/
Grzegorz Tomicki

Biogram

 

Grzegorz Tomicki (1965) - poeta, prozaik, krytyk literacki. Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Stale współpracuje z miesięcznikami „Twórczość” i „Odra” oraz kwartalnikiem „FA-art”. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (Instytut Wydawniczy Świadectwo, Bydgoszcz 1998), Zajęcia (Biblioteka Studium, Kraków 2001) i Pocztówki legnickie (Wydawnictwo Fa-art, Katowice 2015) oraz monografię Po drugiej stronie lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Wydawnictwo Forma/Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin-Bezrzecze 2015).

Strony autorskie:

- blog literacki Pozycje (http://pozycje.blogbooks.pl/),
- strona psychologiczna Autoprezentacja (
http://autoprezentacja.mozello.com/),
- stronę o książkach Kultura Książki (
http://kultksiazki.mozello.pl/),
- stronę autorską (
http://grzegorz-tomicki.mozello.pl/). Mieszka w Legnicy.

 

Twórczość

Poezja:

"Miasta aniołów" (Instytut Wydawniczy Świadectwo, Bydgoszcz 1998),
"Zajęcia" (Biblioteka Studium, Kraków 2001),
"Pocztówki legnickie" (Wydawnictwo Fa-art, Katowice 2015).

 

Monografia:

"Po drugiej stronie lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego" (Wydawnictwo Forma/Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin-Bezrzecze 2015). 

 

/
Próbka

 

Europa

 

I. Powierzchnia rzeczy

        z Wallace’a Stevensa

1

Podczas spaceru świat jest dla mnie niezrozumiały;
ale w pokoju widzę, że składa się on z trzech, 
może czterech słów i jednej myśli.

2

Z balkonu obserwuję mroźne powietrze
i czytam coś, czego nie napisałem:
„Zima jest jak rozbierająca mnie piękność”.

3

Złoty pelikan jest czarny.
Pieśniarz naciągnął świat na głowę
razem z księżycem.

 

 

 

II. Łabędzie

Wallace Stevens był amerykańskim poetą.
Nie jestem mu wierny. Podszywam się pod łabędzie 
dzioby leżące płasko na ziemi.

Życie to Kozi Staw w parku.
Zimą łabędzie wyrastają wprost z wody
i chłód ściele się jak wielka dekadencja.

Myślałem, że je będę oglądał, jak wyrywają się
lodowym okowom. Ale że nie będę oglądał,
nie myślałem. Na tym minęła mi młodość.

 

 

 

III. Europa

Na długo zanim Europa przelała się ponad niskimi wałami,
a dawna Legnica rozsypała się jak stara prochownia,
pocałunki dochodziły od Ciebie spóźnione drogą nieelektroniczną.

W przeciwieństwie do Ciebie, Niemcy leżały poza granicą,
Wielka Zagadka istniała, a nasze miasto opuszczone przez obcych
i swoich było samotną konstelacją na opróżnionym niebie.

Życie to wyspa na Kozim Stawie w poniemieckim parku.
Kiedy dobrze się wsłuchać, nocą dochodzi z niej cichy chrzęst broni
i głuche nawoływanie jak zimny dreszcz idzie skacząc po wodzie. 

 

 

 

IV. Istnienie

Wielka Zagadka istniała i miała się dobrze, 
a nawet z przekąsem odpowiadała na głupie pytania. 
Świat nie był wyznaczony przez fakty

ani stworzony pod kątem przyszłego trwania 
w charakterze ruin. Wielkie Nadzieje były wielkie 
jak gotyckie budowle i nie rzucały cienia własnej destrukcji.

Życie to Kozi Róg. W Dzielnicy Cudów zdarzają się cuda 
opaczne. Jak ten, że w innym świecie istniejesz
i w pustkę wysyłasz spóźnione elektroniczne pocałunki.

 

 

 

V. Strumienie

Egzystuję teraz w przestrzeni logicznej,
jak przedtem. Świat jest ogółem faktów i stanów rzeczy,
do których nie ma dostępu.

Życie to niepowstrzymany strumień interpretacji.
Stoję na balkonie i obserwuję śmierć 
lub śnieg ukryte w styczniowym ogrodzie.

Śmierć lub śnieg, zależnie od tego, jaki ogród 
stanął pod domem, pod jakim domem i czy odnajdę w nim 
nieodebrane elektroniczne pocałunki od Ciebie.

 

 

 

VI. Planety zaświaty

Świat jest ogółem faktów i nieodebranych elektronicznych
pocałunków od Ciebie. Rachunki są nieopłacone,
ale śmierć jest cierpliwa i przyzwoita jak oszczędnościowe konto.

