy, gdy dziecko czuje miłość. Miłość jest cudowna szczególnie, gdy czuje Dotyk Anioła. Dotyk Anioła jest uroczy, po prostu piękny. Może razem go napiszemy na nowo? No, bo niby dlaczego Amerykanki mają tylko pisać te książki? Napiszmy je razem, pani Beatko!I autostradę do Nieba napiszmy razem! Kocham Panią, Pani rodzinę i całą Polskę”. Czy dla autora może być coś piękniejszego niż takie słowa? A to tylko jedne z wielu. Gdy czytam e-maile od Kasi, to płakać mi się chce ze wzruszenia i to jest taka chwila, gdy nie zamieniłabym pisania książek na nic innego na świecie. Chcę opublikować króciutkie historyjki Kasi na swojej stronie na FB, aby podzielić się jej wrażliwością z innymi.
AW: Wiem, że uczestniczyłaś w tegorocznych Targach Książki w Krakowie, podpisywałaś swoje książki. Jak pamiętasz, to spotkanie z czytelnikami ? Były jakieś pytania odnośnie twojego dorobku literackiego, czy czytelnicy podchodzili tylko z prośbą o podpisanie książki ?
BA: Sama wiesz, Agatko, jak jest na Targach. Przede wszystkim tłum ludzi. Targi krakowskie są ogromne i każdy chce zwiedzić, zobaczyć jak najwięcej. Głównie więc podpisywałam książki, ale kilka rozmów oczywiście się odbyło. Większość osób, z którymi rozmawiałam, doskonale orientowała się w moim dorobku literackim, co było bardzo miłe.
AW: Na kiedy planujesz kolejne spotkanie z czytelnikami? Kiedy będzie można cię znowu spotkać i gdzie?
BA: W grudniu mam dwa małe spotkania w szkołach podstawowych we Wrocławiu.
AW: Co najbardziej lubisz w swoich spotkaniach autorskich z czytelnikami ?
BA: Lubię, jeśli padają szczere pytania, nie takie wydumane, bo nauczycielka siedzi z boku i oceni, o co młodzież pyta. Lubię szczerość w pytaniach, opiniach, rozmowach i odpowiedziach. Krytyka pod warunkiem, że jest konstruktywna jest dla mnie o wiele cenniejsza niż nieszczere pochlebstwo.
AW: Czy pamiętasz swoją pierwszą wydana książkę i reakcję, jaka ci towarzyszyła, gdy dowiedziałaś się, że książka zostanie wydana?
BA: Oczywiście, że pamiętam! Pierwszy tomik Opowiastek Familijnych zawierających między innymi opowiadanie Lena chce mieć lalkę Barbie. Pamiętam i reakcje, gdy się dowiedziałam, że książka zostanie wydana i chwile gdy otrzymałam paczkę z książkami. Nigdy tego nie zapomnę. Wydanie każdej kolejnej książki bardzo cieszy, ale nie da się tego porównać z tą pierwszą! To jest niesamowite uczucie! Niezwykłe! Nie wiem dlaczego, ale mnie zawsze w takich chwilach towarzyszą dziecięce emocje. Dziecięce, dlatego, że są tak szczere. Czułam się kimś wyjątkowym! Ha, ha, ha… przede wszystkim wielką, sławną pisarką… ha, ha, ha… To tak jak mała dziewczynka przebiera się na bal za księżniczkę i czuje się najważniejsza! A to była moja bajka i ja tam byłam księżniczką! To zupełnie wyjątkowe. Niestety mija i okazuje się, ze człowiek tak naprawdę jest nikomu nieznanym debiutantem, niewiele umie i trud nauki dopiero przed nim… ha, ha, ha. Ale to nie ma znaczenia, ważne jest przeżyć tę chwilę. W takich momentach bywam szczęśliwa, bo myślę, że człowiek szczęśliwy nie jest, tylko właśnie bywa. Więc obym bywała jak najczęściej!
AW: Jak wygląda twoja domowa, prywatna biblioteczka? Jakie tytuły możemy tam znaleźć ? Jakich autorów sobie najbardziej cenisz?
