/
Agnieszka Kłos

Biogram

 

Agnieszka Kłos − studiowała m.in. historię sztuki i fotografię artystyczną. Jest autorką zbioru opowiadań "Całkowity koszt wszystkiego(2008) i "Gry w Birkenau" (2015). Wykłada na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, jest również dziennikarką, fotografką, krytykiem sztuki, redaguje pismo „Rita Baum”. Dwukrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dziedziny literatury i teatru. Mieszka we Wrocławiu.

 

Twórczość

 

Proza:

"Całkowity koszt wszystkiego" (2008);
"Gry w Birkenau" (2015).

 

/
Omówienie

 

 

Marcin Czerwiński: W męskich gaciach. O prozie Agnieszki Kłos

 

 

Agnieszka Kłos jest prozaiczką; debiutowała w prasie literackiej w roku 2000 opowiadaniem pt. Wosk. Już tam dadzą się zauważyć charakterystyczne cechy jej stylu i powracające tematy. Bohaterka Wosku przeżywa głęboką fascynację postacią znajomej kobiety i pogrąża się w bolesnym afekcie do niej. Całość została zapisana w formie prozy poetyckiej, odwołującej się do monologu wewnętrznego i zawierającej uwagi autotematyczne. Metaforycznym deskrypcjom emocji bohaterki towarzyszą śmiałe, przełamujące tabu opisy pożądania lesbijskiego, głównie w formule butch. Złamanie melancholijnej atmosfery opowiadania przynoszą delikatne przebłyski absurdalnego humoru.

Wosk to debiut prasowy, ale jeszcze wcześniej, w roku 1998 – w dziale literackim Polskiego Radia – autorka debiutuje słuchowiskiem Powódź na podstawie własnego opowiadania. Do jej prozatorskich publikacji można też zaliczyć późniejsze, zarówno w wydaniach papierowych, jak i internetowych: „Neurokultura.pl”, „Fa-art” (2009), „Czas Kultury”, „Kresy”, „Arterie”, „Red” (2010). W roku 2007 Agnieszka Kłos zadebiutowała książkowo zbiorem opowiadań pt. Całkowity koszt wszystkiego (Stowarzyszenie „Rita Baum”, Wrocław 2007). Krytycy i recenzenci podkreślali spójność tej książki, jak np. Michał Płaczek: „Mimo że (...) jest zbiorem fragmentów tworzących całość otwartą i nieciągłą, mogłaby ona być powieścią”.

Protagonistka większości opowiadań zamieszczonych w Całkowitym koszcie wszystkiego (kusząca do lektury kluczem autobiograficznym) żyje życiem samotniczym. Wskazują na to krótkie, zwarte sceny książki, w których wędruje ona po miastach jak flaneur epoki gender, czasami towarzyszą jej w tych spacerach przygodni znajomi, zwykle na drugim planie; nieodłączna jest tylko żądza i kierowane nią poszukiwanie kobiet, miłości, celu. W rozmowie z Wojciechem Staszewskim Agnieszka Kłos tłumaczy: „Podczas pisania książki miałam okres seksualizacji świata. Zjadały mnie naprzemiennie epidemie pożądania i smutku”[1].

Forma prozy Kłos jest oszczędna, bywa wręcz aforystyczna. („Te opowiadania musiały być takie krótkie i skondensowane, bo powstawały między jednym przystankiem tramwajowym a drugim” – mówi autorka). Zbiór opowiadań (pod redakcją Adama Wiedemanna) rozpoczyna na przykład dwuwiersz pt. Mistrzostwa świata:

 

„Rivaldo, Rinaldo.

Wiejscy chłopcy znowu będą mieli o czym gadać.”

 

Kłos jest „małą realistką”. Wyłapuje z rzeczywistości drobiazgi, którym przez pozornie beznamiętny ton nadaje miano liryzmu. Jest przy tym precyzyjna w prezentowaniu tych detali. Z drugiej strony jednak uruchamia cały potencjał wyobraźni i to dlatego jej realizm zostaje zabarwiony oniryką, snem, marzeniem. Bo snów jest tu bez liku. Potrafi śnić samochód, śnią się koty i lwy, jak też wycieczka na Kubę, a nawet rzeczywistość sf (jak w Księżycowym polu). Bywa, że cała realność ma poetykę snu, jak w tytułowym opowiadaniu Całkowity koszt wszystkiego, gdzie matka narratorki-bohaterki rozpoczyna nowe życie w telewizyjnych show. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że to proza oniryczna, nosząca logo Adama Wiedemanna, autora chociażby Historii łóżkowych i opowiadacza snów, a jednocześnie już wspomnianego redaktora książki Agnieszki Kłos.

Z trzeciej strony, bywa wulgarna, brutalnie ostra, ale to wcale nie pozostawia niesamku. To rodzaj żartu, gierki, pozy na straight man, na macho. Wyczuwa się w tym swoistą łagodność tej operacji – albo inaczej, dla lubiących estetyzowanie czytelników: tej wulgarności można wybaczyć, na tyle jest niewinna. „A potem pilch podjebał mi zdanie: Miałam epokę wielkich snów” – mówi narratorka w opowiadaniu To mi wystaje ze spodni, aido. W tym samym opowiadaniu znajdujemy rekwizyt (gadżet), który pojawi się jeszcze kilkakrotnie i na który komentatorzy zwracali szczególną uwagę, bo jest on pewnym kluczem do tej prozy.