Śmierć ma charakter bycia zakryty, niczego przez nią nie widać.
Jest jak zagranica. Niby Europa, ale kraj zawsze obcy
i język zupełnie w obie strony nieprzekładalny.

Dortmund, Bonn, Hagen to odległe planety zaświaty, lecz gdy je piszę, 
wydajesz się bliższa i jak księżyc w stawie dajesz się trącać, 
choć przecież w swojej głębinie jesteś nieporuszalna.

 

 

 

VII. Wschód Zachód

Życie to most Galata nad Złotym Rogiem, gdzie nas nie było. 
Most pomiędzy Europą i Azją, Zachodem i Wschodem,
gdzie nas podobno widziano, ale to pospolita historia. 

Jesteś kobietą w czadorze o charakterze bycia zakrytym.
Z derwiszami nie tańczysz, za co jestem Ci wdzięczny. 
Podobnie za to, że nie zawrócili Ci w głowie młodoturkowie.

Nie jestem Ci wdzięczny, że nie wybierasz się w podróż
pomiędzy kontynentami, przez co nas nie widują na moście 
pomiędzy Zachodem i Wschodem nad Kozim Stawem.

 

 

 

VIII. Poeci

Poeta Nazım Hikmet nie pisał wierszy o Tobie
ani pocałunkach od Ciebie, bo to nie był dobry poeta. 
Pił wódkę z Broniewskim, bo się nazywał Borzęcki.

„Najwybitniejszy turecki poeta ma na nazwisko Borzęcki 
i pomieszkuje w polskim sejmie”, jak pisał Szabłowski, 
najwybitniejszy polski reporter piszący o Turcji. 

Poeta Tuwim nie znał tureckiego, ale „był urzeczony”. Poeci 
to idioci. To Ali Ağca znał język międzykontynentalnej komunikacji, 
choć nie posługiwał się w tym celu pocałunkami.

 

 

 

IX. Życie na moście

Bycie w świecie to życie na moście. Coś w stylu 
„Ścigany przez bandytów kucharz ma dostarczyć do bazy 
wojskowej pojemnik z trucizną, a bandyci tuż-tuż”,

choć zwykle bardziej poważnie. Raczej Ali Ağca
niż Ali McBeal, skoro już jesteśmy w Turcji,
a nie w pracowni chirurgii plastycznej Hollywood.

Bycie w świecie to życie na moście pomiędzy
żartem a byciem pożartym, pomiędzy Wschodem
i Zachodem, po którym nic już nie wzejdzie.

 

 

 

X. Bycie w świecie

Bycie w świecie to życie na moście. Coś w rodzaju
„Zaufana funkcjonariuszka CIA zostaje wskazana przez 
skruszonego szpiega jako agentka rosyjskiego wywiadu,

która ma dokonać zamachu na prezydenta USA
plus Angelina Jolie”, skoro już muszą być jakieś plusy.
Minusem są przerwy w międzykontynentalnej komunikacji

pomiędzy Wschodem i Zachodem, życiem i śmiercią,
skoro już mówimy o porachunkach, bo przecież szpieg mógł nie być 
skruszony, ale irański lub dajmy na to turecki albo iracki.

 

 

 

XI. Komunikacja

Szpieg mógł nie być skruszony, ale libański lub dajmy na to 
libijski albo afgański, byle miał tylko do przekazania 
jakieś spóźnione zaszyfrowane pocałunki od Ciebie.

Bycie w świecie to życie na moście. Szkoda czasu
na przerwy w międzykontynentalnej komunikacji
i przeterminowane międzyludzkie porachunki. 

„Wszyscy jesteśmy Azjaci”, jak mawiał Jarosław. 
„Jego długi cień wciąż zabiega drogę współczesnej literaturze 
polskiej”, jak mawiali o Jarosławie, ale to stare rachunki.

 

 

 

XII. Rachunek

Nie tylko cień Jarosława zabiegał drogę współczesnej literaturze 
polskiej, ale to stare rachunki i stary cień, teraz mamy problemy 
z budowlami, które rzucają cienie własnej destrukcji.

Literatura to historia spóźnionych nieodebranych elektronicznych 
i nieelektronicznych pocałunków od Ciebie oraz przeterminowanych
porachunków z przerwami w międzykontynentalnej komunikacji

pomiędzy Wschodem i Zachodem, życiem i śmiercią,
skoro już mówimy o Tobie i poezji. Skoro już mówimy o poezji,
to świat bez pocałunków jest dla mnie niezrozumiały. Całuję

 

 

 

Grzegorz Tomicki