BA: Moja biblioteczka? Nazwałabym ją eklektyczną. A więc tak: Wiesław Myśliwski, Ernest Hemingway, Marek Hłasko (większość wydanych pozycji), Edward Stachura, Dan Brown, Michaił Bułhakow, Olga Tokarczuk, Janusz L. Wiśniewski, Gabriel Garcia Marquez, Franz Kafka, Paulo Coelho, Witold Gombrowicz, Eric-Emmanuel Schmitt, Stanisław Lem, J. R. R. Tolkien, Kurt Vonnegut, Aleksander Fredro, Wiliam Szekspir, Leszek Kołakowski, Juliusz Słowacki, Stefan Żeromski, Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, Jan Chryzostom Pasek, Eliza Orzeszkowa Stanisław Wyspiański, Cyprian Kamil Norwid, Charles Dickens, Gabriela Zapolska, Joseph Bedier, Adam Mickiewicz, Miguel de Cervantes, Daniel Defoe, Jan Kochanowski, Juliusz Verne, Ignacy Krasicki, Rafał Wojaczek, książki o kierunkach w sztuce: futuryzm, dadaizm, symbolizm i inne, stare egzemplarze Literatury na Świecie i Zeszytów Literackich, Andrzej Ziemiański, Jerzy Pilch, Manuela Gretkowska… Myślę, że długo by jeszcze wymieniać. Kogo cenię? Trudno wymienić po jednym nazwisku. Cenie wielu autorów. Ci, którzy mi w pierwszej kolejności przychodzą na myśl, to Tokarczuk, Pilch, Myśliwski, Marquez zwłaszcza za Sto lat samotności, Michaił Bułhakow za Mistrza i Małgorzatę, Hłasko, Stachura, Wojaczek, Kafka…i znów długo musiałabym wymieniać, bo jest wielu pisarzy, których bardzo cenię.
AW: Wiem, że wybór ulubionej książki jest niemożliwy, ale może powiedziałabyś nam, jaką najciekawszą książkę udało ci się przeczytać w ostatnim miesiącu ?
BA: Ze wstydem przyznaję, że w ciągu ostatniego miesiąca nie przeczytałam żadnej książki, ponieważ pisałam. Musiałabym skłamać, a bardzo tego nie lubię, ale mogę powiedzieć, jaką najciekawszą pozycję przeczytałam w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Była to książka Olgi Tokarczuk, Prowadź swój pług przez kości umarłych. W czasie wakacji przeczytałam Senność Wojciecha Kuczoka, Lubiewo Michała Witkowskiego, Traktat o łuskaniu fasoli Wiesława Myśliwskiego, a przed wakacjami całą sagę Zmierzchu. Prowadź swój pług przez kości umarłych był dla mnie troszeczkę senny, jak Dolina Kłodzka, w której rozgrywa się akcja. Olga Tokarczuk jest dla mnie jednak mistrzynią słowa. Proste zdanie napisane przez autorkę brzmi jak czysty dźwięk bez nuty fałszu. Jej książki to muzyka, najpiękniejsza melodia, tyle że zaklęta w słowa.
AW: Napisałaś wiele różnego rodzaju książek dla dzieci i młodzieży, jak również dla dorosłych. Skąd czerpiesz cięgle nowe pomysły i inspiracje?
BA: Najprościej: z życia, z głowy, z wyobraźni. Każda książka, i myślę, że tak jest w przypadku większości pisarzy, to pomieszanie fikcji z rzeczywistością. Coś mnie intryguje, ciekawi, więc zaczynam o tym pisać. Jedno zdanie pociąga za sobą drugie i tu właśnie wkracza wyobraźnia. Nigdy nie piszę według konspektu, bo nawet jeśli coś zakładam, to i tak zupełnie coś innego z tego wychodzi. Lubię kreować postaci i sytuacje. Życie książkowych bohaterów jest w moich rękach. To ode mnie zależy, co zaraz zrobią, gdzie pójdą i z kim, a także co ich spotka i się za chwilę wydarzy. Jestem panią sytuacji. Nie ma tu miejsca na bezradność, której tak bardzo nie lubię w życiu realnym. Uważam ją za jedno z najgorszych uczuć.