„Nosiłam męskie gacie i wielkiego chuja pełnego pozy i żądzy.” Potrzeba czy zazdrość o penisa, jeden z klasycznych motywów Freudowskiej psychoanalizy, tak znienawidzony przez feministki, znajduje tu dosłowną kompensację. Czy bohaterka Kłos w ten sposób ulega patriarchalnym wzorcom („kutas rządzi światem”, opowiadanie Kutas), czy też przez całą tę gierkę chce odseparować i parodiująco rozbroić narzędzie męskiej rozrodczości, obdarzając nim swoją płeć? Chce ją tym samym wyzwolić spod męskiej zależności?

Autorka zdaje się nie ma tutaj pewności: „Kutas to sen, przyśnił mi się latem, rozśmieszył mnie i go zapisałam. Zastanawiałam się potem, czy ja kojarzę władzę z atrybutem – chyba nie”.

Bo węzłem ideologicznym książki jest gender i gra płci, ról, w które wchodzi bohaterka, co podkreślają zgodnie krytycy i recenzenci: „Można czytać tę prozę (...) jako przymiarkę kobiety do ról nieoczywistych, w tym wcieleń męskich” (Inga Iwasiów); „zabawa na wyspie Gender” (Monika Glosowitz, „Artpapier”); „Kim jest narratorka-bohaterka opowiadań Agnieszki Kłos? Wydaje się to mało istotne, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę jej płynną tożsamość. (...) Kiedy w samych tylko skarpetkach wskakuje do czyjegoś łóżka, jest facetem, kiedy chleje piwo z chłopakami w barze, zmienia się w kobietę-macho, a gdy rozczula się nad pestką mango, ma w sobie coś z dziewczynki.” (Gabriela Dragun); „Kłos-chłopczyca przybierająca męskie maski, kreująca się na „rasowego samca”.” (Sławomir Buryła); „Miniatury w debiucie prozatorskim Agnieszki Kłos to kostiumy dla płci podmiotu utworu. To podmiot napełnia treść i aranżuje fabułę, pieści się lub przeklina lub o czymś marzy. Może wszystko, nie ograniczają go społeczno-kulturowe konstrukty płci i określona/narzucona tożsamość.” (Marcin Teodorczyk).

Jeśli gender pokazywało nam sztuczność konstrukcji płciowości, to queer oznacza w wydaniu Agnieszki Kłos wyjście poza płeć, jej fantazmatyczne przemieszczenie, wymieszanie i wreszcie kierunek wyznaczony przez pożądanie. Przebieranki w płeć w jej prozie polegają nie tylko na używaniu rekwizytów płci, takich jak seksualne atrybuty męskości, ale też całego kostiumu męskiego bohatera, łącznie z jego męską psychiką, w który wciela się narrator(ka), bardzo intensywnie zresztą i udatnie („dla mnie ważniejszy jest fakt, że jestem kulturowym samcem niż kobietą” – dodaje Kłos). Może temu towarzyszyć szowinizm oraz seksizm (Zmienne pasmo). Równocześnie w wielu opowiadaniach pojawia się męskość podmiotu żeńskiego w relacji z kobietami i znajdziemy tu lesbijski model butch oraz – niedosłownie – drag king.

Na kwestię queer zwrócił uwagę w swojej recenzji Michał Płaczek: „Oto ktoś, jakieś ja posiadające (zasadniczo) kobiece ciało, przeżywa w sposób całościowo tekstualny. (...) Ciało, które przeżywa, jest zarówno ujęzykowione, jak i niepodległe. Zapośredniczone, ale nie metaforyczne. Kłos doskonale ukazuje tę dwoistość. W celu przeżycia performatywu podmiot mówiący w tych utworach oddala się od przypisanej sobie płci i uprzedmiotawia ją”.

Ważnym elementem stylu Agnieszki Kłos jest jej dziennikarskie zacięcie. Autorka publikuje sporo w sieci, wykorzystując formę felietonu, eseju, recenzji i reportażu, nie mówiąc już o tym, że prowadzi swój blog (agniusza.blog.pl). Wydaje się, że dzięki temu potrafiła przenieść do fikcji właśnie skrótowość, łatwość w zarysowaniu sytuacji za pomocą kilku zdań, błyskawiczne sięgnięcie do sedna i skróty myślowe, skojarzeniowe (na przykład: „Mówił bardzo źle po angielsku. Tak źle, że go zrozumiałam” – opowiadanie Brzezinka). Zapewne dlatego także bardzo dobrze czuje się w krótkiej formie prozatorskiej. Zmysł dziennikarski pozwala jej wyczulić ucho na rzeczywistość, jak w opowiadaniach-zapiskach z audycji w Radiu Maryja (RM, RM (kwadrans później)); nie kpi z nich w prosty sposób, ale jak reportażysta studiuje złożoną materię międzyludzką i społeczną. Jako dziennikarka zajmowała się także niejednokrotnie pamięcią  historyczną społeczeństwa, stąd obecny w jej prozie wątek Zagłady i Auschwitz, ale przeżywany zupełnie na nowo, w towarzystwie lekkości i grozy („To była Brzezinka. Brzezinka to niemal zdrobnienie”; Brzezinka).

 

Marcin Czerwiński

 

 

[1] Wypowiedzi Agnieszki Kłos pochodzą z wywiadu: PartyzantkaAgnieszka Kłos opowiada Wojciechowi Staszewskiemu o depresji, striptizach i blogowaniu za pieniądze, „Lampa” 2009, nr 6, s.?