AW: Za książkę Pamiętnik nastolatki otrzymałaś wiele nagród, m.in: Najlepsza książka na jesienno-zimowe wieczory – laureat, wybór internautów – 2009 rok w kategorii: książka dla młodzieży, Najlepsza książka na jesienno-zimowe wieczory – laureat, wybór jury wortalu literackiego Granice.pl – 2009 rok, Najlepsza książka na gwiazdkę – laureat, wortal Literacki Granice.pl – 2009 rok. Czym są dla ciebie te nagrody?
BA: Wiadomo, wszystkie nagrody bardzo cieszą. Jest to uznanie dla mojej pracy i tak je odbieram. Cieszę, się, że moja praca została doceniona.
AW: Kiedy zaczęłaś swoja przygodę z pisaniem? Czy pragnęłaś tego od dziecka? Marzyłaś zostać pisarką?
BA: Pisałam, odkąd pamiętam: wypracowania, ale tylko na te tematy, które mnie interesowały; prace dla mojego kolegi z innej szkoły; zmyślałam na poczekaniu wypracowania, których nie miałam zapisanych w zeszycie, gdy była taka potrzeba. Ale tak na poważnie zaczęłam pisać, gdy przeprowadziłam się ze Zduńskiej Woli do Wrocławia. Nawet nie wiem dlaczego. To był trudny okres w moim życiu, wiele zmian, wiele emocji, w tym negatywnych związanych z przeszłością. Nie była to jednak świadoma terapia, choć, reasumując, taki właśnie chyba przyniosła skutek. Odczuwałam potrzebę nazwania i uporządkowania emocji. Potrafiłam siedzieć do czwartej nad ranem i pisać opowiadanie. I tak mijały kolejne noce. Pisałam wówczas odręcznie, a mój mąż przepisywał mi to w pracy na maszynie do pisania. Nie myślałam o publikacji, ale przeczytałam ogłoszenie o konkursie literackim. Wysłałam. Otrzymałam wyróżnienie. Potem kolejny konkurs i znów nagroda. I tak to się zaczęło. Jako dziecko chciałam być dentystką. Nigdy nie marzyłam o tym, by zostać pisarką.
AW: Czy planujesz nadal pisać i publikować swoje książki ? Kiedy ukaże się jakaś kolejna nowość?
BA: Oczywiście, że planuję nadal pisać. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. W kwietniu ukażą się Wakacje Natki – głównej bohaterki Pamiętnika Nastolatki, a we wrześniu Pamiętnik Nastolatki 3.0 Przynajmniej takie są najbliższe plany i nad tym pracuję. Są też koncepcje dalszej pracy literackiej, ale o tym nie chciałabym jeszcze teraz mówić.
AW: Na zakończenie już ostatnie pytanie, jakie pasje prócz pisania ma Beata Andrzejczuk?
BA: Czytanie, dobry film, ale nie tylko ambitny, bo czasem lubię obejrzeć coś relaksującego i lekkiego, byle nie głupiego, kino, muzyka od rocka klasycznego poprzez reggae, punk rock, hip hop, bo bardzo lubię Eminema, aż do współczesnej muzyki polskich wykonawców ukierunkowanych w stronę rocka, wszystko, co związane ze sztuką w szerokim tego słowa znaczeniu. Lubię wystawy malarstwa i fotografii, choć bardziej jako zainteresowanie niż pasję. Lubię sport, a z dyscyplin od dziewięciu lat najbardziej pływanie. Jeżdżę na wszystkie ważniejsze zawody pływackie w Polsce, w których bierze udział moja córka. Z racji tego, że masę czasu spędzam przy komputerze pisząc książki, marzę o podróżach. Oczywiście realnych, a nie wirtualnych.
Rozmawiała Agata Wiśniewska
Pierwodruk: http://ksiazkimlodziezowe.pl/wywiad-z-beata-andrzejczuk/